rzyjęcie chrztu przez książąt polskich zaczęło dawać im korzyści najwcześniej w polityce zewnętrznej. Było to zresztą jednym z głównych celów Mieszka I. Ówczesny świat dzielił się na kilka stref. W skład każdej z nich wchodziło wiele krajów, które łączyły wspólne pojęcia religijne, polityczne, prawne. Europa zachodnia i środkowa tworzyła strefę oddziaływania Kościoła rzymskiego. Nie było w niej miejsca na kraje nie uznające łacińskiego chrześcijaństwa. Ziemie ludów pogańskich były tu dla Kościoła terenami misji poprzedzanej mieczami chrześcijańskich feudałów. Pewne zasady współżycia społecznego, które wytworzyły się na Zachodzie i obowiązywały na ogół w stosunkach między panami chrześcijańskimi, traciły wszelką moc wobec pogan. Tych można było do woli oszukiwać, rabować, mordować - i nie tylko nie było to uważane za grzech, ale przeciwnie, bywało tytułem do dumy. Pogan bowiem traktowano jak zwierzęta. I nie myślmy, że tyczyło to tylko ludu słowiańskiego, że była to jedynie właściwa ustrojowi feudalnemu pogarda i obojętność możnych wobec niewolników. Nie! Tak samo możny pan słowiański, ba! - nawet książę, nie był w oczach Zachodu człowiekiem, dopóki nie stał się chrześcijaninem. Ograniczmy się do jednego, ale wymownego przykładu. Oto w początkach drugiej połowy X wieku wschodnimi terenami Niemiec zarządzał margrabia Gero. Był to jeden z najpotężniejszych feudałów niemieckich i dostojników cesarstwa. Jak wielu ówczesnych ludzi odznaczał się on wielką pobożnością, a może nawet przewyższał pod tym względem przeciętnych swoich współczesnych. Na parę lat przed śmiercią zrezygnował bowiem z wszelkich świeckich dostojeństw, zrzekł się rządów w swej marchii, w której był niemal udzielnym księciem, i poświęcił resztę życia wyłącznie czynom pobożnym. Odbył pielgrzymkę do Rzymu, gdzie - jak pisze kronikarz - „złożył swą broń zwycięską przed ołtarzem pierwszego z apostołów, św. Piotra. Otrzymawszy następnie od władcy apostolskiego ramię świętego Cyriaka, oddał się w służbę Bogu wraz z całym majątkiem. Po powrocie do kraju wybudował klasztor w gaju noszącym nazwę od jego imienia i ustanowił jego ksienią wdowę po swoim synu, Jadwigę, która poprzednio przywdziała welon zakonny, a teraz otrzymała sakrę od biskupa...”1 Ten to sławny w całych Niemczech wódz, czczony jako „obrońca ojczyzny”, szanowany przez papieża, pobożny tak, że życie kończył w klasztorze, zapisał się w dziejach Słowian następującą historią. Podejrzewając, że szykuje się poważniejsze powstanie słowiańskie przeciw bezlitosnemu uciskowi niemieckiemu, margrabia Gero uciekł się do podstępu. Zaprosił mianowicie na ucztę trzydziestu książąt słowiańskich, spoił ich winem, a następnie kazał swym ludziom wymordować. „Uczta Gerona” przeszła do historii jako symbol stosunku agresywnego feudalizmu niemieckiego do Słowian. No cóż, może ktoś przypuszczać, że był to pojedynczy wybryk i że może późniejsza pobożność margrabiego była właśnie pokutą za tę zbrodnię. Nie, mili Czytelnicy! O to właśnie chodzi, że przedstawionego wypadku nikt nie uważał za zbrodnię. Gero cieszył się jak najlepszą opinią i poważaniem nie tylko w kołach rycerskich, ale i kościelnych. Biskup Thietmar wystawia mu świetne świadectwo, nazywając go wielkim człowiekiem. O samej „uczcie Gerona” pisze mnich Widukind nieomal z pochwałą, a w każdym razie uważa postępowanie margrabiego za rzecz najzupełniej naturalną i dozwoloną. Nie potrzebował więc Gero pokutować za postępek, którego ówczesny świat chrześcijański bynajmniej nie uważał za zbrodnię ani nawet za czyn godny nagany. Mieszkowi I mogły być obojętne zarówno zbrodnie Gerona, jak cała w ogóle chrześcijańska Europa, dopóki nie potrzebował się z nią stykać. Kiedy jednak rozszerzył państwo Polan, podporządkowując sobie sąsiednie ziemie słowiańskie, granice jego terytorium zetknęły się z chrześcijańskimi już formalnie Czechami i zbliżyły się bardzo do ziem podległych panom niemieckim. Od świata zachodniego nie można było uciec. Wybór był prosty: albo stać się prędzej czy później obiektem napaści potężnych sąsiadów, którym nie można będzie przeciwstawić wystarczającej do obrony siły, albo wziąć samemu czynny udział w polityce europejskiej. Mieszko, jak wiadomo, nie wahał się, wybrał prędko tę drugą perspektywę. Aktem wyboru było właśnie przyjęcie chrześcijaństwa. Chrzest umożliwił przede wszystkim zawieranie układów i w ogóle kontakty z władcami chrześcijańskimi. Nie znaczy to, żeby przedtem nie istniały żadne stosunki między Mieszkiem I a chrześcijańskimi państwami. Te