Dzisiejszy dzień z całą pewnościa przejdzie do historii jako jeden z najsmutniejszych i najstraszniejszych dni w historii świata, a przede wszystkim Polski. Około 9 rano zostałam gwałtownie obudzona przez mamę, która wybudziła mnie słowami: "Wstawaj, samolot się rozbił! Prezydent nie żyje!". W pierszej chwili zaspana pomyślałam, że co mnie obchodzi jakiś prezydent, przeciez musze odespać ciężki tydzień. Jednak po krótkiej chwili zrozumiałam co sie stało i przeszył mnie gwałtowny, zimny dreszcz. Wyskoczyłam z łóżka i usiadłam przed telewizorem. Okazało się, że rozbił się samolot z polską delegacją rządową lecący na uroczystości 70 rocznicy obchodów zbrodni katyńskiej. Cóż za nie fart.... Dokładnie w 70 lat po tamtej ranie zadanej Polsce, otrzymujemy kolejny cios. Byłam w szoku słuchając wiadomości. Wciąż nie dochodziło do mnie to, co sie stało. Miałam nadzieję, że to tylko taki żart i za chwilę pokażą naszego prezydenta jak przemawia w lesie Katyńskim. Niestety to nie był żart. Liczby osób, które leciały tym samolotem, co chwilę się zmieniały. Ta niepewność, strach i nadzieja, że może ktoś sie uratował... Ku ogólnej rozpaczy, w końcu podali, że tym samolotem leciało 96 osób i nikt nei przeżył. Sparaliżował mnie strach, wciąż nie chciałam dopuścić do siebie tej mysli... Tutaj nie chodziło o prezydenta, lecz o tych wszystkich ludzi.... Pierwsza Damę, parlamentarzystów, dowódców wojskowych, osoby znane w kraju oraz o tych "mniejszych": rodziny katyńskie i załogę samolotu. Nie tak wyobrażałam sobie tą sobotę. Zapewne, gdyby nie ta katastrofa nie wiedziałabym nawet, że prezydent był w Katyniu. Cały dzień spędziłam przed telewizorem słuchając coraz to nowych informacji na temat katastrofy. Gdy pokazali szczątki samolotu ogarnęła mnie rozpacz i ból, jakbym straciła tam kogoś bardzo bliskiego. Dzisiaj nic nei było takie jak normalnie.... Jedzenie nie miało smaku, niebo było szare i brzydkie, tylko ludzie inni... Tacy zmartwieni lecz mili dla siebie. Dało sie wyczuć, że każdy z nich jest częścią społeczeństwa, a nie anonimową osobą z tłumu. Mam nadzieję, że to zjednoczy Polaków, uczyni ich milszych dla siebie nie tylko na chwilę lecz na zawsze. Dopiero wieczorem, gdy emocje trochę opadły, dotarło do mnie, co sie stało. Rozpłakałam się. Musiałam wyrzucić to jakos z siebie. Płakałam bardzo długo. To wydarzenie dało chyba każdemu do myślenia o kruchości ludzkiego życia, lecz ja myślałam o czymś jeszcze, o tym, że wszyscy jesteśmy świadkami historii i choć może zazwyczaj tego nie odczuwamy, warto rozglądać się dookoła bo to my tworzymy historię. Chciałabym sie jutro obudzić i dowiedzieć się, że to wszystko było tylko snem... długim koszmarem...
10 kwietnia 2010r.o godzinie 8.56 rozbił się samolot tu 154 lecący do smoleńska na uroczystości 70 rocznicy mordu katyńskiego.Leciała nim para prezydencka wraz z przedstawicielami parlamentu. Zgineło 96 osób w tym 8 z załogi samolotu. Prawdopodobnie przyczyną był błąd pilota, który lądował bez porozumienia z wieżą kontrolną. Władze w Polsce objął marszałek sejmu Bronisław Komorowski który ogłosił 7 dniową żałobe. Polacy gromadzili się przed pałacem prezydenckim aby oddac hołd ofiarą tragedii.Trumna z ciałem prezydenta powrociła do kraju w niedziele, a z ciałem pierwszej damy we wtorek. Para prezydencka spocznie na Wawelu. Wybrałam do opisania tą katastrofe, ponieważ myśle że ma ona wielki wpływ na dzisiejszą Polskę. Dopiero po tym wydarzeniu została przyblizona nam dokładnie zbrodnia katyńska sprzed 70 laty.Prezydent był patriotą który chciał nas nauczyć miłości do polski i pamięci o Katyniu.Stał się dla mnie bohaterem który na zawsze zostanie w naszych sercach.