Drogi Jezu! Jestem....(imię) mam 9 lat i w tym roku przystępuję do Pierwszej Komunii Świętej. Jest to dla mnie bardzo ważny dzień, którego nie mogę się już doczekać, dlatego już zacząłem przygotowania. Wraz z rodzicami wybierałem garnitur/albę. Już w najbliższa sobotę zaproszę gości i mam nadzieję ze wszyscy których zaproszę przyjadą na ten ważny dla mnie dzień, ponieważ do tego dnia zostało....(ilość dni lub tygodni). Ksiądz rozdał nam wierszyki których mamy się nauczy, ja mam bardzo krótki i już do umiem na pamięć. Jest to wiersz o podziękowaniu dla .....(kogo).(Te 2 zdania można napisać jeżeli dziecko coś dostało lub dostanie) Niedługo zaczną się próby do tego wielkiego dnia. Kochający chrześcijanin-imię dziecka to nie jest praca na kilka stron ponieważ dziecko z 2kl podstawowej nie napisze tyle. Nie podałaś jaki temat wiec napisałam o zbliżającej się komunii.
drogi panie jezusie! jesteśmy ci bardzo wdzięczni że stworzyłeś nam tak piękny świat. w naszym świecie jest dużo osub dobrych jak i złych.ty jesteś nam w zyciu potrzebny.dziękujemy ci za wszystko co dla nas zrobiłeś że poświęciłeś dla nas całe swoje życie.pan jest dla nas dobry.wiedzorami zawsze staram się z tobą rozmawiać w ciszy i skupieniu.bardzo cię kocham i zawszę będę o tobie pamiętać tak jak ty o nas .Dziekuję ci panie jezu za wszystko. pozdrawiam
Kochany Panie Jezu! Na początku tego listu chcę Cię gorąco pozdrowić! U Ciebie pewnie wszystko wspaniale, bo mieszkasz w niebie a tam zawsze jest dobrze. A co u mnie? Pewnie dziwisz się, dlaczego piszę do Ciebie ten list. Piszę do Ciebie, bo znowu na mnie wypadło kazanie, właśnie w tą niedzielę i jakoś nie bardzo wiem, co mam dzisiaj tym moim parafianom powiedzieć. Piszę do Ciebie, bo tak się zastanawiam, ile tu przy tej ambonie powiedziano już kazań. Iluż różnych, wielkich, znanych kaznodziei o nią się opierało, głosząc kazania. A ja co? Młody wikary, no może już nie taki młody, w końcu 5 lat po święceniach. Ale przecież to miejska parafia. Ludzie wykształceni, lekarze, prawnicy z tytułami, a ja tylko magister. Mogę w zdenerwowaniu się pomylić, przejęzyczyć, użyć złej składni. Ale to jeszcze nie najgorsze. Przecież mam głosić Twoje Słowo. Tak Twoje Słowo, bo w Seminarium uczyli nas, że przepowiadanie Ewangelii, głoszenie kazań to jeden z podstawowych obowiązków księdza i że to Ty Boże wtedy tak naprawdę przemawiasz, że to są Twoje Słowa. Tym bardziej więc lękam się, co mam powiedzieć. Boję się, bo tak się zastanawiam, czy te wszystkie wypowiedziane tu słowa coś zmieniły. Czy, ktoś je przyjął, czy ktoś się mini przejął. Co więc ja mam parafianom powiedzieć, co nowego, czego oni jeszcze nie słyszeli? Jak mam to powiedzieć, żeby przyjęli Twoje Słowo? Wiesz Panie Boże, to dziwne? Trochę to dziwne, może taki zbieg okoliczności to, że I czytanie zaczyna się słowami; „Pan przemówił do Jonasza po raz drugi tymi słowami: Wstań, idź do Niniwy, wielkiego miasta i głoś jej upomnienie, które Ja ci zlecam””. Po raz drugi. Przecież to moje drugie kazanie w niedzielę w tym roku. Ciekawe. Tak jak Jonasz - po raz drugi. No właśnie. Ale dlaczego Jonasz usłyszał te słowa po raz drugi? Dlaczego dwa razy Pan Bóg mu coś mówił? Czy to takie ważne, że po raz drugi je usłyszał. Tak bardzo ważne, bo za pierwszym razem, gdy Ty Boże mu kazałeś iść głosić potrzebę nawrócenia - Jonasz nie spełnił Twego polecenia, nie poszedł. I wcale mu się nie dziwię! „Wstań, idź do Niniwy, wielkiego miasta, i głoś jej upomnienie, które ja Ci zlecam”. Dlaczego Panie właśnie jemu kazałeś iść, dlaczego właśnie do Niniwy? Niniwa w V wieku, a więc wtedy, gdy to się działo, była stolicą Asyrii, największego wroga Izraelitów. Jonasz wraz ze swymi rodakami podzielał nienawiść