Mój świat zawsze zaczyna się ze śpiewem skowronków. Nie przypadkowo rodzice nazywają mnie rannym ptaszkiem, ponieważ zawsze wcześnie rano wstaje. Akurat dzisiaj wstałem zazwyczaj później niż zawsze, więc musiałem się pospieszyc do szkoły. Idąc myslałem, o meczu który miałem rozegrać w południe z najlepszą drużyną piłkarską w naszej lidze. Wszystkie lekcje przegadałem z kolegi o meczu i nie zdążyłem nawet zapisac lekcji. Po lekcjach udałem się na mecz który wyszedł mi przecietnie. Zagrałem dosyc dobrze, ale potrafie lepiej. Dopiero po godz 22 poszedłem spac, poniewaz do tej pory odrabiałem zadania. Ogolnie uwazam ze dzien był dla mnie udany, chociaz mógłby byc bardziej pozytywny.
Mój własny świat! Mój świat jest duży lecz niebawem ktoś go zburzy! Wokół wiele rzeczy złych pomyśl również o tym TY! Mój świat piękny chodź nie śmiały , bo nie powie by go dzieci nie zaśmiecały! Pomyśl o tym miłe dziecię i pozbieraj wszystkie śmiecie! Daj jako naj... :)
28 kwietnia 2010r. / 29 kwietnia 2010r. Najpierw było to jakoś ciemno. Strasznie świeciło mi po oczach, widziałem plamy pełne różnych barw. Obudziłem się na świecie, gdzie była wolność. Panował ład i porządek. Dokładnie była to wielka osada z dostępem do morza w czystym kolorze, aż chciało się kąpać. Mieszkało tam mało ludzi, od razu ze wszystkimi się zaprzyjaźniłem. Obawiali się oni czegoś. Mówili coś o nadciągającej teraźniejszości i zaczęli zmieniać języki. Najpierw mówili po polsku, potem po niemiecku i w końcu jakimś niezrozumiałym bełkotem się posługiwali. Zniknęli. Zrobiło się pusto. Położyłem się na pobliskiej łące i zacząłem rozmyślać o nadciągającym nieszczęściu, o ile takowe by było. Nagle ujrzałem potężny samolot który zajmował powierzchnię całego horyzontu niebios. Zaczął spadać na osadę, aż w końcu spadł i roztrzaskał się niszcząc wszystko wokół. Zabił mnie. Krzyczę. Wrzeszczę. Uff to był tylko sen. Znowu czas wkroczyć w teraźniejszą cywilizację..