był 1 wrzesnia 1659r. minelo osiem lat od dnia, gdy porzucilem dom rodzinny i wyplynalem po raz pierwszy w morze. statek, na ktorem sie znajdowale, plynal z Brazylii do Nowej Gwinei. rozmwaialem wlasnie z kapitanem alvideo w jego kajucie, gdy ktos otworzyl drzwi i krzyknal: -kapitanie, ognie swietego Elma! natychmiast zerwalismy sie od stolu i wybieglismy na poklad. cala zaloga juz sie tam zgromadzila i obsewowala niezwykle zjawisko. po chwili ciszy uslyszalem obok siebie szept: -oby św.elm okazal milosierdzie nad nami!- bylo to glos kapitana. niestety elm nie mial nad nami zmilowania i wkrotce rozpetal sie potezny huragan. ogromne blyskawice rozcinaly ciemne niebo. igly kompasu tanczyly jak szalone. rankiem nastepnego dnia majtek z bocianiego gniazda zauwazyl lad. ta wiadomosc zmrozila nam krwe w zylach. w czasie szalejacej burzy moglo to oznaczas tylko dla nas klopoty. jezeli statek zblizy sie do ladu, z pewnoscia roztrzaska sie o jego brzegi. potezne fale zalewaly z hukiem nasz okret. nagle kapitan wydal rozkaz, by opuscic lodzie ratunkowe. nasz okret uderzyl o skaly i zaczal nabierac wody. wsiadlem do ostatniej szalupy miotanej przez ogromne fale. wszyscy by;ismy smiertelnie przerazeni. w pewnej chwili stracilem przytomnosc. gdy ja odzyskalem, bylo juz po wszystkim. statek tonal, a ja lezalem na jakiejs plazy, z glowa w piasku. tak oto trafilem na wyspe, na ktorej przyszlo spedzic mi kilkanascie lat.
opis jednej przygody robinsona cruzoe
z uzyciem dialogu i opisu
nie kopiujcie z internetu
Odpowiedź
Dodaj swoją odpowiedź