22 listopad Znowu zostałam sama. Jan wyruszył w kolejny niebezpieczny rejs. Mój Boże, kiedy to się wreszcie skończy? Za każdym razem drżę z niepokoju czy wróci. Boję się pomyśleć co będzie, jeśli statek... zatonie? Z portu Mery Strept przyszedł wczoraj wieczorem kolejny raport. W okolicach Spływu Molińskiego zatonął kolejny statek. Tak bardzo bojęsię o męża, ale nie mogę zatzrymać go w domu. Przecież jest lekarzem... Musi pomagać innym. Ale czasmi chciałabym zamknąć go w pokoju na klucz i nigdy nie wypuścić. Teraz znowu zacznę się nieprzespane noce, godziny spędzone przy oknie i te nieznośne koszmary. Boję się, ale nie mogę powiedzieć tego Janowi. Tylko Tobie, Mój Pamiętniku mogę zwierzyć się z koszmaru jaki przeżywam. Gdybyśmy mieli dziecko, może nasze życie wyglądałoby inaczej? Kochany Janku, zaczynam odliczania do Twojego powrotu. Jeszcze tylko 120 dni. Boże, pozwól mu do mnie wrócić...
15 kwietnia Kolejny dzień minął. Jeden podobny do drugiego, jeden od drugiego smutniejszy. Znów spędziłam go przy łóżku chorego męża. Cały dzień czuwałam przy nim i robiłam co mogłam by nie cierpiał więcej niż to konieczne. Jakież to niesprawiedliwe! Powinnam chadzać na bale i przyjęcia trzymając go pod rękę. A ja tymczasem najlepsze lata spędzam jak pielęgniarka. Wiem, wiem, to niczyja wina, takie są powinności żony, ale ja jestem już tak bardzo zmęczona, nie mam już sił. Lubię spoglądać przez okno na las za naszym domem i wyobrażać sobie, że jestem tym ptakiem co siedzi na gałęzi, wolnym i beztroskim. Pozwalam sobie na tę krótką chwilę zapomnienia, by za chwilę powrócić do swych obowiązków.