Z pierwszymi promykami wiosennego słońca, w pierwszych wiosennych kroplach wilgoci, przy pierwszych niepewnych jeszcze, ale radosnych poćwierkiwaniach umordowanego zimą ptactwa, zaczęły zawiązywać się nieśmiało, delikatne pączki liści na przydrożnych drzewach. Wraz z coraz bardziej intensywnym budzeniem się różnych form życia, pączki te, z początku nieśmiałe, coraz bardziej i gwałtowniej zaczęły rozwijać się w liście, aż do całkowitego opanowania koron drzew. Przyszła wiosna. Świeże, piękne, gwałcące oczy ostrością zieleni liście, urozmaicały górski krajobraz. Liście, jak wiadomo, są formą stadną i tylko w grupach dobrze się czują. Organizują w przecudowne, zjawiskowe szaty drzew, które przy wietrze, szeleszcząc łagodnie, śpiewają światu liścianą pieśń o sobie. Przez w pełni wiosenne, a później letnie miesiące, żyją całymi sobą. Są. Oddychają za ludzi. Koją ich żale i smutki. Sprzyjają kontemplacjom, z których niekiedy rodzą się teoryje zmieniające oblicza świata. Był sobie taki jeden Liść, co wraz z innymi liśćmi na jednym przydrożnym, górskim drzewie żył. Dobrze mu było, cieszył się, że ich tak wiele. Zwykły Liść, jak tysiące innych. Nie myślał, co się z nim stanie. Był pięknym, ambitnym, dobrze szeleszczącym i lśniącym w słońcu Liściem. Minęło Lato i przyszła jesień. Liście powoli zaczęły zmieniać kolory, przybierając wszelkie możliwe do wyobrażenia odcienie w palecie złotych i rudych (jasne złote, ciemniejsze, rudawe, rude, czerwonawo- żółte) I znów swym bogactwem zadziwiały świat. Również Liść, na jednym z przydrożnych, górskich drzew, zmienił strój z zielonego na cudowny szal w ciepłym, żółtym kolorze wspomnień. Było jednak coś charakterystycznego dla liści i Liścia z przydrożnego, górskiego drzewa. Miały plamy. Jakieś dziwne, niewytłumaczalne plamy. W czerwonym żarze rzewnych żądz, plamy te wydały się niezwykle interesujące, dla jednej istoty rodu ludzkiego, co to przez jesienny dość kolor włosów zawsze czuła silą więź z jesienną naturą różnych form życia. Stała się rzecz niezwykła, rzecz, która zmieniła losy Liścia, tak, jak ambitne teoryje zmieniają oblicza świata. Ruda istota rodu ludzkiego, z zastanowieniem podniosła Liścia, przyglądnęła się uważnie plamom, po czym wsiadła z nim do samochodu. Biedny Liść nie wiedział co się dzieje, został sam, wyrwany z grona liścianych przyjaciół w plamy. Bał się tej wyjątkowości. Odłożony na fotel, grzecznie leżał cichutko, oczekując co się stanie. Usłyszał tylko, jak Rudzielec, pyta innego osobnika rodu ludzkiego, czy widział kiedykolwiek takie liście w plamy. Osobnik ów, z lekką nutka ironii w głosie, odrzekł, ze nie. Ale kiedy Liść, usłyszał, ze osobnik ów, jest cichym wielbicielem jesiennych istot, poczuł się troszkę lepiej. Pomyślał, że może nic złego mu się nie stanie. Zaczęła się dziwna podróż i Liścia i jesiennych wspomnień...... Ta bajka, ma ciąg dalszy, taki, jak każdy zechce, żeby miała, ale tylko jedno zakończenie: Liść w końcu zrozumiał swój los
, noo wiięc taak... chciiałaabym abyściie pomoglii mii napiisać pracę na konkurs . too baaardzo ważne . maa być to bajka " o wiosennym liściu " [ temaat beznadziiejny ] przypomiinaam, że maa być z cechaami bajki . !
Odpowiedź
Dodaj swoją odpowiedź