Jakie warto ci chciał przekazać młodzieży Jan Paweł II podczas nauczania?(2 strony a4)

Jakie warto ci chciał przekazać młodzieży Jan Paweł II podczas nauczania?(2 strony a4)
Odpowiedź

„(...)Starajcie się na co dzień podejmować krzyż i odpowiadać na miłość Chrystusa(...)Niech przypomina nam o naszej chrześcijańskiej godność i narodowej tożsamości, o tym kim jesteśmy i dokąd zmierzamy(...)Niech krzyż przypomina nam o miłości Boga do człowieka, która w krzyżu znalazła swój najgłębszy wyraz”(...). Tak powiedziałeś w Zakopanem, 6 VI 1997 roku. Wiele ludzi się go wstydzi... Wstydzą się krzyża, który oznacza cierpienie, a jednocześnie wielką miłość Boga do człowieka. Każdego dnia próbuję podejmować krzyż i odpowiadać na miłość Chrystusa. Ale dlaczego inni nie bronią krzyża? Dlaczego pozwalają na to, aby Imię Boże było obrażane w sercach ludzi na całym świecie?! Jak to dobrze, że krzyż jest w szkołach, różnych urzędach publicznych, szpitalach. Oby tam został na zawsze. Chrześcijanie darzą go przecież tak wielką czcią, ponieważ to właśnie on skupia w sobie jednocześnie przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Staram się bardzo osobiście rozważać tajemnicę krzyża... Każdy człowiek przecież inaczej do tego podchodzi. Jezu... przecież to Ty sam powiedziałeś, że Twoje prawdziwe pochodzenie, ludzie mogą rozpoznać tylko przez rozważanie tajemnicy krzyża i tego co z nią jest związane... A więc z tajemnicą wyzwolenia z niewoli zła i grzechu (Zbawienia), ich wypełnienia, oraz obietnice udziału, w tym co nastąpiło po Twojej śmierci – ZMARTWYCHWSTANIU. Ojcze Święty... Słucham słów, które kiedyś padły z Twoich ust w Krakowie, podczas Twojej ostatniej pielgrzymki do Polski... „(...) Potrzeba „wyobraźni miłosierdzia (...)” Nam dzisiaj tak trudno to zrozumieć, tak trudno przyjąć te słowa do swojego serca i obrać sobie za życiowe motto. Bóg też cierpiał. Doświadczył przecież śmierci Swojego jedynego Syna, ale właśnie wtedy ukazał nam wielkość miłosierdzia. Wtedy właśnie Jego miłość do nas była ogromna. Chciałabym zobaczyć Jezusa twarzą w twarz. Pewnie każdy by tego chciał. Może wtedy łatwiej byłoby uwierzyć? Ale Jezusa można zobaczyć przecież codziennie w każdym człowieku! Może to niepełnosprawna dziewczynka na ulicy, która czuje się odrzucona? Może to chłopiec w mojej szkole, który jest samotny i opuszczony? A może to bezdomna, odziana w szmaty staruszka, która pcha swój wózek ze śmieciami? To przecież każdy z nich! Jezus nosi miliony przebrań i chce być rozpoznawany przeze mnie w twarzy każdego człowieka, który potrzebuje pomocy. Ta „wyobraźnia miłosierdzia” musi stać się rzeczywistością w podejmowanym przeze mnie codziennym trudzie życia. Dziękuje Ci Ojcze Święty , albowiem uświadomiłeś mi w tych dwóch prostych słowach, że jeśli pragnę kochać Chrystusa i Mu służyć...to muszę kochać Go i służyć Mu w innych. Kto nie poznał Ciebie Jezu nie potrafi pojąć, jaki sens ma oddawanie czci komuś takiemu jak Ty. Jezus dla takiego człowieka jest obcy, a krzyż wydaje się być jedynie dziwactwem. Ten, który kiedyś Cię pozna, poczuje Twoją nieskończoną moc. Zrozumie, że krzyż to miejsce, na którym umarłeś, by on mógł być blisko Ciebie. Jezu...to miejsce, gdzie pokonałeś swojego wroga – diabła. To miejsce, gdzie objawiłeś miłość Ojca do człowieka i wysłużyłeś dla mnie, dla mojej rodziny, i dla całego świata. Bóg tak bardzo mnie ukochał, że przerzucił całe zło, które popełniam : to wielkie i to malutkie – na Jezusa i Jego krzyż. Moc złych uczynków