ostatnie nie mogły oczywiście prowadzić zupełnie nieprzejednanej polityki wobec pogan, jeśli ci przedstawiali sobą jakieś znaczenie polityczne. Wiemy, że wysyłała Europa chrześcijańska poselstwa do pogańskiej jeszcze Rusi, prowadziła z nią rozmowy i zawierała porozumienia. Podobne fakty można zaobserwować i w stosunkach między Niemcami a znacznie słabszymi niż Ruś i Polska państewkami Słowiańszczyzny połabskiej. Mieszko I także zresztą porozumiał się z Czechami, zanim jeszcze przyjął chrzest. „Uczta Gerona” pokazuje nam jednak, co warte były w oczach chrześcijan Zachodu umowy z poganami. Poza tym rozmawiali z książętami pogańskimi ci tylko, którzy musieli: sąsiadujący z nimi książęta pomniejszego kalibru i wschodni panowie niemieccy. Dostęp do tych, którzy rzeczywiście kierowali polityką europejską, do takich osobistości jak cesarz i papież, był dla pogańskiego księcia zamknięty. Chrzest przeszkodę tę usunął i Mieszko zaczął zaraz skwapliwie z tego korzystać. Od pierwszej chwili nawiązał zwłaszcza bezpośrednie kontakty z papiestwem, dzięki którym - jak już wiemy - zdołał rozwiązać po swej myśli sprawę misji. Kontakty te nie ograniczyły się do pierwszych lat po chrzcie. Podtrzymywał je książę polski i nadal bardzo pieczołowicie. Istnieje późniejsza tradycja, że gdy Mieszko, zmuszony koniecznościami politycznymi, wyprawiał na dwór cesarski swego małoletniego jeszcze syna Bolesława jako zakładnika, posłał jednocześnie do Rzymu pukiel włosów chłopca, prosząc papieża o czuwanie nad jego losem. Historia ta jest może wymyślona. Źródła pewniejsze nic nie wiedzą o tym, by cesarz żądał od Mieszka syna jako zakładnika. Z drugiej strony pobyt młodego Bolesława na dworze cesarskim nie byłby niczym dziwnym. Należało do ówczesnej tradycji rycerskiej wychowywanie młodych książąt na obcych dworach. Była to okazja do nauki i do nawiązania wielu pożytecznych kontaktów. Skorzystanie z niej byłoby zupełnie w duchu polityki Mieszka. A w takim razie i wiadomości o owym puklu włosów przesłanym papieżowi nie należy kategorycznie odrzucać. Mamy jednak lepszy i zupełnie pewny dowód utrzymywania przez Mieszka stosunków z papiestwem także w późniejszym okresie jego panowania. Zachowała się mianowicie z tych czasów treść następującego dokumentu: „Dagome... i Oda... i synowie ich Mieszko i Lambert... nadali świętemu Piotrowi w całości jedno państwo, które zwie się Schignesne...”2 Dagome - to drugie imię Mieszka I, przez wielu historyków uważane za jego imię chrzestne podane w zniekształconej pisowni, naszym zdaniem zaś pierwotne, pod którym książę polski występował przed chrztem. Oda jest jego żoną, którą pojął po śmierci Dobrawki, około roku 980. Schignesne - to zniekształcenie nazwy Gniezna. A zatem przytoczony dokument stwierdza nadanie przez Mieszka jego państwa papiestwu. Nie wiadomo dokładnie, co o tym sądzić. Jest rzeczą raczej pewną, że nie oznaczało to uznania politycznej zwierzchności papiestwa, które było wtedy jeszcze bardzo słabe i od nikogo tego rodzaju aktów nie wymagało. Chodzi tu najprawdopodobniej o jakieś sprawy kościelne. Być może jest to właśnie wyraz starań Mieszka o uzależnienie biskupstwa polskiego bezpośrednio od papieża, o czym wspominaliśmy w poprzednim rozdziale.3 O cokolwiek by tu jednak chodziło, dokument ten jest dowodem ożywionych stosunków między Polską a Rzymem także w ostatnich latach rządów Mieszka I. Kontakty te były bezpośrednie. Książę polski pertraktując z papieżem nie uciekał się do pośrednictwa cesarskiego. Wszakże i cesarz nie był obcą dla Mieszka osobą. Niewiele czasu minęło od chrztu, gdy Mieszko zajął wysokie miejsce w hierarchii cesarstwa i był określany jako „przyjaciel cesarski”. (...) W bezpośrednim starciu zbrojnym potrafił pokazać, że jest silniejszy od Hodona. Chrzest bowiem Mieszka nie zabezpieczył go całkowicie przed napadami ze strony panów niemieckich. Kiedy jednak w roku 972 margrabia Hodo najechał ziemie Mieszka, nie dość, że poniósł klęskę, ale naraził się na niezadowolenie cesarza, który nakazał mu przerwać natychmiast działania wojenne. Był to jeden z pierwszych sukcesów polityki Mieszka. W analogicznym wypadku, gdyby chodziło o walkę z księciem pogańskim, margrabia dostałby pomoc innych panów niemieckich i poparcie cesarskie. Przeciw ochrzczonemu Mieszkowi taka solidarność nie wiązała już tych książąt. Cesarz nakazywał natomiast panom niemieckim, aby wspomagali Mieszka przeciw pogańskim Wieletom.
Scharakteryzuj stosunki państwa piastowskiego z ludami pogańskimi
Odpowiedź
Dodaj swoją odpowiedź