Pragnę się z państwem podzielić pewnymi przemyśleniami płynącymi z mojego doświadczenia. Nie jest to informacja książkowa, ale płynąca z autopsji (własnej obserwacji). Obranym przeze mnie tematem jest rodzina rozumiana jako środowisko życia i miłości. Tak dzisiaj podchodzi się do rzeczywistości rodziny, mniej socjologicznie a bardziej psychologicznie. Pochylenie się nad problematyką rodziny bezpośrednio wprowadza nas w przestrzeń odniesień międzyrodzicielskich: rodzice - rodzice, czy rodzice - dzieci. To z kolei doprowadza nas do rzeczywistości szkoły, która bierze w swoje ręce całe bogactwo rodziny, starając się ubogacić je o wymiar intelektualny. Stąd rozpoczyna się obopólny proces wychowania młodego człowieka. Rodzina jest miejscem wychowania człowieka pełnego. W niej zaczyna się więź i buduje się więź, to co zbliża do siebie wzajemnie rodziców do rodziców i rodziców do dzieci. W rodzinie poczyna się człowiek, rodzi się fizycznie, rodzi się duchowo, tu następuje budowanie dobra w sobie. Dobro ma to do siebie, że się rozlewa, chce być dla innych. Co my, jako dorośli, jako rodzice możemy dać dziecku? Możemy dać siebie, tzn. kim jesteśmy w swoim wnętrzu, w bogactwie swego ducha i w swojej kulturze, swoje doświadczenia życiowe. Dajemy swoją miłość, wprowadzamy dziecko w świat wartości intelektualnych, moralnych, społecznych, narodowych. Rodzina dobrze ukształtowana ma zawsze człowieka rozwijać. Może być też rodzina kaleka. Tego rodzaju rodzina burzy wartości. Rodzina prawdziwa bazuje na tradycji, która nie jest tylko przeszłością, ale przyszłością funkcjonującą dzisiaj. Rodzina opiera się na kulturze, na wartościach narodowych, na tym, co stanowi tożsamość narodu, a to dzisiaj nie jest szanowane i docenione. W dzisiejszej rzeczywistości niszczy się rodzinę, nawet świadomie, niszczy się wartości moralne oraz tożsamość narodową, a to nie jest obojętne dla właściwego rozwoju człowieka. Dlaczego dziś modne jest słowo niszczyć, a nie budować? Przyczyn ku temu jest wiele. Po pierwsze - powierzchowne rozumienie człowieka. Człowieka traktuje się jako rzecz, patrzy się na niego przez pryzmat ekonomii pieniądza, sądząc, iż jest to właściwa droga jego rozwoju. Stąd płyną różnego rodzaju społeczne patologie: zazdrość, nienawiść, niszczenie, korupcja i brak sensu życia. W tym kontekście trzeba nam patrzeć na rodzinę jako wspólnotę osób. Tu odnajdujemy i budujemy właściwy obraz dziecka. W rodzinie wychowujemy, rozwijamy, uczymy dziecko życia. Naginamy dziecko do przestrzegania pewnych wartości, bardzo szeroko pojętych, ta, by dziecko je akceptowało. To naginanie rodzicielskie powinno być mądre, nie niszcząc młodej osobowości. Pamiętajmy, że żadna instytucja tego nie uczyni za nas. Rodzina jak wspomniałam, przekazuje wartości społeczne, uczy miłości, szacunku do drugiego człowieka. Już w rodzinie dziecko zdobywa przyszłą umiejętność życia w społeczeństwie, jak się kiedyś zachowa jako przyszła żona, matka, mąż, ojciec. Uczy się modelu władzy rodzicielskiej. Kultura rodziców wprowadza dziecko w kulturę narodu. Zatem bardzo istotna jest postawa rodziców. Jaka powinna ona być? Przede wszystkim pozytywna - twórczo oddziaływująca na całościowy rozwój dziecka. Nie zagarnianie dziecka przez jednego z rodziców i nie buntowanie go przeciwko drugiemu rodzicowi, ale wzajemne porozumiewanie się rodziców ze sobą. Gdy zachodzi dychotomia czyli rozdwojenie, dziecko gubi się, nie wie, po czyjej stronie się opowiedzieć. Przebywając w rodzinie prymitywnej - staje się prymitywne, rozwiązłej - rozwiązłe. Nie jest prawdą, że dziecko rodzi się złe. Rodzi się dobrym człowiekiem. Dopiero potem może stać się złym, tj. trudnym dzieckiem. Ważną rzeczą jest przykład rodziców. Jest takie powiedzenie, że słowa pouczają, przykłady pociągają. Bez przykładu nie ma