Droga babciu! Powiem na początek, że u nas w domu wszystko w porządku, mama i tata cali i zdrowi, ja tak samo. Piszę do Ciebie bo jestem zdruzgotana całą tą sytuacją! Najpierw była ta głupia jesień i przymrozki, trwało to bardzo długo, teraz jest brzydka pogoda, ale po tych przymrozkach zauważyłam coś pięknego. Siedziałam na parapecie w swoim pokoju i wpatrywałam się w światło latarni. Dużo czasu tam spędziłam, aż w pewnym momencie mało nie oszalałam z radości! Zaczął padać śnieg! Śnieżynki mieniły się pięknie w świetle ulicznych lamp i byłam zaskoczona, że coś tak pięknie może wyglądać. Niestety chwila szybko minęła, bo jesienny deszcz przegonił biały puch i mój entuzjazm znikł.
Cześć Monika! Dawno się nie widziałyśmy, więc postanowiłam wreszcie do Ciebie napisać. Na dworze jak zwykle deszczowa jesienna pogoda. Ciągle tylko pada i pada. Nie ma nawet jak wyjść z domu. W sobotę poszłam odwiedzić Olę. Kiedy spojrzałam przez okno, okazało się, że nie pada już deszcz, tylko śnieg. Byłyśmy bardzo szczęsliwe z tego powodu. Postanowiłam nie marnować czasu i wyjść na dwór. Ubrałyśmy się szybko, zabrałyśmy sanki z piwnicy i poszłyśmy na dwór. Kiedy tylko otworzyłam drzwi, aby wybiec i rzucić się na ziemię w ten biały puch nie było już tak pięknie. Śnieg już nie padał, ziemia nie była pokryta śniegiem, nic nie było tak, jak się tego przed chwilą spodziewałam. Na ziemi były wielkie kałuże, z nieba znów padał deszcz i nigdzie nie było ani śladu śniegu. Bardzo przygnębione wróciłyśmy do domu.