do ciemiężycieli, dlatego wzbrania się przed wypełnieniem tego polecenia. Do wrogów ma iść, przecież go wyśmieją, a może nawet wyrzucą, albo i zabiją. Co więc robi Jonasz? Ucieka! Odpływa na statku w przeciwnym kierunku niż Niniwa, w ten sposób chcąc uwolnić się od Twego Boże polecenia. Ale Ty jesteś wszechmocny, zesłałeś wielką burzę, żeglarze dowiedziawszy się o przyczynie Twego gniewu i pod wpływem rady samego Jonasza, wrzucają go do morza. Potem ogromna ryba, która połknęła Jonasza, wyrzuciła go całego na ląd. I tak oto ocalony Jonasz na nowo, drugi raz stanął wobec Twego Panie posłania. Tym razem Prorok spełnił Twe polecenie, głosił wezwanie do nawrócenia, Niniwitom, ale ciągłe żywił do nich niechęć. On nawet chciał byś przykładnie ukarał mieszkańców Niniwy i zniszczył ich miasto. Tak, on tego chciał. A tymczasem Niniwici, jakby jemu na złość nawróciwszy się szczęśliwie uniknęli Twej Boże kary. Panie, piszę do Ciebie, bo wiem, że Ty każesz nam, współczesnym Jonaszom, także iść do Niniwy. Bo tamta Niniwa wcale nie zniknęła z historii, z mapy świata. Ona ciągle jest. Dziś tylko zmienia swą nazwę, dla nas nazywa się ona Tarnów. Teraz rozumiem dlaczego Ewangelia dzisiejsza mówi, że Pan Jezus przywołał do siebie apostołów i zaczął ich rozsyłać. Tak! Wtedy Pan Jezus zaczął i kontynuuje to rozsyłanie do dziś. Bo jest też ta nasza Tarnowska Niniwa, i ona potrzebuje dzisiaj, teraz, nawrócenia, potrzebuje takich współczesnych Jonaszów. Dlatego piszę do Ciebie ten list, bo nie bardzo mam ochotę głosić to wezwanie do nawrócenia. Wolałbym głosić tylko radosne wieści, pochwały. Wolałbym mówić, jak ci w rządzie - jak to jest dobrze, cudownie i że już jutro będzie jeszcze lepiej - a Ty każesz głosić nawrócenie, pokutę. „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”. A ja już nie wiem jak, nie wiem czy przyjmą, czy posłuchają jak Jonasza, jak w dziejszej Ewangelii? Jonasz jednak poszedł, choć za drugim razem, to jednak poszedł. Poszedł i głosił upomnienie, wzywał do nawrócenia. I to jest ciekawe i dziwne zarazem - jak on to robił? On to swoje orędzie, to swoje kazanie głosił idąc przez miasto, głosił je na ulicy. Panie Boże, ja chyba też powinienem tak samo. Bo ludzie dziś się przyzwyczaili do głoszenia Ewangelii w świątyni. Kazanie stało się ważna częścią liturgii mszalnej, lub ewentualnie innych nabożeństw. Taki zwyczaj został wypracowany przez Kościół. I to dobrze, że tak jest. Ale w tym ograniczeniu kazań tylko do Kościoła jest pewne niebezpieczeństwo. Jonasz głosił swe orędzie na ulicach Niniwy, głosił idąc przez miasto. Jan Chrzciciel głosił na pustyni, potem nad brzegami Jordanu. Pan Jezus głosił wszędzie, gdziekolwiek przebywał, w łodzi miotanej falami jeziora, gdy był na górze, gdy zasiadał przy stole, głosił w domu Zacheusza, w krużgankach świątyni, w synagodze, nawet na krzyżu. Słowem wszędzie, gdzie byli ludzie. Panie! Oj mi, nam wszystkim trzeba tak samo. Trzeba wyjść na ulice, do parków, na stadiony, pójść do domów, może pod ten bar z piwem, nawet się kiedyś chciałem założyć z młodzieżą, że pójdę do takich ludzi. Ciekawe, co by sobie wtedy o mnie pomyśleli - żem zwariował, że mi odbiło. Ale chyba trzeba. Trzeba, bo są tacy i to jest ich nie mało, nie wiem dokładnie, około 5, 7 tys. w naszej parafii, którzy tu do Kościoła nie przyjdą, których, znów mogę się o to założyć dziś w Kościele nie będzie. Nie, nie dlatego, że nie mogą, że muszą pracować, że pełnią jakąś tam służbę, że są chorzy, czy jeszcze zbyt mali. Nie, nie dlatego. Ci by chcieli, ale nie mogą. Trzeba iść, bo są tacy, którym się nie chce tu przyjść, bo tak już zguśnieli w tym swoim M - 3, że stali się obojętni na Ciebie Boże, Ty ich nic nie obchodzisz. Są