umarła, gdy Jezus został ukrzyżowany. Kiedy wierzę w Ciebie Panie Jezu, moje grzechy zostają mi przebaczone. Boże...dałeś mi taki wielki dar, kosztem życia Twojego umiłowanego Syna... Mój dług został darowany na zawsze... Ilu ludzi nosi krzyż jedynie jako ozdobę. Widuje każdego dnia srebrne, złote, proste i wyszukane krzyżyki. Właściwie krzyż, jako ozdoba, jest dziś tak powszechny, że rzadko zatrzymujemy się nad nim, aby pomyśleć co oznacza. A przecież krzyż nie był piękną ozdóbką, którą można bawić się w dłoni, lecz ciężkim narzędziem tortur, które Jezus musiał dźwigać na ramionach. Przerażającym instrumentem do zadawania śmierci, do którego On został przybity. A dziś to narzędzie tortur jest symbolem zwycięstwa! Ojcze Święty...Ludzie po Twojej śmierci zaczynają rozumieć, jakim wielkim skarbem dla Polaków, są Twoje słowa zawarte w przemówieniach, homiliach skierowanych właśnie do nich, podczas wszystkich Twoich pielgrzymek do Polski. W Częstochowie podczas Światowych Dni Młodzieży, mówiłeś do nas – do młodych, że jutro zależy od naszego zaangażowania, a już wkrótce na niektórych spocznie odpowiedzialność, za decyzje, od których zależeć będą nasze losy, ale także losy wielu innych ludzi. Umacniałeś i nadal umacniasz nas w przekonaniu, że w przyszłości, gdy już założymy własną rodzinę i trzeba będzie się zmagać z różnorakimi trudnościami czy wręcz atakami złego ducha, którym jest szatan, to jednak rodzina zawsze przetrwa, gdy będzie silna Bogiem. Będąc silną Bogiem, opierać ma się na wspólnym zaufaniu, a przede wszystkim tym na tym co najważniejsze – na miłości. Potrzebuje Cię Boże... Potrzebuję Cię jak słońca, powietrza, wody i chleba. Potrzebuję z natury... Potrzebuję Cię, bo jestem człowiekiem... Ale Ty też mnie przecież potrzebujesz... Potrzebując, stworzyłeś mnie, powołałeś mnie do istnienia. Boże...Ty potrzebujesz człowieka, potrzebujesz mnie – potrzebujesz osobiście. Mnie indywidualnie, w sposób niezastąpiony, bo przecież każdy jest inny. Potrzebujesz mojego trwania przy Tobie, mojej wierności. Potrzebujesz mojego trwania na modlitwie – dniem i nocą. Chcesz, abym głosiła Twoją naukę, abym miłością swoją uczyła, jak dawać miłość innym. Poprzez codzienne cierpienie, ofiarę , modlitwę i wreszcie poprzez bezgraniczne miłosierdzie do tych ludzi, którzy tego miłosierdzia szukają. Wiele osób ma jakiś konkretny cel w życiu. Ale bywa też tak, że nie uświadamiają sobie celu, do którego dążą. A jednak go mają. Takimi „punktami”, które zaznaczyli sobie na życiowej mapce, są zazwyczaj „popularność”, „bogactwo”, „mądrość”, „zabawa”. Ale Ty Boże, zaznaczyłeś inny punkt na mojej mapie – „miłość” Ojcze Święty, teraz już wiem, że mój Ojciec w niebie, posłał Cię w konkretnym celu. Posłał Cię po to, abyś przekazał wszystkim ludziom, to co Bóg ma do powiedzenia. Wszystkie homilie i wszystkie przemówienia, jakie miały miejsce podczas Twoich pielgrzymek do Polski, były inne. Ale teraz po Twojej śmierci, Polacy uświadomili sobie, że to wszystko co przekazałeś nam wtedy, to takie jakby jedno wielkie przesłanie, jedno orędzie, którego nikt już nigdy nie zapomni. Że to nauka na lepsze budowanie życia człowieka, lepsze budowanie rodziny, Polski i całego świata. Teraz już wiem, że mam dążyć do miłości, jakby od niej zależało całe moje życie – bo przecież ono naprawdę od niej zależy! Jan Paweł II był Twoim wysłannikiem Boże... Dałeś nam Go po to, by uświadomił nam, że mamy kochać ludzi i kochać Ciebie. Po to żyjemy. Już teraz wiem, że miłość jest celem