To jest dom, który zburzył Jack. To jest punkt, skąd na tamten brzeg chciał przejść Hans (jeden strzał- i szlus) A to jest mur, który Iwan wzniósł. Poczucie winy doskwierało mu widocznie,kiedy wznosił ten mur, bo zastosował skromny, szary beton i pól minowych koncepcję dyskretną. Mur ten (a) nudzi, (b) straszy ponuro. Pod nim kolczasty drut, jak włóczka, którą babunia cerowała skarpetki na pięcie. Lecz drut nie do robótek: wysokie napięcie. Za murem flaga na wietrze się miota, a na niej Cyrkiel w towarzystwie Młota obwieszcza na tle żółci, czerwieni i czerni ziszczenie się snów masonerii. Czujne lornetki Volkspolicji z wież rozglądają się po okolicy: I Wschód, i Zachód przedstawiają widok godny uznania: ni jednego Żyda. Z tych, którzy razem tu żyli i marli, jednych na Zachód pchnął pociąg do Marki, drudzy do Marksa poczuli popęd. Mur nie pozwoli im zejść się z powrotem. Przyjdź pod ten mur, jeśli źle ci tam, gdzie jesteś to próbka tego, jak wygląda kosmiczna przestrzeń, w której życia brak na pewno a jeśli co ginie - to przedmiot. Przyjdź na tę, obojętną na pokój czy wojnę, zakrzepłą wersję albo-albo, tak spokojnie przecinającą dzielnicę, gdzie w pustce pustka odbita, jak w pękniętym lustrze. Dzień tu smutny. Po nocach reflektorów światło przecina duszne powietrze i łatwo wykazuje, że jeśli ktoś tu krzyknął znów, to nie z przyczyny złych snów. Bowiem sny nie są tutaj takie złe: najwyżej mokre od krwi kogoś jak ty, kto próbował samotnie włóczyć się gdzie nie trzeba, po czym w jego głowie sny zastąpiono ołowiem. Przyjdź pod ten mur, wydanie i lepsze, i nowsze murów rzymskich czy chińskich: ich starte trzonowce zazdroszczą kłom stalowym, które mierząc w niebo, błyszczą, świeżo obmyte z krwi twego bliźniego. Świergot ptaka wdzięczniejszą byłby kołysanką. Lecz jeśli masz coś przeciwko skrobankom (lub konowałom, którym słono trzeba płacić), przyjdź pod ten mur- popatrzeć.
Mirosław Czyżykiewicz "Melodia muru berlińskiego", Ich kann auch ohne dich" Killerpilze. Giving In"