Pewnego razu był sobie chomik Hubert ,który należał do grupy tchórzliwych i leniwych gryzoni.Nigdy nie był chętny do uczestnictwa w uroczystych i hucznych zabaw organizowanych przez szlachetnych,bogato zdobionych chomików.Najbardziej bał się strasznych hipopotamów i ciemnych chmur.Hubert mieszkał w chacie z czerwonym dachem.W ogródku hodował chryzantemy i hiacynty.Pewnego pochmurnego dnia chomik wyszedl na dwór kupić cytrynową herbatę.Nagle zerwała się potężna wichura ,chmury zrobił się czarne.Już zanim Hubert doszedł do sklepu wyrzucono go prosto na dach jego chaty.Chomik schował się pod blachę i cicho przeczekał burzę.Po przeczekanej burzy poszedł już spokojnie bez żadnych zmartwień kupic herbatę.W sklepie gościnnie powitał go chrabąszcz Henio i rzekł: -Gdzie żeś przeczekał tę burzę Hubercie? -Przeczekałem ją na dachu pod blachą -Naprawdę nie bałeś się? -Bałem się potwornie,ale wykazałem się odwagą i brakiem tchórzostwa.Od dziś będe odważnym chomikiem Hubertem. Od tej pory chomik Hubert nie był juz tchórzliwym i leniwym gryzoniem był odważnym i szlachetnym małym zwierzatkiem. może być??:D
Był raz Hugo co lubił się opalać i w słońcu walać tak że ciągle parzyły go pokrzywy. Dał mamusi spokój, spokój tatusiowi niechaj sobie raz odpoczną. Lecz jedno go ciekawiło co oni bez niego poczną. Kto im będzie zbierał okruchy ze stołu na błękitną ciężarówkę, a gdy zginie igła albo szpulka nici wyśle pod krzesło taksówkę. Kto z syreną wyśle szybkie pogotowie od proszek od bólu głowy , a po tę ostatnią zapałkę pod stołem, zbierze szybko straż ogniową . Lecz rodzice dali sobie rady bez niego, on ożenił się z piękną Izabellą i żył długo i szczęśliwie :)
Pewnego dnia gżegżółka Hania udała się do Bogusława. Dumnego pawia, którego zazdrość zwalała. Haneczka mądra wiedziała o tym i z uprzedzeniem wieść knuła o nim. Po drodze Hania sobie śpiewała i myśli takie nasuwała: "A gdyby tak powiedzieć mu, że kocham go od naszego poznania? On przecież nawet jest dość przystojny i lice swe jak trzykroć moje.Doskonale poprowadziłby domek mały, ja już wszakże mam pięcioro piskląt, a męża nie mam i one wiedzą dobrze o tym".Mieli się spotkać na partię szachów, lecz gdy przybyła flirty zaczęła, Boguś słuchał z zaciekawieniem, co Haneczka o nim powiada.Tak go wychwalała, aż mu miłość wyznała. -Droga Haniu-rzekł Bogusław-twoja miłość do mnie jest niesłuszna, ja kocham tylko siebie i bym nigdy się nie związał z kimś, kto dzieci swoje kocha. Jak znam życie, ty zapewne szukasz sobie miłości sztucznej, która polega na tym, że ja ci dzieci będę chronił, karmił, a ty moja droga sobie na plotki z Płomykówką Jadzią byś latała. A gdzie moje są potrzeby? Ciuszki moje najpiękniejsze, a samiczki które co dzień rano pod mym oknem się zlatują? Moja droga nie chcę związku z taką panną. -Bogusławie ja nie będę wcale tego, coś ty powiedział czynić. Przeprowadzę się do ciebie, wszakże lokum twe zacniejsze. -Widzisz Haniu? Ja być może jestem zuchwały, lecz twa próżność jest większa. Ty mi będziesz fochy stroić, a ja wyjdę stąd z godnością. Ja jestem dżentelmenem i kobietom ustępuję. Proszę Haniu to twój domek nowy, ale ja wyruszam do świata bogaczy. Zrobię sobie domek nowy, taki wielki ze trzy piętra. Do widzenia gżegżółko! Z radości o tym dziękować mu zaczęła, a łzy radości i uśmiech wielki towarzyszyły jej do wieczora. Czasem ktoś, kto zły się wydaję przy bliższym poznaniu wartuje.Tak jak Hania i Bogusław waśnie pogromili, tak ty teraz pogódź się z wrogiem największym i przeproś go za wszystko, nawet jeśli on zaczął spory.