Prosze napiszcie mi kabaret na język polski bardzo przszę

Prosze napiszcie mi kabaret na język polski bardzo przszę
Odpowiedź

Baba: - Ciężko nam! O jakże nam ciężko! Policjant: (wchodzi bez uprzedzenia) Chłop: - Nie teraz! Won ze sceny! Policjant: (wychodzi w popłochu) Chłop: (zachowuje pełny spokój) Narrator: Na domiar złego była właśnie klęska nieurodzaju. A przed wojną klęski nie zdarzały się co roku. Nieprzyzwyczajone chłopstwo więc w czarną rozpacz wpadło, zaś baba wzięła łopatę i poszła szykować pochówek. Jakież było jej zdziwienie, kiedy zamiast grobu pieniądze wykopała. Nie były to złote monety, ale dla biednego było to więcej niż dziesięć złotych. Narrator: - Długo oboje świętowali. Zaś wieczorem włożyli pieniądze do worka po fasoli i poszli spać! Nazajutrz do ich chałupy zawitał stójkowy i jego nieodłączny owczarek niemiecki Helmut! Policjant: (do psa) - Helmut, leżeć! Narrator: - Zlękli się oboje i worek schować chcieli. Zauważył to policjant. Policjant: (zauważa to) - A cóż tam chowacie przede mną? Baba: - A worek. Narrator: - Odparła baba. Policjant: - A w worku co? Baba: - Fa sol la... Narrator: - Kłamała jak z nut. Policjant: - A nie łżesz? Baba: - Kto? Policjant: - Ty! Policjant: - Tak. Baba: - Nie łżę! Narrator: - Łgała... Policjant: - A skąd ta fasola? Baba: - A wyrosła! Policjant: - A przecież nie sialiście...! Chłop: (przypomina o innych cudach natury) - A grzyba Narrator: - Na te słowa baba poczęła włosy z głowy rwać. Baba: (rzuca się na mężowy łeb i dalejże wyrywa włosy) - A jakże to tak rodaka w mordę lać? Policjant: - A ja nie ze złości, jeno żeby myśli do dalszej dyskusji zebrać. Wierzcie mi. Słowo daję! Chłop: - A twoje słowo psu na budę! Narrator: - Policjanta aż zatkało. A gdy odzyskał głos to powiedział: Policjant: (bloup!) - Jakże to? Godzi się zaufania do władzy nie mieć? Chłop: - A bo ludzi bijesz za pieniądze! Narrator: - Zmarkotniał policjanat i mu się wstyd zrobiło, że nie bije ludzi za darmo... Policjant: - Juści, szuja jestem, nie powiem... Chłop: - Ale ja powiem! Narrator: - Powiedział chłop. Chłop: - Do dziś mam ślady na plecach, jak żeś mnie obił! Policjant: - Do dziś? Narrator: - Zainteresował się policjant Policjant: - Ech dobra przedwojenna robota. Narrator: - I powiedziawszy to policjant ze smutkiem odszedł w mrok historii. Zaś odchodząc pomyślał: Oj, nie lubią mnie ludzie. - Nie luuubiąąą, nie luubiiąąą - zawodził wiatr KONIEC

Dodaj swoją odpowiedź