Pewnego dnia Sebastian zaproponował Kasi spacer po pobliskim lesie,który leżał niedaleko jego domu.Tuż przed wyjściem mama Kasi czuła pismo nosem,więc powiedziała Sebastianowi,żeby pilnował jej jak oka w głowie.Szli wąskimi ścieżkami i byli w siódmym niebie.Sebastian czuł się w tych warunkach jak ryba w wodzie,gdyż od lat uprawiał wspinaczkę górską.Po przejściu paru kilometrów postanowili trochę odpocząć.Kasiea siedziała jak mysz pod miotła i myślała o niebieskich migdałach.Sebastian również bujał w obłokach, ale wiercił się jakby siedział na szpilkach.Po krótkiej przerwie ruszyli dalej.W lesie powoli zapadał zmrok.Kasia uznała, że robi się zimno jak w psiarni i nalegała, żeby wracać już do domu.Sebastian przytaknął i ruszyli z powrotem.Nagle w krzakach, które stały na przeciwko nich zaczęło coś szeleścić.Gałęzie strzelały jak szalone.Sebastian starał się utrzymać olimpijski spokój i mieć głowę na karku, ecz Kasię ogarnął paniczny strach.Z krzaków wyskoczył wilk,który wyglądał na bardzo głodnego.Stał wpatrując się w nich przeraźliwym wzrokiem. Sebastian nie wiedział co robić.Gdyby próbowali dać nogę wilk na pewno by ich dopadł. Stanęli jak wryci.Zrobiło się cicho jak makiem zasiał.Już myśleli, że wybiła ich ostatnia godzina,jednak Sebastian dostrzegł nadchodzącego leśniczego,który okazał się być ich ostatni deską ratunku.Na szczęście wszystko poszło jak z płatka.Leśniczy odstraszył wilka i powiedział, że mieli wielkie szczęście.Gdybyśmy byli tam sami jak palec na pewno mielibyśmy wielkie kłopoty.
Pewnej zimowej nocy siedziałam sama w domu. Nikogo ze mną nie był. Rodzice wyjechali na sylwestra, Babcia z dziadkiem poszli do siebie a ja zostałam sama. Nagle wybiła godzina 12 a u mnie w domu zaczęło się coś dziać. Słaszałam i czułam jakby ktoś mnie trzymała za rękę i wołał po imieniu. Strasznie się wystraszyłam i uciekłam do pokoju pod pierzynę. Siedziałam tam 10 min i wystawiłam głowę. Usłyszałam jak drzwi do łazienki same się otwierały i zamykała. Nie wiedziałam co mam robić. Siedziałam i płakałam aż w końcu zasnełam. Śniło mi się, że poszłam do banku zobaczyć czy moje pieniądze są w dobrych rękach. Drzwi do banku nie chciały mi się otworzyć. Chodź inni wchodzili i wychodzili. Obudziłam się i poszłam do ubikacji. Drzwi nie chciały mi się otworzyć. Ciągłam mocno i pchałam a one nic. Popatrzyłam na cień okna odbitego na ścianie w którym zobaczyłam postać diabła. Nie wiedziałam co mam robić. Nagle szuflady zaczeł się ruszać i spadać. Wybiegłam z domu w samej pidżamie. Biegłam przez ulice do domu dziadków i wydawało mi się że ktoś mnie goni ale bałam się odwrócić i zobaczyć kto to. Nagle się przewróciłam i obejrzałam do tyłu. To był czarny pies z trzema głowami. Piana leciała mu z pyska. Krzyczałam ale nikt nie nadchodził.Latarni iskrzyła a ja zamknełam oczy. Ktoś na mnie zatrąbił. Z lękiem na twarzy i cała blada odwróciłam się do tyłu. To byli moi rodzice którzy wracali z Sylwestra. Kiedy im to opowiedziałam byli naprawdę zdziwieni. Do tej pory nie wiem co się dokońca mogło by zdażyc gdyby nie oni.