Wiem strasznie dużo tego . . . ale poczytaj . . . ja trochę przeczytałam, ciekawie jest tu opisane . . . mam nadzieje że coś wybierzesz ;-) Władysław Hasior był jednym z najbardziej niezwykłych artystów tworzących w Polsce w drugiej połowie XX wieku. Jego unikalna sztuka zrywająca z utartymi kanonami estetycznymi, odrzucając tradycyjne środki wypowiedzi plastycznej łączy w sobie elementy rzeźby, malarstwa i tkaniny tworząc nową, łatwo rozpoznawalną, charakterystyczną jakość. Hasior po debiucie na początku lat sześćdziesiątych szybko wszedł w, najpierw polski, a później międzynarodowy obieg sztuki. Jego kariera nabrała przyśpieszenia po retrospektywnej wystawie w „Zachęcie” w 1966, dwa lata później wystawiał w słynnym sztokholmskim Moderna Museet, a w 1970 roku reprezentował, z Józefem Szajną, Polskę na XXXV Biennale weneckim. W 1975 roku - w ankiecie polskiej sekcji Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków Sztuki - uznano Hasiora (wraz z Tadeuszem Brzozowskim) za najważniejszego działającego po wojnie w Polsce twórcę. Trzydzieści lat później w ankiecie przeprowadzonej przez miesięcznik Art&Business znalazł się na pierwszym miejscu w kategorii „artysta niesłusznie zapomniany”. Życie Hasiora, tak jak i jego twórczość, pełne było paradoksów, przypadków i zdarzeń, które często, wbrew woli artysty interpretowano na jego niekorzyść. Jego sztuka poruszała, budziła skrajne, emocjonalne reakcje, od negacji po uwielbienie. Osiągnął wiele jak na artystę tworzącego w PRL-u: dużo podróżował, wystawiał w prestiżowych galeriach, realizował wielkie zamówienia, stawiał pomniki. Jednak aktywnie uczestnicząc w ważnych wydarzeniach w świecie sztuki żył jakby na uboczu w Zakopanem. Walcząc o godne miejsce dla kolekcji swoich dzieł nie przystąpił do bojkotu oficjalnej władzy w stanie wojennym, za co spotkała go środowiskowa anatema. Po roku 1989 traktowano Hasiora jako twórcę niewygodnego, kojarzonego z minionym reżimem. Artysta dalej kreował swój świat, komponując ze skrawków, śmieci i niepotrzebnych nikomu przedmiotów asamblaże, sztandary, kapliczki. Pozostał do końca sobą, najchętniej przebywając w swojej zakopiańskiej galerii. Nigdy zresztą nie był kosmopolitą. W latach dziewięćdziesiątych zmienił się też odbiór jego sztuki. To co w dziełach „zakopiańczyka” jeszcze niedawno bulwersowało i szokowało, oglądane w kontekście dokonań współcześnie tworzących artystów przestało prowokować, drażnić i niestety interesować. Władysław Hasior urodził się w Nowym Sączu 14 maja 1928 roku. Zmarł po długiej chorobie 14 lipca 1999 roku w krakowskim szpitalu. W latach 1947-1952 uczył się w Państwowym Liceum Technik Plastycznych w Zakopanem zwanym popularnie „szkołą Kenara”. W 1952 roku rozpoczął studia w warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, które ukończył sześć lat później pracą dyplomową u prof. Mariana Wnuka - zrealizował 14 ceramicznych stacji Męki Pańskiej dla kościoła św. Kazimierza w Nowym Sączu. W 1957 podjął pracę nauczyciela w zakopiańskiej „Kenarówce”, gdzie kształcił niejedno pokolenie młodych adeptów sztuki. Po uzyskaniu stypendium od rządu francuskiego wyruszył w podróż do Francji i Włoch (1959-60) podczas której poznał m.in. Ossipa Zadkina. Doświadczenie to oraz kontakty z surrealistami dało mu siłę do pokonywania ograniczeń gatunkowych i formalnych. W drugiej połowie lat pięćdziesiątych Hasior tworzy pierwsze asamblaże, które przypominały trochę egzotyczne totemy i afrykańskie maski (m.in. Wdowę i Czarownika). Te surrealizujące obiekty, będące zestawieniem „przedmiotów