Moje spotkanie z UFO;] -opowiadanie;p pliss..;**

Moje spotkanie z UFO;] -opowiadanie;p pliss..;**
Odpowiedź

Była zimna, letnia noc. Niebo było zachmurzone, padał deszcz, wiał silny wiatr. Noc jak noc- wydawała się normalna i nie przypuszczałabym nawet, że może zdarzyć się coś dziwnego, nadzwyczajnego. Razem z grupką przyjaciół spędziliśmy tę część doby bawiąc się i śpiewając przy ognisku. Przemoknięcia, ale zadowoleni i szczęśliwi z życia nie zwracaliśmy uwagi na tak okropną pogodę. W końcu był to pierwszy dzień wakacji. Wolne od szkoły, żadnych zadań domowych, sprawdzianów. Jednak pewna myśl nie dawała mi spokoju, sama nie wiem co to dokładnie było. Potrzebowałam ciszy, musiałam poukładać sobie myśli, bo głowa pękała mi od nieładu. Postanowiłam sie wybrać na spacer i to w dodatku sama, biorąc pod uwagę okoliczności, żaden mądry człowiek nie robiłby tego. Późna godzina, w pobliżu ciemny i mroczny las, brzydka pogoda i ta tajemnicza aura. Zdecydowałam się. Oznajmiłam, że chcę być sama i ruszyłam przed siebie. Na uszy założyłam słuchawki od MP4, po czym włączyłam spokojną muzykę. Szłam tak nie wiem ile... Godzinę czy dwie, aż zdałam sobie sprawę, że wkroczyła głęboko w las. Ogarnął mnie strach... panika... Przez całą drogę byłam zamyślona i nie wiedziałam skąd przyszłam. Zaczęłam chodzić w kółko i nasłuchiwać, czy czasem z którejś strony nie słychać śmiechu przyjaciół. Nic nie usłyszałam... W koło panowała dołująca cisza, słyszałam jedynie swój oddech i szybkie bicie serca. Nagle krzaki i drzewa przede mną zaczęły sie poruszać, a wiatr już jakiś pewien czas temu ustał. Po plecach przeszedł m dreszcz. Zrobiłam coś, czego teraz bardzo żałuję. Odwróciłam się i zaczęłam biec. Potknęłam się o coś i się wywróciłam. Pospiesznie wstałam i poczułam czyjś zimny oddech na szyi. Moje ciało odmówiło posłuszeństwa, poczułam się jak sparaliżowana, nie mogłam się ruszyć, a oczy zalały mi się łzami. Jednak znalazłam w sobie siłę i zaczęłam biec. Na oślep. Byle jak najdalej... żeby uciec od tego kogoś lub czegoś. Po zatrzymaniu się ogarnęła mnie cisza, a wtedy poczułam coś w rodzaju ręki na moim ramieniu, to nie był człowiek... Jakaś istota pozaziemska. Obróciła mnie twarzą do siebie. Zaczęłam piszczeć. To "coś" w ogóle nie przypominało człowieka. Fakt, maiło ręce i nogi. Było nagie, nie miało uszu, ust, nosa, a nawet oczu. Zamiast gałek ocznych były tylko wklęsłe otwory z czarnym wnętrzem... niczym ciemny tunel bez końca. To wszystko działo się tak szybko, gdy nagle ta istota dotknęła mojego policzka. Poczułam przeszywający, ogromny ból... zemdlałam... Ogarnął mnie błogi spokój. Ocknęłam się leżąc przy ognisku. Był już dzień- piękny i ciepły. Moi znajomi patrzyli na mnie jak ja owej nocy na tę istotę. Zaczęły się pytania, nie chciałam na nie odpowiadać. Z chęcią poszłabym na spacer, ale jakoś nie miałam ochoty... Przypominając sobie tę noc... Chciałam uwierzyć, że to tylko sen- po prostu koszmar! ...ale nie, to się stało naprawdę. Opowiedzieli mi, jak znaleźli mnie nieprzytomną pośrodku lasu. Nie słuchałam ich dokładnie, więc nie pamiętam reszty tej historyjki... Została mi również "pamiątka" po tym spotkaniu... Co noc się budzę z przerażającym bólem i łapię się za policzek. ...nie mogę spać...