nauki. Np. rodzic nie chodzący do kościoła, nigdy nie przekona dziecka do pójścia do kościoła. W przestrzeń rodziny człowiek jest cały zanurzony. Jaka rodzina, takie dziecko. Czy można rodzinę przeskoczyć?, tzn. rozwinąć się poza rodziną? Nie można. Bo to jest niewłaściwe miejsce rozwoju i wychowania człowieka. Rodzina i szkoła. Istnieją tu wzajemne oddziaływania. Kto tu ważniejszy? Oczywiście, najważniejsza jest rodzina oddająca swe dziecko szkole. Przejmując dziecko, szkoła nie może zniszczyć kapitału rodzicielskiego, przeciwnie, ma go poszerzyć o wymiar intelektualny, pogłębić kulturę rodzinną o wymiar społeczny. Budzić zaufanie do wartości wyniesionych przez dziecko z domu. Nigdy nie krytykować postaw rodzicielskich, gdy są pozytywne. Jest rzeczą wartościową, gdy między rodziną i szkołą istnieją właściwe odniesienia, czyli następuje obopólne ubogacanie się, a nie rywalizacja. Wzajemnie pomagamy sobie. Rodzic zaufał szkole. Szkoła nie niszczy dorobku rodzica. Pęknięcie we wspólnym dogadywaniu się, rozumieniu niesie dramat dziecka, niekiedy tragedię. W rodzinie mamy do czynienia z dobrymi dziećmi i tzw. trudnymi. Jak wobec nich się zachować? Co robić, żeby im pomóc? Zarówno rodzic jak i nauczyciel. Szacunek dla dziecka, dowartościowanie go, wynajdywanie w nich dobrych punktów, nie dopuszczanie do spięć rodzina - szkoła - to wspólne ocalanie dziecka. A gdy się to nie uda? Co wtedy zrobić? Może w pewnym punkcie nie dogadaliśmy się, winny rodzic albo szkoła, gdyż nie ma spraw, których nie dałoby się rozwiązać? Istnieje pokusa usuwania tego rodzaju dzieci w przestrzeń pozaszkolną, tj. w ręce policji, do poprawczaka. To jednak nie rozwiązuje sprawy, lecz jeszcze bardziej dziecko deprawuje, niszczy. Proces wychowania młodego człowieka jest - jak widzimy bardzo trudny i wymagający od rodziców jak i od nauczycieli, gdyż mamy do czynienia z człowiekiem wrażliwym, delikatnym, podatnym na zranienia różnych grup destrukcyjnych - narkotyki, alkohol, papierosy, gangi. To wszystko młodego człowieka pociąga i zarazem niszczy. Żyjemy w kulturze agresji, ogromny wpływ mediów, telewizji, począwszy od kreskówek po inne filmy nasycone po brzegi przemocą, walką. Dzieci niestety, to oglądają, często niekontrolowane. I co z tego wynika? Zabójstwa, napady nieletnich itp. Jak w takiej sytuacji młodego człowieka ocalić, wyzwolić? Droga jest trudna, ale można spróbować. I tak np. być z nim i dla niego przez cały czas, nie po to, by dziecko podglądać lecz po to, by go prowadzić, ale nie za rączkę, po prostu znaleźć dla niego czas, rozmawiać z dzieckiem, szczególnie z dorastającą dziewczyną, chłopcem (to jest bardzo ważne). Dziecko nie powinno usłyszeć od nas słów: daj mi spokój, nie mam teraz czasu. Miejmy czas dla dziecka. Stawiajmy przed dzieckiem wymagania, oczywiście na miarę jego możliwości. Nie można dziecka nadmiernie obciążać. Często dla naszej wygody zasypujemy dziecko różnymi grami, komputerem. To jest ważne, ale bez przesady. Dziecko zagubi się w świecie wirtualnym, w świecie, w którym nie ma kontaktu z prawdziwym człowiekiem. To prowadzi niekiedy do różnych chorób psychicznych. Zarówno rodzice jak i nauczyciele winni wiedzieć, iż wychowanie to nie sprawa prywatna. Wychowanie człowieka ma wymiar społeczny, człowiek jest zawsze dla drugiego, dla innych, oczywiście nie zatracając siebie. Dziecko zawsze powinno wiedzieć, że uczy się nie dla szkoły, ale dla życia, swego rozwoju, dla przyszłego zawodu, dla urzeczywistnienia się w swoim życiowym powołaniu. Takie jest moje osobiste, sądzę, że zgodne ze zdrową pedagogiką wychowawczą, spojrzenie na proces wychowawczy młodego człowieka w kontekście rodziny i szkoły.
Napisze rozprawkę na temat ,,Wychowanie młodego człowieka to trudne zadanie" (drugim schematem) na 2 strony A5
Odpowiedź
Dodaj swoją odpowiedź