Przebudzam się, w słonecznym blasku przyrody,
Która budząc się i mnie oczy od snu oderwała.
Wokół roztacza się zapach lilii, samotnie
Na wietrze pachnących wolnością.
Oczy sen jeszcze pamiętają,
Za nic obudzić się nie chcą.
Wołam do przyrody, by swe lice pokazała,
Może ten widok chęci, by wstać mi przywróci?
W pole wołam, pracując ciężko,
Tak właściwie dla przyrody.
Mojej wiernej przyjaciółki,
Jedynej ostoi. A w pamięci mam obraz
Snu, który wróci dopiero o zmierzchu,
Gdym zmęczony/a na posłanie się ułożę,
W nadziej, że sen zmorzy mnie szybko
I znów z przebudzeniem stanę
Zmęczone oko w oko.