Nie było źle. Było tragicznie. Wiedziałem o tym od samego początku, od kiedy tylko przyłożyłem ucho do szklanki opartej o drzwi do gabinetu mojego nowego szefa, bynajmniej go nie podsłuchując. Chciałem po prostu sprawdzić, o czym rozmawia z kierownikiem mojego działu, i z jakiej przyczyny ja byłem tam niezbędny. Co ciekawe, pan kierownik chciał szefowi wmówić, że jestem zbędny do funkcjonowania działu. Jak zdołałem wywnioskować w oparciu o brak jakichkolwiek danych (mówili dość cicho, albo ten numer z szklanką to blaga - z drugiej strony, słyszałem jakiś szum - choć mogła to być woda z tej szklanki) szef nieszczególnie go lubił, więc aby przetrwać na moim stanowisku (byłem Szwaczem Podrzędnym naszego działu, do czego się z dumę przyznaję, gdyż jest to nadzwyczaj odpowiedzialna funkcja) postanowiłem, że zdobędę przychylność szefa - a nuż mnie zaproponuje stanowisko tamtego? Pełen nadziei czekałem na zaproszenie do środka. Wszedłszy stwierdziłem, że przyczyną mego oczekiwania nie była niezgoda czy nieprzyjaźń tamtych dwóch, lecz rzecz o wiele bardziej prozaiczna - tamci dwaj, jak widać było wyraźnie dopiero teraz: świetni kumple miast rozmowy ze mną wybrali pierw opróżnienie flaszki wódki, a teraz siedzieli wspólnie na skraju biurka szefa, z rękami zarzuconymi sobie na ramiona. Mina mi zrzedła, ale nie dałem tego po sobie poznać, cały czas się uśmiechając. Nasz szef działu, szwacz nadrzędny (funkcja ta była całkowicie zbędna) był znany z tego, że podsłuchiwał swoich podkomendnych, ale raczej nie usłyszał mojego mamrotania pod nosem o szefie będącym niedorozwiniętą formą prymitywnego rodzaju ameby czy też innego pozbawionego mózgu jednokomórkowca nie posiadającą zgody Boga ani ludzi na istnienie, bo i czemu? Chociaż, jego uszy o średnicy przeszło 7 centymetrów, były zdolne do wszystkiego - tak w każdym razie twierdzili starsi pracownicy. Szef, chwiejąc się rozwiał moje obawy: -Te, hik, nowy, ten, no... Mirek - na imię miałem Andrzej, ale Mirek to nasz kapuś z działu, więc nie miałem uwag - ta, Mirrek, hik - zauważyłem właśnie dwie flaszki wódki (puste) i jedną (prawie pustą) leżące pod stołem, i rękę kierownika sąsiedniego działu podążające w stronę tej tylko prawie pustej, a także wystający zza brzegu biurka 10-centymetrowy fragment jego czerwonego nosa - masz... zadanie. Tak, zadanie. Jak chcesz tu pracowaa...ać - zachwiał się, lądując na podłodze za biurkiem, a sądząc po krzyku, także na panu kierowniku Podstolnym-Pinokio (czemu nie Podbiurkowym, na ten przykład? Pasowałoby wielokroć bardziej). Po chwili wstał i kontynuował - tak. Właśnie to masz zrobić. Tak. Tylko ładnie mi tu! Bo na bruuu-k... hik! -Ale... - próbowałem protestować. - A cichaj mi tam! - machnięciem ręki zbył mnie kierownik. - I jutro ma to być! A bez- znów machnął ręką - się nie pokazuj!! Domyślacie się chyba, że nie ucieszyło mnie wyrzucenie z gabinetu przez Wielką Włochatą Łapę, która pojawiła się za naciśnięciem przez szefa guzika w blacie biurka, a która zdawała sobie nic nie robić z alkoholu na podłodze i pijanych przedstawicieli kadr. WWŁ wyrzuciła mnie na zewnątrz, zostawiając w poczekalni z nieznanym mi zadaniem od którego zależał sens mego istnienia - praca w zakładzie szewskim firmy VECO, tuż przy Dziale Produkcji Tabletek na Ogarnięcie, co dawało mi swobodną możliwość podkradania ich wychodząc z pracy, a także z bolącym od upadku na tyłek z przeszło półtorametrowej wysokości Łapy zadkiem. Musiałem coś zrobić, by zdobyć Przychylność Szefa - marzenie każdego pracownika. Poszedłem więc do pralni, aby kupić oparty na faktach podręcznik p.t. :Jak zdobyć przychylność szefa”. Po zakupieniu lektury zasiadłem w moim ulubionym fotelu i zacząłem czytać: „Ja wczoraj dostałem podwyżkę 1500 zł. Poszliśmy do szefa z całym działem konstrukcji stalowych do szefa. (..) Po 30 min. negocjacji dostaliśmy podwyżki a szef dostał od nas zapewnienie, że będziemy pracować do końca czerwca.”. I to jest właśnie dobry pomysł. Sprawdza się w teorii i w praktyce. Pomysł opierał się na korzyściach obu stron. Jak widać dobro ogółu jest i być powinno dla naszego zwierzchnika najważniejsze. Reasumując, aby zdobyć czyjąś przychylność w jakiejkolwiek sprawie wystarczy mieć jakąś kartę przetargową, która zaważy na decyzji tejże osoby. Wystarczy mieć coś w zamian ... Przerwałem lekturę. Było tragicznie. Nie mogłem zaoferować nic, a stracić mogłem wszystko. Byłem załamany. Podjąłem decyzję: zrobię szefowi buty, i niech mnie zwalnia albo nie! Szef się ucieszył. Dałem mu glany, a on śmiał się jak dziecko. Pomyśleć, że to było takie proste! Wtedy dowiedziałem się, że były to pierwsze glany w jego życiu, Nic dziwnego, że się cieszył. Wniosek: Chcesz mieć szefa po swojej stronie? Kup mu pierwsze glany w jego życiu.
jak zdobyc przychylnosć zwierzchnika narracja pierwszosobowa prosze o szybka odpowiedz
Odpowiedź
Dodaj swoją odpowiedź