Rano obudziłem się w łóżku z niespokojnych snow i stwierdzilem ze,zamienilem sie w kota. Czułem się dziwnie, miałem sierść i wąsy. Ale nie byłem mały.....byłem bardzo dużym kotem. Miałem 4 łapy.I wyglądałem jak zwierze to było straszne! Myślałem, że to sen, ale myliłem się-kilka razy się szczypałem a raczej drapałem-miałem bardzo duże pozury. Ale nic to nie dawało. Nie wiedziałem co mam robić. Podeszłęm do lustra i to było straszne. Nie było we mnie z wyglądy ani krzty człowieczeństwa. Chciało mi się beczeć, ale nie rozkleiłem się. poczułem coś pysznego. I Nie wiem jak to się stało ale zaczołem gonić za myszką, gdy ją złapałem, i miałem już ugryść, nagle poczułem obrzydzenie. To było jak woda na pustyni. Pomyślałęm sobie "a jednak zostało mi coś z c złowieka;)" uśmiechnołem się w duszy sam do siebie. Puściłem tą biedną myszkę. I Wypiłem całe mleko jakie posiadałem w lodówce. Nie wiedziałem jak mam się zachowywać;/ W tym wszystkim było jedno co mnie ratowało- nadal mogłem mówić. Natychmiast zadzwoniłem do pracy i powiedziałem, zę jestem chory i nie mogę przyjść do pracy. Na szczęście szef się nie dopytywał co mi jest. A ja szukałem w starych gazetach ogłoszenia jakiejś czarodziejki. Przecież do końca życia nie mogłem zostać kotem! Gdy znalazłem numer. Od razu zadzwoniłem. I pani magik miała przyjść do mnie do domu. Gdy przyszla i mnie zobaczyła. Jakoś dziwnie na jej twarzy nie było ździwnia.;/ i nawet się mnie nie przestraszyła. A powinna bo przecież zobaczyć kota w człoweczych rozmiarach w dodatku mówiącego to nic normalnego. Gdy zaczełam machać mi przed nosem jakąś szmatką i gadać zaklęcia poczułem nagłe ozywienie. Gdy ona nagle z całej siły walneła mnie w buźię a raczej w pysk. Obudziłem się i zobaczyłem, że siedzie razem z moimi kolegami w jakiejść piwnicy. Po chwili wszystko mi się przypomniało. Chcieliśmyu pierwszy raz sprubować "narkotyków" . Urwaliśmy się z matmy z sprawdzianu.Ja byłem kozakiem i jako pierwszy się zgłosiłem na ochotnika. Po tym co moi koledzy opowiadali nie było ze mną jak najlepiej- ja wszystko mówiłem co przeżywałem w snie. Ale wolę już sprawdzian z matmy niż jeszcze raz wziąść dawkę i być kotem. Myślę, że to była dla mnie nauczka- nuż nigdy nie wezmę prochów. Mam nadzieje, że pomogłam- jak masz jakieś zastrzeżenia to pisz prywatną wiadomość a poprawie prace;) A jak nie masz zastrzeżeń to dasz naj???:)
... konia! Podnoszę rękę, a tu widzę wielkie kopyto. Chcę przetrzeć oczy ze zdumienia - o mały włos nie wybiłem sobie oka. Wstaję, lekko unoszę głowę. O kurczę! Jestem koniem! Wielkim, czarnym koniem. Zręcznie stąpam po ziemi. Mama jeszcze śpi. Co ona powie na tą zmianę?! Sprzeda mnie na targu! Boże, dlaczego to się stało? Czy to jakaś kara za moje grzechy? Nie powinienem wczoraj dać z liścia Felkowi. Ale on sobie już nagrabił cwaniak jeden. Trzeba wiedzieć kiedy w życiu stać a kiedy siedzieć niestety! Ale to nic, trzeba to jakoś odkręcić... Co by zrobił Gruby John na moim miejscu? Pomyśl Czesiu, myśl, to wiadomo nie od dziś! Kiedy masz kłopoty myśl, myśl, myśl! Heh, cytat z Kubusia Puchatka nieznacznie podnosi na duchu. To jakiś sarkazm. Trzeba iść do szkoły. Ale konia do szkoły nie wpuszczą! Fakt. Wychodzę z domu, biegnę galopem, w 3 minuty jestem na miejscu. Wszystko się sprawdza. Woźna wychodzi zza rogu i patrzy - bierze miotłę ,,Już mi stąd! Gdzieś tu przyszedł! Pani dyrektor ratunku! Wściekły koniowaty na terenie! Uciekam co sił w nogach. Wpadam na ulicę. Wszędzie samochody, tramwaje, pociągi. Ledwo co uszedłem z życiem. Jakiś facet chce mnie złapać ale głośno rżę. Nagle... jakby przez sen...znowu jestem człowiekiem! Bogu dzięki! Do dziś nie wiem , czy był to tylko sen, czy prawdziwy urok. Wiem jedno - trzeba starać się być uczciwym i dobrym człowiekiem, wtedy taki koszmar cię nie spotka !:P