Zastanawiając się nad najweselszą chwilą, jaką przeżyło się w szkole, pewnie większość z nas uzna, że takiej nie było, albo że było do dostanie bardzo dobrej oceny z danego przedmiotu, choć nic się nie umiało. I takie pzrypadki się zdarzają. Lecz ja uważam, że przezyłam coś, czego po prostu nie da się zapomnieć. Zaczęło się od lekcji wf-u. Jak zawsze, na początku rozgrzewka, parę ćwiczeń i gramy :). Gra przebiegała szczególnie ostro, gdyz za parę dni miały sie odbyc zawody w tej właśnie wyscyplnie. Dodatkowo graliśmy z chłopakami. A jak juz każdy może się domyśleć, gra była trutalna, pozbawiona żadnych zasad. Ja jestem przeciętna w grze w siatkówkę, więc nie przejmowałam się tak naprawdę niczym. Patrzyłam na wszystko z boku i zastanawiałam się, jaki to ma sens? Szybko znalazłam sobie odpowiedz na to pytanie w chwili, gdy najlepsza siatkarka, a zarazem moja najlepsza przyjaciółka złamała nogę i musiałam ją zastąpić. Gra jako tako się kleiła, a mi o dziwo szło naprawdę dobrze. Bawiłam się jak nigdy przedtem. Po skończonej lekcji dowiedziaam się, że to ja pojadę na zawody za moją koleżankę. Uważałam to za śmieszne, gdyż Ania jest o niebo lepsza ode mnie. Ale jak nauczyciel karze... Pojechałam. Pierwszy mecz przesiedziałam na ławce. Modliłam się tylko, aby nie wejść na boisku. Wygraliśmy. Radośnie nie było końca. Kolejny mecz i kolejny. Dostałyśmy się do finału, a ja z ławki rezerwowych kibicowałam naszej drużynie. Mecz przebiegał bardzo powoi i "ciężko". Punkt za punktem. Nikt nie mógł rozegrać dobrej akcji. Trener kazał mi wejść na boisko. Musiałam serwować, a umiałam tylko sposobem dolnym. Czułam się okropnie, wykonując ta czynność. Lecz udało się. Przeciwniczki jakimś cudem nie odebrały. Punkt za punktem zwiększaliśmy swoją przewagę. Brawa i doping słychać było z każdej strony. Ostanie punkty, a ja cały czas na jednej pozycji. Ze szczęścia, aż płakałam. Nie mogłam uwierzyć w to, co się dzieje. Kolejna piłka, przeciwniczki odebrały, grają pięknie. Piłka na naszje połowie, koleżnka zle odebrała, druga też. Trzecie odbicie. Piłka leci do mnie. A ja nie wiem co robić. Jakby czas sie zatrzymał. Miałam mętlik w głowie. Nie potrafiłam nic zrobić, nawet wystawic rąk. Piłka odbiła się... o moją głowię i przeleciała na stronę pzreciwniczek. Uderzyła prosto w linię boiska i wygrałusmy!!! Radości i śmiechu nie było końca. Od tego mozemntu jestem w kadrze naszej szkoły i na każde ciężkie momenty wchodzę do gry. Nawet na swojej koszulce mam ksywkę, związaną z tym wydarzeniem, lecz nie chce jej mówic publicznie. Jest ona bardzo śmieszna i myślę, że już chyba większośc z nas wie o co chodzi :). Asia
Napisz artykuł do szkolnej biblioteczki pt. ,, Najweselsza chwila w mojej szkole ' Proszee o szybką pomoC ; ** z góry wielkie dzięki ;]
Odpowiedź
Dodaj swoją odpowiedź