Noc była chłodna,ale nie przeszkadzało to Arturowi. Na niebie świeciło pęłno gwiazd i blady księżyc,który oświetlał ulubione miejsce Artura. Było to nie wielkie wzniesienie porośniete trawą i pozbawione jakich kolwiek drzew.Tutaj rozłożył swój teleskop i usiadł na ziemię.Aparat miał zawieszony na szyi specjalnym,czarnym paskiem.Z kieszeni wyją paczke maślanych ciastek,żeby od czasu do czasu coś przegryśc.Takie ciastka mozna kupić w każdym sklepie za 1.60zł.Wiedział,że wypatrywanie UFO wymaga cierpliwości.Teraz wystarczyło tylko poczekać.Przez teleskop obserwował niebo starając się nie przeoczyć żadnego punktu,który wskazywał by na to,że może to być statek kosmiczny.Był pewien,że tej nocy ujży na niebie UFO i będzie mógł zrobić zdjęcie.Artur miał kilka własnych teorii na to dlaczego odwiedzają nas kosmici.Jedna z nich głosiła,że chcą nas dobrze zbadać i jak najwięcej się o nas dowiedzieć i dopiero kiedy będą pewni,że nic im z naszej strony nie zagraża bedą w stanie się ujawnić w całej okazałosci a nie tylko na niebie przez pare sekund i to w statku kosmicznym. Dla tego zdarzaja się porwania przez ksmitów,ale w dobrych intencjach.Nie robią krzywdy ludziom.Po badaniu,który żaden człowiek nie wie jak przechodzi odstawiają porwanego na ziemię zdrowego i czasem zdaża się,że pamietają oni co nieco z tego wydarzenia. Artur miał zaszczyt porozmawiać z ofiarą porwania przez UFO.Był to Bartek Skrzynecki,któremu nikt nie wierzył,że miał bliskie spotkanie z UFO. Bartek miał również wszczepiony implant(tak przynajmniej uważał)pod prawym uchem.Artur znalazł Bartka poprzez gazetę,w której to Bartek wypowiedział się o swoim porwaniu.W tedy Artur zapragnął porozmawiać ze Skrzyneckim na osobności.Gdy znalazł jego adres zamieszkania rozmowa przebiegała nastepująco: -Kiedy zorientował się pan,że został porwany przez UFO? -Najpierw poczułem coś pod skórą.Miałem to pod prawym uchem i wiem,że w czesniej tego nie było.Zorientowałem się,że mam to z samego rana i w tedy poszedłem z tym do lekarza.On twierdził,że nie wie co to jest.Zacząłem szukać po książkach,gazetach i internecie co to może być?W tedy spotkałem się z implantem.Byłem pewny,że to to, i że wszczepili mi go kosmici.Szczerze mówiąc przeraziłem się tym.Moje obawy potwierdziły się kiedy w nocy wrócili.Z drugiego spotkania zapamiętałem jedynie mocne światło,ciepło,bełkoczące odgłosy i przez ułamek sekundy widziałem twarz,ale jak przez mgłe.Nie potrafie jej opisać. Artur zapamietał ta rozmowę bardzo dobrze.Teraz z Bartkiem jest wszystko w porządku i nie chce usówać implanta. Po co go wszczepili?Bartek jest przekonany,że go badają.Już się tego ni boi. *** Artur obserwował już niebo trzy godziny i nic nie dostrzegał.Nic nie wskazywało na to,że UFO ma się pojawić.Ale nie tracił nadziei.Wiedział,że się w końcu pojawi bo dzisiaj była ta szczególna noc(która jest tylko co dwa tygodnie). Maślane ciastka skończyły mu się już,ale nie był głodny.Jedynie napił by się czegoś,ale jeśli trzeba bedzie to poczeka do samego rana.Zmęczony obserwowaniem nieba przez teleskop postanowił,że się położy na trawie.Tak też można wypatrywać UFO.Patrząc na gwiazdy przypominał sobie jak kiedyś matka mu opoiadała,że są to miliony świetlików pzryklejonych do nieba.Mówiła,że specjalni ludzie je łapali do słoika i potem unosząc otwarty słoik w górę przyklejały się prosto do nieba.Kiedy odkrył prawdę?Tego nie pamiętał,ale było to gdzieś w podstawówce.Nagle zauwarzył na niebie dziwne,jakby spadajace światło. Spadająca gwiazda?