Moja szkołą organizowała zawody sportowe. Byłam gotowy jak nigdy! Czekałam na ten dzień. Należało przebiec 2km w jak najkrótszym czasie. Wiedziałam, że muszę być pierwszy. Marzyłam o tym pucharze. W końcu nadszedł ten dzień. Stoję na starcie. Słyszę znak do startu i zaczynam biec. Najwyraźniej prowadzę. Nie widzę nikogo obok siebie. Już nawet widzę metę. Od tego złotka dzielą mnie "trzy kroki". Nagle tuż obok mnie wyrasta jakiś chłopak. Z wysiłkiem próbuję go wyprzedzić. Nar prowadzę ja raz on. Nagle widzę, że się przewrócił. Co zrobić biec czy mu pomóc. Stanęłam, wróciłam się, pomogłam mu wstać i zaprowadziłam do lekarza. Mogłam się pożegnać z wygraną. Na metę trafili już inni zawodnicy. Myślałam, że wszytko stracone, ale nagle zdumiałam kiedy na środek sceny wyszedł poszkodowany chłopak i nakłonił sędzię aby mi dał PUCHAR. Sędzia przyznał mu rację, że w pełni zasłużyłam. To był najlepszy dzień w moim życiu. Zyskałam medal i przyjaciela.
Poszukuję opowiadania o prawdziwej lub wymyślonej sytuacji w której wydawało się że poniesiemy klęskę, ale nagle wszystko się odmieniło.
Odpowiedź
Dodaj swoją odpowiedź