znalezionych” stały się zapowiedzią drogi, którą będzie podążał przez całe życie. Twórczość Hasiora zawsze sprawiała kłopot krytykom sztuki. Mieli problem z przypisaniem jej do któregoś z -izmów. Widzieli w niej pop-art., dadaizm, surrealizm, wpływy prymitywu przetworzonego przez sztukę współczesną i symbolizm. To wszystko skojarzone ze sztuką ludową i ikonografią religijną. On sam odżegnywał się od wszelkich formalnych przyporządkowań. Mówił: Próbowano mnie ochrzcić polskim specjalistą od pop-artu. Nie była to i nie jest dla mnie żadna satysfakcja. Moja twórczość nie wyrosła z pop-artu ale ze sztuki ludowej, magicznych totemów różnych kultur, między innymi także kultury chrześcijańskiej, oraz z konkretnych, dobrze nam znanych i uzasadnionych niepokojów, lęków i obsesji dnia dzisiejszego. Artystę inspirował kulturowy śmietnik. O ile amerykański i zachodnio-europejski pop-art. penetrował „śmietnik wielkiego miasta”, świat reklamy, kina, ilustrowanych tygodników, Hasior swój arsenał środków wyrazu wywodził z Podhala, ludowej tradycji małych miasteczek, wsi, cmentarzy i jarmarków. Wykorzystywał rekwizyty codzienności, rzeczy zużyte, niepotrzebne, naznaczone pospolitością i biedą: połamane sztućce, części mechanizmów, narzędzi, stare zabawki, lalki, gipsowe i drewniane figurki, dziecinne wózki, szklane naczynia, kości, futro. Sięgał po manekiny, kiczowate oleodruki, świętych z porcelany, papierowe i plastikowe kwiaty, trumienne ozdoby. Używał tkanin: aksamitu, adamaszku, atłasu i różnorodnych krawieckich dodatków: wstążek, frędzli, kokardek i koralików. Przedmioty te zestawiał ze sobą tworząc zaskakujące konfiguracje, pełne nowych znaczeń i metafor. Kompozycje Hasiora osiągają przy tym magiczny wymiar, stając się obiektem adoracji o quasi-religijnym charakterze. Widoczne jest to najbardziej w sztandarach, które powstawały od połowy lat sześćdziesiątych. Formą nawiązują one do kościelnych feretronów obnoszonych podczas religijnych procesji i archaicznych chorągwi bojowych. Monumentalne i kolorystycznie wyrafinowane sztandary odwołują się do mocno zakorzenionej w świadomości Polaków tradycji religijnej i historycznej. Artysta kilkakrotnie urządzał procesje-pochody, podczas których odświętnie ubrani strażacy czy górale nosili te „bluźniercze” przedmioty kultu po podhalańskich łąkach i pastwiskach. Hasior był twórcą znakomitych pomników i rzeźb plenerowych. Uważał, że dają one rzeźbiarzowi możliwość najpełniejszej wypowiedzi artystycznej. W realizacjach tych fascynuje łączenie żywiołów: ziemi, wody, wiatru i ognia. W 1966 stawia pod Czorsztynem nigdy nie ukończony monument Poległym w walce o utrwalenie władzy ludowej na Podhalu nazywany też Żelaznymi Organami. W pierwotnym założeniu miał to być pomnik „grający”. Planowano zainstalowanie na nim żelaznych piszczałek dźwięczących w porywach wiatru. Zamierzenia tego nie zrealizowano, a zardzewiały, zniszczony i „niepoprawny” ideologicznie pomnik straszy do dziś. Artysta w kilku działaniach zastosował wymyślony przez siebie sposób odlewania rzeźb. Do wykopanej w ziemi i zazbrojonej formy wlewał beton. Po jego zastygnięciu wydobywał ekspresyjny odlew o bardzo zróżnicowanej fakturze. Tak wykonane obiekty zapłonęły w 1969 roku w Montevideo (Golgota), w trzy lata później w duńskiej Louisianie (Płonąca Pieta) i w Sodertajle pod Sztokholmem (Słoneczny Rydwan). Na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych realizuje jeszcze projekty dla Szczecina (Ogniste ptaki) i Koszalina (Tym, co walczyli o polskość i wolność ziem Pomorza). Niestety innych pomników nie