tacy, których to szklane pudło z napisem Sony, czy Philips tak zahipnotyzowało, że nie mogą się w niedzielę na tą godzinę oderwać, bo są tacy, co się tak zagubili w tym wielkim świecie, że nie mogą tu trafić, że dla nich nawet ta ścieżka z betonowej kostki trawą zarosła. Są tacy, którzy zawsze gdy idą do Kościoła, jakaś zła siłą, jakiś zły człowiek każe im skręcić z tej drogi, iść na rynek, po prostu pcha ich w stronę Hypernowej, do kawiarni, do knajpy na piwo. Muszę do nich iść, bo Ty chcesz się nad nimi ulitować, bo chcesz ich sprowadzić do siebie. Niniwa. Ależ to jest ciekawe - „Niniwa była miastem rozległym, na trzy dni drogi” - jak mówi Biblia, a zaraz potem jest napisane, że Jonasz począł iść przez miasto jeden dzień i wołał i głosił, żeby się opamiętali, nawrócili. I co? I uwierzyli Jonaszowi, nie, nie Jonaszowi, uwierzyli Bogu! Uwierzyli, i to wszyscy uwierzyli. Uwierzyli „od najmniejszego do największego,” jak powie Biblia. Ale zaraz, zaraz, jak to uwierzyli? On, Jonasz szedł jeden dzień, a „Niniwa była miastem rozległym, na trzy dni drogi, stąd więc słyszała reszta, skoro Jonasz do nich nie dotarł, skąd inni się dowiedzieli. Pewnie ktoś im przekazał. Wiem, inni im powiedzieli, roznieśli orędzie Jonasza. Choć raz plotkarki zrobiły dobry użytek z języka. Ci co słyszeli Jonasza pomogli mu, rozgłosili po całym mieście Jego orędzie. I to jest sposób. Przecież ksiądz nie dojdzie wszędzie. Przecież nawet wtedy, gdy idzie po kolędzie, gdy przychodzi do domu, i gdy byłaby okazja by dotrzeć do tych, co ich tu zwykle nie ma, a którzy przede wszystkim powinni to usłyszeć, to oni właśnie musieli pilnie wyjechać, wyjść do kolegi, no ewentualnie jeszcze nie wrócili z pracy, chociaż od roku już nie pracują. I to już pewnie kolejny raz. Tobie Panie przecież zależy na każdym, tych też chcesz zbawić. Tak, Panie Boże, to jest myśl. Powiedz Panie tym, co tu dziś będą w Kościele, otwórz ich uszy, żeby usłyszeli, że Ty nie tylko do tych 12 uczniów, ale do wszystkich powiedziałeś - „Idźcie i głoście”. Że każdy chrześcijanin ma pomagać współczesnym Jonaszom, ma roznosić, głosić Ewangelii na świecie, w swoim kraju, mieście czy wiosce, w sąsiedztwie, ale przede wszystkim najpierw w swoim domu. Ma najpierw swojej córce, synowi, wnuczce, a może Ojcu powiedzieć - opamiętaj się, to grzech, dziś niedziela, Msza św., przecież piątek - post, a modliłeś się dzisiaj. To niby niewiele, ale jak trudne czasami. Panie, ale dalej mi nie daje spokoju ten Jonasz. Dlaczego mu uwierzyli. Co on takiego im głosił. „Jeszcze 40 dni, a Niniwa zostanie zburzona.” Acha! On im powiedział dokładnie. 40 dni, ani dnia dłużej. A ja, przecież nie mogę powiedzieć tak dokładnie. A może jednak mogę. A jakby powiedzieć tak: nawróćcie się, bo zostało wam niewiele czasu, dokładnie tylko to jedno, wasze życie tu na ziemi. Przecież ono ucieka jak wczorajszy dzień. Czas nam tak szybko ucieka. Mamy tylko to jedno, jedyne życie. Czy my uwierzymy. Pokaże życie. „Zobaczył Bóg czyny ich, że odwrócili się od swego złego postępowania. I ulitował się Bóg nad niedolą, która postanowił na nich sprowadzić, i nie zesłał jej.” A więc nie słowa, nie zapewnienia, przyjdę, ureguluję to swoje życie, nie słowa, ale czyny. Ty chcesz zobaczyć nasze konkretne czyny. I jesteś gotów się ulitować. Twoja dobroć nie zna granic. Ale się rozpisałem, zanudzę Cię Panie na śmierć. Nie, co ja plotę, przecież Ty jesteś wieczny, nieśmiertelny, Ciebie nie można zanudzić na śmierć, Ty nie umierasz. Kończę Panie! Pozdrów Panie Boże Maryję, Matkę Twego Syna i równocześnie naszą, pozdrów bł. Romana i wszystkich świętych w niebie. Twoje dziecko! Ps. Panie, nie mogę się już doczekać spotkania z Tobą. Do zobaczenia w niebie.