najważniejszym, do którego warto dążyć, a Ty Boże, jesteś moim Kochającym Przewodnikiem. Przecież świat był kiedyś inny... pola i lasy pełne były rozmaitych zwierząt, wody pełne kolorowych ryb, a niebo przepięknych ptaków, a Twoim prawdziwym arcydziełem stała się rodzina ludzka. Chciałeś, aby ludzie żyli w harmonii ze wszystkim co stworzyłeś i oczywiście z Tobą. Ale oni zamiast drogą, którą Ty im wyznaczyłeś, poszli swoją. Tak czytamy w Piśmie Świętym. Dlatego teraz, na Twoim niegdyś pięknym świecie jest tyle chorób i smutku. Dlaczego po prostu nie weźmiesz czarodziejskiej różdżki i tego nie naprawisz? Takie pytanie dręczyło mnie do pewnego momentu – do śmierci Jana Pawła II. Teraz już wiem, ze posługujesz się takimi ludźmi jak On, którzy kochają Twoją miłością samotnych, Twoim dotykiem pocieszają złamanych. Właśnie tego uczyłeś nas, uczysz i nadal będziesz uczyć kochany Ojcze Święty. Dzięki Tobie miliony ludzi, ale także i ja zrozumiały, że Stwórca Świata – Bóg, potrzebuje naszego serca, byśmy innym okazywali troskę i miłosierdzie; naszych rąk, by uzdrawiały; naszych stóp, by szły do cierpiących ludzi i naszego głosu, by mówił o prawdzie. Po to właśnie nas stworzyłeś, po to jesteśmy ci potrzebni. A wreszcie po to dałeś nam Ojca Świętego Jana Pawła II, aby nas nauczył tego, jak mamy żyć, jak dalej iść do przodu, omijając wszystkie przeszkody i nie trafiając na żadną. To On nauczył nas – Polaków, jak z dnia na dzień być bliżej Ciebie. Ojcze Święty...Nie wiem jak dziękować Ci za to wszystko...Jak podziękować Ci za to, że nauczyłeś mnie i wszystkich Polaków budowania drogi w sercu, po której mógłby podróżować Jezus. Staram się przy pomocy Ducha Świętego, każdego dnia wycinać chaszcze, które tylko niepotrzebnie na niej stoją. Wyrównuje wszelkie wzgórza swojego egoizmu i zarozumialstwa. Zasypuje wszystkie doliny i dziury niskiej samooceny i depresji. Wyrównuje wszystkie koleiny ociągania się i lenistwa. A wszystko po to, aby być bliżej Ciebie. Jezu, po takiej równej drodze możesz podróżować bez problemów, przemieniając mnie wewnętrznie. To Ty nauczyłeś całą Polskę budowania tej drogi. To dzięki Tobie oddajemy się woli Jezusa, który prowadzi i pilotuje, a my podążając za Nim, odnajdujemy nową wolność. Im gorliwiej to robimy, tym bardziej stajemy się do Niego podobni. Wówczas wszyscy dostrzegają w nas oblicze Jezusa. „Świętość – dar, o który trzeba nieustannie prosić – stanowi najcenniejszą i najskuteczniejszą odpowiedź na głód nadziei i życia we współczesnym świecie” Dla nas Polaków, na zawsze pozostaniesz święty. Dlatego, że spotykałeś się z ludźmi chorymi, trędowatymi i zachowywałeś się wobec nich naturalnie, a nawet tak jakby byli Ci szczególnie bliscy. Ale ostatni obraz, który przychodzi mi na myśl, kiedy myślę o Tobie jako on świętym, to modlitwa w milczeniu w Katedrze Wawelskiej w 2002 roku. Prawie godzina milczenia . To było szokujące dla całej Polski. Ta cisza i sam obraz modlącego się papieża były nasycone czymś niezwykłym. Ale właśnie wtedy ta medytacja papieża na Wawelu była dla nas największą lekcją modlitwy. Nie tylko banalnego odmawiania pacierzy po łebkach, ale spokojnego trwania w obecności Boga. To właśnie wtedy Ojcze Święty Polska nauczyła się żyć zdaniem: „Nie lękajcie się być świętymi!” Bo jak kiedyś powiedział Biskup Wiktor Skworc: „ Świętym zostaje się za życia, a nie po śmierci” I Ty takim pozostałeś... Dlatego dziś musimy się niesamowicie troszczyć o wartości, które nam pozostawiłeś.

Dodaj swoją odpowiedź