Dla mnie, najlepszym miejscem na świecie jest Morze. Są tam nieprawdopodobne widoki, których nie da się zapomnieć. Nad morzem byłam kilka razy, za każdym widziałam tam przepiękny zachód słońca. Zawsze rano, kiedy jeszcze wszyscy spali, wymykałam się z domu i szłam na plaże. Świt był piękny. Brak mi słów, aby to opisać. Uwielbiałam zbierać muszelki i wsłuchiwać się w szum fal. Kąpiel w morzu również dostarczyła mi niezapomnianych wrażeń. Bardzo często opalałam się na plaży i wraz z moją starszą siostrą budowałam zamki z piasku. W przyszłości bardzo chciałabym mieszkać nad morzem. Zawsze kiedy zamykam oczy przypominam sobie, zachód słońca i szumiące fale. Uważam ze Morze jest najpiękniejszym miejscem na całym świecie.
Miejscem, w którym najbardziej lubię przebywać, jest mój ogród. Niezależnie od pory roku jest tam pięknie. Mimo że pory roku się zmieniają i w każdą ogród wygląda inaczej, to jest tam zawsze cudownie. Wiosną, wszystko budzi się do życia. Drzewa się zazieleniają, kwiaty rozkwitają nieziemskimi barwami, a ptaki śpiewają nad głową. Wtedy mogę wypocząć słuchając śpiewu ptaków i wąchając woń kwiatów. Gdy wiosna powoli przeradza się w lato, a słońce zaczyna mocniej przygrzewać, mogę schować się w cieniu drzew, a moje oczy mogą odpocząć patrząc na ciemną zieleń trawnika. Kiedy już lato zbliża się ku schyłkowi, a jesień zbliża się wielkimi krokami, uwielbiam patrzeć na piękne zachody słońca, kiedy to ono w czerwieni chowa się za horyzont. Wtedy też lubię spacerować po ogrodzie wśród tańczących radośnie wokół mnie liści, idąc po miękkim dywanie tych, które już zakończyły swojego walca z wiatrem. Zimą idąc po skrzypiącym śniegu dochodzę do ławeczki i siadam podziwiając, jak wszystko przykryte jest białym puchem, na którym z chęcią bym się położyła. Ten, kto nie potrafiłby docenić takich uroków mojego ogrodu jest zapewne pozbawiony wszelkich uczuć. Jednak ja, jestem zakochana w moim ogrodzie, w którym wczesną wiosną wszystko budzi się do życia, aby potem zimą zasnąć do następnej wiosny.
Przed śmiercią mojego dziadka i mojej babci, co roku w ferie zimowe jeździłem z rodzicami i z bratem do nich w góry. O tej porze roku było tam bardzo pięknie. Dookoła śnieg, czasem nawet zasypane było wejście do domu. W dniu mojego przyjazdu babcia sprzątała zawsze cały dom i przygotowywała dla nas pokoje z pięknym widokiem na ośnieżone góry. Przyjeżdżałam tam zawsze ok. 17 i wtedy zawsze czekał na nas ciepły i pyszny obiad. wieczorem, po obiedzie szłem z dziadkiem na obrządek, a później babcia gotowała dla nas gorące kakao. Wszyscy siadaliśmy na kocach przy kominku i oglądaliśmy nasze rodzinne zdjęcia. Do łóżka z ciepła pierzyną chodziłem ok. 23, gdyż wcześniej nie mogłem, bo tam było bardzo cicho i przyjemnie, niż w Warszawie. Później szłem po kolegów i chodziłyśmy na sanki lub z dziewczynkami bawiliśmy się w bitwi na śnieżki. Potem przychodzili zawsze do mnie, bo babcia kazała mi ich zapraszać na obiad i podwieczorek. Po obiedzie dziadek, tata i brat organizowali zawsze kulig, na który zawsze była zapraszona najbliższa okolica. Wtedy zawsze było super... Śmiechy, wygłupy i śpiewy towarzyszyły nam przez całą drogę. Wieczorami, po dziennych przeżyciach, byłem bardzo zmęczony, nie tak jak w domu. Kiedy był czas wracać do Warszawy, nigdy nie mogłem, powstrzymać się od łez. Wiedziałem, że przyjadę tu dopiero za rok, ale babcia i dziadek mnie wtedy przytulali i mówili że czas zawsze szybko ucieka. Przez cały rok w wolnych chwilach oglądałem zdjęcia od babci i dziadka i w moich snach pojawiał się obraz dziadkowego domu wraz za mną, pijącą babcine kakao przy kominku. Teraz rzadko tam jeżdżę, ale nadal pamiętam te szczęśliwe i dziecięce czasy. Ten właśnie dom to moje ulubione miejsce, w którym uwielbiałem przebywać ze wszystkich miejscach w których byłem.