Mam 8 lat i jestem małą dziewczynką. W tamtym roku zostaliśmy porwani z moim bratem na Saharę. Choć ma on tylko 14 lat uwolnił nas i pomógł dotrzeć do naszej ojczyzny. Ja nic nie robiłam. Czasami tylko lepiłam latawce i pisałam na nich o pomoc, które potem puszczaliśmy razem ze Stasiem, czyli moim bratem. Pewnego dnia zapytałam się go: - Stasiu, kiedy dojedziemy do rodziców? - Nel, posłuchaj, jeśli w ogóle dojedziemy to będzie to za około 50 dni. - odpowiedział ze smutkiem na twarzy Byłam smutna, ale on ciągle wykazywał się odwagą. Pewnego dnia, gdy mieliśmy się uwolnić wyciągną sztucer (gdy wszyscy spali) i chciał pozabijać porywaczy. Niestety przybiegł Saba, nasz pies i obudził wszystkich swym głośnym szczekaniem. Wtedy Arabowie rzucili się na Stasia i zaczęli go biczować. Mój brat jeszcze wiele razy wykazał się swoją odwagą. Koniec P.S Wiem, że jest to opowieść związana z książką "W pustyni i w puszczy", ale nie mogłam nic wymyślić.
Pewnego dnia o godzinie 22:23 , mnie i moją siostrę obudziło jak trzaskanie , kiedy wstaliśmy kłóciliśmy się kto pierwszy wyjdzie z pokoju w końcu powiedziałem - Ja wyjdę , nie boje co się stanie niech się stanie - Dobra Wyszedłem , zauważyłem jak ktoś a raczej coś ucieka do drugiego pokoju , więc poszedłem dalej wtedy Kamila powiedziała - nie idź tam! - Cicho! Poszedłem okazało się że kot wszedł przez otwarte okno i chciał wyjść lecz nie mógł.