Zaczęło się to tak. Pewnego dnia gdy płynęłam z rodzicami statkiem do domu, był wtedy wielki sztorm i ulewa. statek tracił równowagę, a mój tato-kapitan tej załogi próbował wszystkiego aby statek znów miał równowagę, lecz na próżno. Fala porwała mnie tak bardzo daleko, że nie mogłam nawet wołać o pomoc bo i tak nikt by mnie nie usłyszał. Byłam bardzo wystraszona. Nie wiedziałam co mam robić, gdy poczyłam, że ktoś jest obok mnie. Myślałam, że to rekin i byłam zaniepokojona, lecz to był tylko deflin, który odprowadził mnie do brzegu. Chciałam mu podziękować, gdy ten odpłynął. Nadal byłam, smutna, że nie ma tu ze mną rodziców i kiedy tak płakałam podleciał do mnie mały ptaszek, który miał "skaleczone" skrzydełko. Opatrzyłam je, a gdy już mu było lepiej, oprowadził mnie po wyspie. Było tam pięknie. Dużo drzew,krzewów i owoców, które były tak smaczne, że chyba nawet lepsze od kupnych. Było tam też dużo zwierząt, które na ogół wydawały się groźne,ale wcale takie nie były. Strasznie byłam podekscytowana i chciałam tam zostać i kąpać się w morzu razem z moimi przyjaciółmi, lecz bardzo też chciałam wrócić do domu. Zwierzęta próbowały mnie pocieszyć, lecz ja bardzo tęskniłam za moimi rodzicami. Parę lat później przepływał obok tej wyspy statek, który chyba czegoś szukał. To byli chyba moi rodzice, którzy mnie szukali. Zaczęłam ich wołać i po chwili statek zatrzymał się przy brzegu. Rodzice nie mogli uwierzyć, że mnie znaleźli. Chcieli, abym wróciła z nimi do domu, lecz ja byłam tak związana z tą wyspą i zwierzętami, że odmówiłam powrotu do domu. Wtem rodzice zostali tutaj ze mną i wiedliśmy długie i spokojne życie na łonie natury. MYSLE,ZE POMOGLAM ;)
Mój dzięn na bezludnej wyspie - opis
bardzo prosze o rozbudowany opsi :)
Odpowiedź
Dodaj swoją odpowiedź