Pewnego dnia, do biura detektywistycznego przychodzi pewna kobieta, która żaliła się śledczym: Bartłomiejowi, Sonii oraz Mateuszowi: - Moja córka mi zginęła! - powiedziała kobieta o imieniu Monika. - A ma pani jej zdjęcie? - spytał się Bartłomiej - najważniejszy z detektywów. - Tak, oto one, oj moja Jadzia, och Jadzia. - Czy możemy je przechować? - spytał się Mateusz. - Tak, tylko ją znajdźcie, błagam. - Dobrze znajdziemy ją - pocieszyła Monikę, Sonia. --------Parę minut później------------ DRYŃ, DRYŃ - O mój telefon - zawołała Monika - mój mąż, odbiorę. - Niech pani da, na głośnik. - odpowiedział Bartek. - Gdzie ty jesteś, nie ma Cię już 30 minut, musimy znaleźć Jadwigę - zawołał mąż. - Ja u... - Nie obchodzi mnie to masz być w domu. - Jestem u detektywów. - CO!!?? Mówiłem Ci, aby tam nie iść! - Ja wiem lepiej, czytałam w gazecie, że w takim wypadku trzeba iść do nich. - Która to gazeta? - Mam prawo, numer 9. - Wracaj, w tej chwili........ - rozmowa się przerwała. Pani Monika zapłakała. --------20 minut później-------- Na telefon detektywów przychodzi wiadomość głosowa: ODCZEPCIE SIĘ OD TEGO. - Wiecie co, pani Monika pracuje w salonie fryzjerskim, pojedźcie tam i dowiedźcie się gdzie pracuje jej mąż, potem zacznijcie go śledzić. - zażądał Bartek. ------Godzinę później--------- Okazało się, że mąż pani Moniki, Andrzej pracuje w Tesco. W hipermarkecie: - Patrz ze zdjęcia wynika, że to on - Sonia wskazała na piekarza. - Pójdź kup chleb i przypatrz mu się - powiedział Mateusz. - Dzień dobry, chciałabym świeżutki chleb. - NIE MA. - Jak to, przecież przed chwilą jakaś pani wychodziła Z CHLEBEM. - Skończył się, przed chwilą. - A ta pani piekarka, dała chleb temu panu? - Bo ona ma chleb. - Wie pan co, jest pan bardzo nie miły DO WIDZENIA. ----Przed hipermarketem 22:05---- Wychodzi pan Andrzej ze sklepu, nie idzie do auta. Detektywi go śledzą. - Otwórz ją. - Oblelełeelałe-wybełkotała Jadzia z zaklejoną buzią. - O jesteś Bartek, patrz - powiedziała Sonia za krzaków. - Za chwilę wychodzimy, przygotujcie się. Chwilę później - Jesteście aresztowani - krzyknęli detektywi i zagrozili bronią. - Policja już jedzie - powiedział Mateusz. Porywacze Jadzi zostali skazani na 4 lata więzienia i 8 miesięcy.
mam na imie tomek i pracuje w agencji detektywistycznej pod pseudonimem Bulet. pewnego dnia do naszej agencji zadzwonila mloda kobieta z prośba o sprawdzenie jej dobrego znajomego czy nie handluje narkotykami. mowila ze strasznie sie o niego martwi bo czesto dzwonia do niego podejrzane osoby i wychodzi na korytarz jak z nimi rozmawia.oczywiscie wzielem ta sprawe w swoje rece i postanowilem sie rozejrzec. dala mi jego zdjecie i powiedziala gdzie czesto chodzi. zalozylem normalne ubrania zeby nie wzbudzac podejrzen i dyskretnie chodzilem za nim aby zobaczyc w jakim kregu ludzi sie obraca. przez 1 tydzien nie zauwazylem nic podejrzanego prucz paru znajomych z ktorymi sie czesto spotykal wiec postanowilem zalozyc podsluch na jego telefonie. po paru dniach zadzwonil do niego kolego z zastrzezonego numeru i mowil szyfrem. po chwili myslenia nad ta rozmowa zrozumialem ze to bylo miejsce w ktorym mieli sie spotkac wiec poszlem za nim. okazalo sie ze ten przyjaciel mial zpa pasem pistolet a jego kolega dziwna torbę z niewiadoma zawartoscia. po dluzszym patrzeniu na cala sytuacje kolega otworzyl zawartosc torby w ktorej jak sie okazalo byly kradzione diamenty z banku bph. to byla glosna sprawa wiec postanowilem zadzwonic na policje. podczas polaczenia staralem sie mowic szeptem lecz ci bandyci itak mnie uslyszeli. jeden z nich zaczal uciekac a ten z pistoletem puscil sie za mna w poscig. bylem przerazony i uciekalem. na szczescie znalazlem mieksce w ktorym sie ukrylem. gdy policja przyjechala ich juz nie bylo. zadzwonilem do tej pani i o wszystkim jej powiedzialem kazala mi zlozyc zeznania na policji i powiedziec wszystko o tej sprawie powiedziala ze tak bedzie lepiej dla jej przyjaciela jak w wiezieniu wszystko sobie przemysli i ze musi odkupic swoje bledy. policja szybko ich odnalazla i moje zeznania pomogly im zamknac bandytow. kolega tej pani dostal tylko 2 lata gdzyz to nie on ukradl te diamenty za to ten drugi dostal o wiele wieksza kare ale nie wiem dokladnie ile bo nie przyszlem na ogloszenie wyroku. popraw sobie bledy bo szybko pisze
Jestem Amanda. Kiedy rano piłam herbatę przyszła (a raczej przybiegła) do mnie przyjaciółka Karolina. -Amando, szybko musisz to zobaczyć!-Chciałam zapytać o co chodzi ale wybiegła, więc ja ruszyłam za nią. Kiedy dobiegłyśmy na ulice Różaną 12 zauważyłam martwą kobietę na środku ulicy. -Ktoś ją przejechał.-powiedziała Karolina. -Ale kto...Dlacego?! -Nikt niewie Amando. -Ja się dowiem. -Amanda, to sprawa policji. -Teraz też moja. Rozpoczełam śledztwo przesłuchałam przechodnich i znalazła chłopaka który jechał tym samochodem,po przesłuchaniu odkryłam,że jej nie widział. Kiedy Karolina zaprowadziła go na policję ja pojechałam do kostnicy gdzie dowiedziałam się prawdy.Potem pojechałam do sądu. Zdążyłam w ostatniej chwili.Wbiegłam do sali rozpraw i krzyknęłam: -Proszę wstrzymać wyrok! On jest niewinny! -Na jakiej podstawie pani tak sądzi?-Powiedział sędzia. -Pojechałam do kostnicy i okazało się, że miała zawał i padła, dlatego jej nie widział! -W takim razie jest uniewiniony. I tak zostałam słynną panią detektyw.