Moja przygoda wakacyjna nie jest nadzwyczaj intrygująca i oryginalna, ale nie zapomnę jej do końca życia. Wraz z koleżankami postanowiłyśmy wybrać się na biwak. Spakowałyśmy wszystko, co było potrzebne: koce, śpiwory, namioty, wzięłyśmy również jedzenie, picie i czyste ubrania. Pogoda była piękna i nic nie wskazywało na to, co się miało wydarzyć. Około 21, gdy już zapadał mrok, niebo spowiły ciemne, ołowiane chmury, zaczął wiać silny i porywisty wiatr, co chwilę błyskało i grzmiało. Burza była coraz bliżej. Bardzo przestraszyłyśmy się, gdyż w pobliżu nie było żadnego domu, ani mieszkania, gdzie mogłybyśmy się ukryć. Na szczęście Monika, moja bardzo mądra koleżanka, jako jedyna z nas zachowała zimną krew i zaproponowała nam ukrycie się we wgłębieniu skalanym, które przypominało jaskinię. To był świetny pomysł, zabrałyśmy wszystko z polany i biegiem ruszyłyśmy do naszego schronienia. Tam też postanowiłyśmy zostać do końca biwaku. Było naprawdę wspaniale, opowiadałyśmy straszne historie, rozmawiałyśmy, grałyśmy w karty, rozpaliłyśmy nawet ognisko przy którym piekłyśmy kiełbaski. Tej nocy nie zapomnę do końca życia. Mało oryginalne, ale ;D liczę na Naj ;)
Tego lata wyjechaliśmy na Mazury. Przez ostatni miesiąc nie mogłam doczekać się wakacji, więc kiedy w końcu wyjechaliśmy z domu szalałam z radości. Jechałam ja moja mama, siostra- Basia(imię można zmienić) i przyjaciółka- Kasia( tu też można zmienić imię). Kiedy tam dojechałyśmy rozciągnął się przed nami malowniczy widok. Piękna kraina jezior zadziwiała swym pięknem. Pobiegłyśmy od razu do czekających na nas atrakcji. Gdy tylko się ściemniło postanowiłyśmy że pójdziemy do namiotu ( tam miałyśmy spać) i będziemy opowiadać historie o duchach. Kasia która się bardzo dobrze przygotowała do tej nocy zaczęła opowiadać groźnym głosem : Przyjechała tu raz grupka przyjaciół którzy pierwszej nocy zrobili imprezę nad brzegiem jeziora nad którym jesteśmy. Właśnie podczas niej jeden z chłopców próbując się popisać , utopił się. Powodem tego wypadku był skurcz który go złapał. Od tej pory chłopak, chcąc ustrzec innych utyka po polu namiotowym strasznie zawodząc. Poszłyśmy spać, choć po tej historii trudno było nam usnąć. zbudził nas silny wiatr. zbudziłyśmy się wszystkie i przestraszone, ze może nadejść burza wyjrzałyśmy z namiotu. A wtedy zobaczyłyśmy chłopaka, który utykając zmierzał w naszym kierunku. Natychmiast świst wiatru zaczoł przypominać nam zawodzenie. Zaczełysmy piszczeć. Wtedy chłopka podbiegł bliżej i okazało się że to Marcin, kolega z namiotu obok. Przyszedł się zapytać czy czegoś nie potrzebujemy bo zbliża się burza. Tej wakacyjnej przygody (strachu jakiego się wtedy najadłam) nigdy nie zapomnę>