JA: Dzień dobry. Sumienie: Witaj. Dla mnie wcale taki dobry nie jest. JA: Dlaczego? Biorąc pod uwagę coraz to zwiększającą się populacje ludzi na Ziemi powinieneś cieszyć się z kariery zawodowej, która wraz z licznikiem ludności ciągle wzrasta. S.: Ohh, właśnie wręcz przeciwnie. Nie mam z czego żyć. J.: ? S.: Ludzie już nie pytają mnie o zdanie, nie interesują ich moje racje. Zakłamują sami siebie. J.: Naprawdę jest aż tak źle? S.: Jest tragicznie!!! J.: Co się takiego stało, że ludzie tak się zachowują? S.: Już ci mówię. Otóż kiedyś (w średniowieczu, a nawet w starożytności) ludzie wierzyli w wiele bóstw. Wtedy to żyli zgodnie ze mną. Moją pracą jest bowiem mówić ludziom co jest dobre, co źle zrobili i co powinni naprawić lub za co przeprosić. J.: I nikt już nie potrzebuje tej wiedzy? S.: Ależ potrzebuje, jak najbardziej, z tą jedynie różnicą, że teraz wygodniej człowiekowi nie wierzyć w nic. Zupełnie. Odkłada te wybory na potem, a potem okazuje się, że jest już za późno. Mi jest naprawdę obojętne w co oni wierzą. Ważne to że zostałem bez pracy. J.:Hmmm. Widać, że kryzys dopadł też twój świat. A można wiedzieć kto jest twoim szefem? S.:Ma na imię Bóg. Jest wyrozumiały, ale jeśli będzie tak dalej chyba mimo wszystko zostanę bez pracy. J.: Oj, to możliwe... Mam pomysł. Porozmawiam o twoim problemie z księdzem. Może ogłosi na Mszy jakieś kazanie, które ci pomoże. Może tak być? S.:Dziękuję. W mojej sytuacji łapię się każdej deski ratunku. J.: W takim razie spotkamy się jutro w tym samym miejscu i o tej samej porze. Będę już bardziej zorientowany w temacie. S.: Ach, nawet nie wiesz jak jestem ci wdzięczny!
spotykasz upersonifikowane cierpienie albo starość albo sumienie - przeprowadź dialog PILNEEEEEEE
Odpowiedź
Dodaj swoją odpowiedź