Kartka z Pamietnika Emigranta .

Kartka z Pamietnika Emigranta .
Odpowiedź

I nadszedł ten dzień....decyzja podjęta, wyruszam na podbój świata )) Kraj wybrany - Wielka Brytania, data ustalona i bilety kupione ( na wszelki wypadek w obie strony, jakby mi się noga podwinęła, będę miała świadomość że mam jak wrócić....a jak się uda, to chociaż na urlop przyjadę).... Kolejny etap- pakowanie....Ojej, co to ze sobą zabrać? Robię listę niezbędnych rzeczy, a że mam jeszcze "wolne kilogramy" ( przewoźnik zastrzega prawo do przewozu bagażu z określoną waga 15, 20 kg), więc dorzucam troszkę zbędnych rzeczy typu : zdjęcia bliskich ( w chwilach zwątpienie będę na nich patrzeć), dobrą książkę ( czytaj. słownik polsko- angielski) i pluszowego misia Szczęśliwa że udało mi się zapiąć bagaż, siedzę na podłodze i wpadam w panikę....Jakie dokumenty mam ze sobą zabrać???? Ojoj, łapię za telefon i obdzwaniam znajomych, słyszę "na pewno paszport lub dowód, a najlepiej jedno i drugie...no i prawo jazdy jak masz....i ubezpieczenie zdrowotne też byłoby przydatne, ale nie wszyscy je mają....i przede wszystkim referencje!!! Przynajmniej dwie i po angielsku!!!". Zdumiona siedzę i zastanawiam się jakie referencję??? O co chodzi??? Szukam informacji w internecie, odnajduję jakieś forum i czytam " Referencją może być list od pracodawcy, ze szkoły, z różnego rodzaju ośrodków, placówek społecznych, coś co świadczy o Tobie, że jesteś rzetelny, uczciwy, pracowity i że w ogóle potrafisz coś robić". Ok. dzwonię więc do szefa żeby wystawił mi referencje a następnie do mojej opiekunki z wolontariatu i referencje już się piszą...oddycham z ulgą.... Po jutrze wyjazd, zdążę je jeszcze odebrać I odbieram i kolejny szok, jedne są po polsku ( czy zapomniałam o tym powiedzieć???). Więc udaję się do tłumacza przysięgłego, lecz on dzisiaj ma wolne.... Panika i znowu uciekam na forum, szukać pomocy. Pytam " Czy moje referencje muszą być tłumaczone przez tłumacza przysięgłego???", czuje śmiech z drugiej strony, czytam słowa pełne szyderstwa, że lepiej jak zostanę w domu bo zginę za granicą, że oczywiście MUSZĄ BYĆ TŁUMACZONE przez przysięgłego.....Płaczę, dobija mnie ktoś z tej drugiej strony....aż nagle pojawia się odpowiedź "nie nie muszą, całe te referencje są picem na wodę, nie zwracają nawet uwagi na pieczątki, tutaj rzadko widać pieczątkę na jakimś dokumencie. Referencją może być również list polecający od osoby mieszkającej już jakiś czas w UK."....Teraz to ja szydzę, z tych co szydzili ze mnie....I załatwiam tłumaczenie, bez pieczątki. Już spokojnie, tylko ubezpieczanie którego nie zdążę już załatwić, daruję sobie może nic mi się nie stanie...Wykonuję jeszcze kilka telefonów, z których dostaje wskazówki przed podróżą i dowiaduję się też, że mogłam załatwić sobie kartę z NHS-u, ale jak tylko dostanę NIN to będę sobie mogła wyrobić już w Anglii. "NIN...???? co to jest" chwilę się zastanawiam, jednak moje myśli szybko ulatują...Dowiem się na miejscu... Dzień wyjazdu, łzy mamy, babci i miauczący kot...boję się.... NA dowidzenia dostaję 1000 porad i uwag od zapłakanej rodzinki i nową kurtkę przeciwdeszczową ( przecież tam ciągle pada)... Więc lecę.... nie wiem czy o to ci chodzi ale jeśli tak to LICZ NA NAJ..

Dodaj swoją odpowiedź
Język polski

kartka z pamiętnika polskiego emigranta

kartka z pamiętnika polskiego emigranta...