udało się Hasiorowi wykonać. Kontrowersyjne koncepcje twórcy rozmijały się z oczekiwaniami decydentów, a kryzys ekonomiczny nie pomagał w finalizowaniu kosztownych pomysłów. Szczególnie szkoda niezrealizowanych projektów, w których głównym tworzywem miało być szkło np. Tym, co w morzu czy Pomordowanym profesorom UJ. Władysław Hasior bardzo wnikliwie obserwował otaczającą go rzeczywistość, którą analizował i interpretował. Przeżył wojnę, okres dorastania twórcy przypadł na trudne lata powojenne. To mocno wryło się w jego pamięć i zadecydowało o tematyce wielu późniejszych prac. Przez cały okres twórczości fascynował go obrzęd religijny i mitologia chrześcijańska, którą w swoisty dla siebie sposób komentował świadomie balansując na obrzeżach kiczu. Wiele czerpał z folkloru i prowincjonalnej obyczajowości odbieranej w kontekście zachodzących w świecie przemian. Kompozycje artysty układają się w rodzaj osobistej kroniki zachowań, obsesji, marzeń i przeżyć polskiego społeczeństwa drugiej połowy XX wieku. Metaforyczne wizje „Mistrza”, mimo że tak mocno osadzone w polskim kontekście były dobrze przyjmowane przez odbiorców z różnych kultur. Udało mu się bowiem połączyć lokalność z tym, co uniwersalne w intrygującej refleksji nad dobrem i złem. Hasior był też artystą dowcipnym, wykorzystującym w swoich pracach nieco „czarne”, galicyjskie poczucie humoru. Sztuka Władysława Hasiora oglądana dziś nie wzbudza już takich emocji jak kiedyś, kiedy jej autora nazywano heretykiem i bluźniercą, nadal jednak intryguje i zaciekawia. Obcowanie z nią to doświadczenie obecności uwolnionej wyobraźni, magii i tajemnicy tworzenia. Artysta nie daje łatwych odpowiedzi - zadaje pytania, zawsze poważne, bo dotyczące spraw ostatecznych i wiecznych. Choć z dzisiejszej perspektywy dzieła Hasiora wydają się dosyć „grzeczne” są świadectwem nonkonformizmu i wielkiej pasji twórcy w dążeniu do prawdy i autentyzmu w sztuce. Dorobek Hasiora to kilka tysięcy dzieł w kolekcjach muzealnych i prywatnych w Polsce i za granicą. Artysta miał nonszalancki stosunek do stworzonych przez siebie prac. Wiele z nich uległo zniszczeniu z powodu nietrwałości użytych materiałów, niektóre sam twórca wielokrotnie przerabiał nadając im inną formę, a nawet tytuł. Największy zbiór dzieł Władysława Hasiora znajduje się w Muzeum Tatrzańskim w Zakopanem, w miejscu gdzie od 1984 roku mieszkał i tworzył (dawnej Leżakarni). Zawiera on 240 eksponatów przestrzennych i 260 rysunkowych. Druga, co do wielkości kolekcja prac artysty znajduje się w Gorzowie Wielkopolskim i jest własnością Miejskiego Ośrodka Sztuki. Liczy 31 dzieł, w tym 4 sztandary. Najwcześniejsza praca to Czarne Wodospady z 1970 roku, a jako ostatnią zakupiono Kapliczkę Błękitnej Nadziei datowaną na rok 1992. Większość asamblaży z gorzowskiej kolekcji powstała w latach osiemdziesiątych XX wieku. Jest to zestaw tematycznie różnorodny, reprezentujący większość obszarów znaczeniowych, po których Hasior się poruszał. Znajdziemy tu kompozycje inspirowane prowincjonalną obrzędowością i religią: Raj, Ostatni zachód słońca, Pęknięte niebo, Obraz pobożny, prace dotykające tematu wojny: Napad na Arkadię, Dzieciom Zamojszczyzny, ironiczne: Dama kurortu, Prelegent, Don Juan, Negocjator czy gorzki i sarkastyczny Autoportret z chandrą. Gorzowska kolekcja powstała dzięki pasji Jerzego Gąsiorka, wieloletniego dyrektora Biura Wystaw Artystycznych w Gorzowie Wielkopolskim, wielkiego admiratora twórczości Władysława Hasiora.
Analiza wybranego dzieła Władysława Hasiora.
Analiza wybranego dzieła Władysława Hasiora....