-pomyślał i postanowił się temu przyjrzec przez teleskop. Teraz zauwarzył,że nie jest to spadajacą gwiazda,tylko jakiś obiekt. Tak! To kosmiczny statek...ale zaraz...wygląda na to,że się pali i ...spada na ziemie. Artur oderwał oczy od teleskopu i nie wierzył w to co widzi.Statek był coraz bliżej ziemi i wyglądało na to,że spadnie gdzieś nie daleko niego.Wrzeszcie usłyszał chuk przypominający wystrzał armaty rozniesiony przez echo i zobaczył zamiast ognia kupe dymu.Przez chwilę stał osłupiały i zszokowany.Zastanawiał się, czy to co widzi aby na pewno jest prawdziwe.Po pewnym czasie dym w końcu się ulotnił i nastała cisza jaka była przed wypadkiem.Artur złożył teleskop i postanowił pójść w miejsce wypadku.Po paru metrach stwierdził,że tajemniczy statek w cale nie spadł tak blisko jak myślał,ale w reszcie doszedł do niego.Widok wstrząsnoł Arturem.Był to krater wielkości boiska piłkarskiego,a w samym jego środku coś,co spadło z nieba. "Kosmiczny statek"-pomyslał i zaczął robić zdjęcia. "Wiedziałem,że wreszcie ich spotkam!"-Artur był podniecony tą sytuacją jak niczym innym.Postanowił ześć na dół i zbliżyć sie do statku.Był wielkości zwykłego samochodu i z wyglądu przypominał tramwaj złożony z nowoczesnym samolotem,tylko że bez skrzydeł. "Niesamowite..."-pomyślał Artur i znów zaczął robić zdjęcia.Pojazd ten nie posiadał żadnych szyb,więc Artur nie wiedział czy ktoś jest w środku.Były za to drzwi,które same nagle się otworzyły.Bał sie tam zaglądnąć,ale z drugiej strony bardzo tego chciał.Postanowił,że poczeka aż to coś co sie tam znajduje samo wyjdzie.Po 10 minutach bezczynnego czekania stracił cierpliwość i zaglądnął we wnętrze statku.Zszokował się tym,co tam zobaczył,ale też na jego twarzy pojawił się uśmiech.W środku była istota przypominająca psa pomieszanego z rybą i z tułowiem jakiegos owłosionego owada.Istota nie ruszała się i wyglądała marnie,więc Artur wszedł do środka i zaczął robić kilka zdjęć z obawą,że coś mu się stało przy twardym lądowaniu.Nagle drzwi same się zamknęły z trzaskiem a dziwna istota ożyła wydając z siebie piskliwy skowyt.Artur przeraził się tak,że aż serce mu podskoczyło do gardła.Kosmita pospiesznie złapał go kosmatymi łapami,które nagle wyłoniły się z za pleców i z pyska wylazła czerwona obślizgła rurka,która wlazła w usta Artura i ten nie wiadomo jak nagle znieruchomiał i padł sztywny na podłogę.Okazało się,że statek wcale nie był uszkodzony jak na początku myślał Artur bo wzbili sie w powietrze i odlecieli w kosmos. Artur był cały czas przytomny i świadomy tego co się dzieje.Nie mógł tylko pojąć,dlaczego kosmita zabrał go ze sobą.Nie mógł się ruszać ani nic powiedzieć.Naprawdę bardzo się bał. Dokąd teraz leci? Czy zostawi go wspokoju,czy zrobi mu jakąś krzywde? Kosmita podszedł do Artura i gdy dotknął go w głowe poczuł nagle się senny.Po chwili zorientował się,że nie ma grawitacji i zasnął.

Dodaj swoją odpowiedź