Niezdara, idzie w kierunku naszego samochodu. W ręce trzyma książkę, zaczytany, pewnie jakaś kiepska polska powiastka. Niespodziewanie odwraca się, ale jest już za póżno. W oczach ma strach. Widzimy to, ale nie przeszkadza nam i wykonujemy codzienne czynności. najpierw wykręcamy mu ręce do tyłu. Krepujemy całe ciało. Twarz dotyka maski samochodu, i te oczy pelne łez. Książkę rzucam pod koła, Nikt już jej nie przeczuyaŁxzy płyną smarkaczowi po twarzy. Mazgaj. Krępujemy go i wrzucamy do ciężarówki. Odjeżdżamy. Nie ma gapiów. Ulica pusta.