To wydarzyło sie w czasie feri poszłam na łyżwy,ale się trochę bałam i kolega do mnie powiedział: -Nie bój się nie ma sie czego bać załóż łyżwy i pojeździmy razem na łyżwach. Od tamtego czsu wiem że nie trzeba sie bać jeździc na łyżwach to nie jest takie straszne,ale w pewnym momencie jade a tu mi ktoś podłożył noge i upadłam na lodowisku. Mój kolega do mnie odparł: -stało się coś A ja rzekłam -chyba złamałam nogę pojedźmy do szpitala kolega mnie wziął i szybko pojechaliśmy do szpitala a po drodze jeszcze były korki i staliśmy powiedziałam mu że mnie coraz bardziej ta noga boli odparł: -Nic nie poradze takie są korki.Jak dojechaliśmy do szpitala to on pobiegł po lekarza.Wzieli mnie do przeswietlenia lekarz mówi: -Naszczęście tylko stłuczona zapisze ci maśc i nie mozesz juz na lyzwach jezdzic -Ja sie ucieszyłam ze to tylko stłuczenie a nie złamanie i pojechaliśmy do domu. -Boli cie jeszcze -Troche ale mniej teraz sie położe i pojde spać. Podobało mi się jezdzenie ale mam teraz nauczke jak nie umie jezdzic to nie można wchodzic na lodowisko.
(*=akapit) *Wcale nie chciałam jechać na ferie. O nie, wręcz stawiałam się - bo cóż byłoby takiego dobrego, żeby odciągnąć mnie od mojego przyjaciela komputera i telewizora? No, ale cóż, zmuszają to jadę. *Spakowani wyjechaliśmy na drogę. Nie zdziwiłam się, gdy zastałam ją zlodowaciałą i taką szarą, jaką widuję ją w każdej drodze do szkoły. Gdy przyjechaliśmy na miejsce, to okazało się, że pensjonat w którym mieliśmy nocować wcale nie był taki ciekawy, jak opisywała go mama. Miał ze dwa piętra i był o wiele mniejszy od naszego domu. Kiedy minęły trzy dni, mój młodszy brat zaprosił mnie na bitwę na śnieżki z jego znajomymi widząc, że ja się nudzę. Cóż, było to poniekąd prawdą. Poszłam więc z nim. Bitwę rozegraliśmy na dużym polu, na które poznosiliśmy różne graty, ale bawiłam się świetnie! - Hej, Marta, refleks! - krzyknął w pewnej chwili Marek, rzuciwszy w moją stronę miękką kulkę śniegu, która rozpadła się zanim do mnie doleciała, ale mnie to zupełnie nie obchodziło. Z rozdziawionymi wargami wpatrywałam się w wysokiego blondyna. Miał na sobie czarną kurtkę i na pewno był starszy ode mnie. Nie trudno, że przykuł moją uwagę, bo był jedyną osobą, która w ogóle dorastała mi do brody! A nawet gorzej... to ja ledwo mu dorastałam do brody. *Kilka dni później zostaliśmy parą, a ja nawet nie pamiętam jak to się działo potem. Zapamiętam tylko, że to się stało w czasie ferii. Niechcianych, niewyczekiwanych ferii.