Według mnie, dzieci nigdy całkowicie nie będą "własnością rodziców". Po pierwsze - po co? Ja rozumiem. Państwo ble, czerwony ble, trzeba je uchronić. Ale kosztem podejmowania za nie decyzji? Bo z czymże (jeśli nie tym) wiąże się "Dziecko własnością rodziców"? Proszę mnie oświecić. Jeżeli nie nauczymy dzieciaka za młodu podejmowania wyborów to później w wieku dwudziestu lat, będzie pytało "mamusiu, jakie mam założyć skarpetki"? Ale to w najbardziej owocnej wersji. To był przykład nadopiekuńczych rodziców siedzących "Za sterami myśli i pragnień dziecka". Powiedzmy że... Rodzice dzieciaczka nie nadają się by je wychowywać. Bywa tak. Ojciec sączący piwsko na kanapie, a matka malująca cały dzień paznokcie. I co wtedy? Dziecko (ta własność rodziców), ma żyć sama? Przecież to "rodzice mają je wychowywać, nie szkoła!" Czarno widzę przyszłość malucha. Bądźmy szczerzy. Może i rodzice uczą Nas mówić, pisać, kultury osobistej... Ale to w kontaktach z rówieśnikami nabieramy doświadczenia, siły. Szkoła nie tylko wpaja jakieś pro-europejskie dziadostwa. Szkoła ma wielkie plusy dla rozwoju dziecka/młodzieży. Często bywa że rodzice nie interesują się dziećmi. Często ich nie chcą albo dzienna rozmowa ogranicza się "Jak było w szkole?" "ok". Często i dzieci/młodzież nie chcą. Czy naprawdę warto oddać całkowicie dzieci rodzicom? Wydaje mi się że wiele dzieciaków mogłoby poczuć się dotkniętymi decyzjami rodziców. "Bo Wojtuś poszedł 5 lat wcześniej do szkoły niż ja, a mamy tyle samo lat". "Dziś państwo decyduje, min o tym, że każde dziecko musi się kształcić." Obowiązkowo trzeba skończyć szkołę podstawową i gimnazjum. To nie jest dużo. Przy dobrych wiatrach 9 lat. Szkoła średnia jest dobrowolna. "Socjaliści dostrzegają tu zagrożenie- wg nich niesie to za sobą zagrożenia. " Nie jestem socjalistką. W wielu poglądach zgadzam się z UPR, a też dostrzegam zagrożenie. "Twierdzą, że idąc dalej naszym tokiem rozumowania, rodzic może bić dziecko, zabić je, zmusisz do jakiejś pracy." Bez przesady. Chociaż to jest prawdopodobne, jeśli wczuje się w rolę właściciela. "Stąd też bardzo ważne pytanie- jak daleko sięgają te prawa rodziców do decydowania o swoim i za swoje dziecko?" Rodzic długo nie będzie decydował dzieckiem, jeśli ono samo zacznie się buntować. J"akie prawa powinno mieć dziecko, których rodzic nie może ograniczać? I od jakiego wieku, lub jak inaczej określać moment, od którego dziecko staje się dorosłe?[/quote]" Na to się pojawiła świetna odpowiedz którą w pełni popieram "Moim zdaniem w momencie gdy samo potrafi się utrzymać." PS: Byłam na manifestacji odnośnie władzy rodzica nad dzieckiem. Ale mimo wielu chęci, nie przemówiła do mnie.
Rozprawka Jak daleko siega władza rodzicielska bardzo prosze o rozwiazanie
Odpowiedź
Dodaj swoją odpowiedź