Pojechałam dzisiaj na miejsce, w którym się przewróciłam, żeby wyrównać rachunki... Wszystko poszło gładko - zakręt pięknie pokonany, aż się sama zdziwiłam, jak mogłam się tam wywrócić... Odpowiednia prędkość i maksymalna koncentracja to podstawa. Im więcej jeżdżę, tym bardziej się boję - boję się rutyny, która osłabi moją czujność, bo już to zauważam na najbardziej uczęszczanych przeze mnie odcinkach - znam je na pamięć i łapię się na tym, że nie uważam tak, jak za pierwszym razem, kiedy je przejeżdżałam... Pogoda była wymarzona na jazdę - kręciłam się po Górach Stołowych i okolicy (Karłów, Radków, Wambierzyce, potem Wolany, Szalejów i do Polanicy, z Polanicy do Dusznik przez Złotno i Łężyce). Piękne widoki - łąki i lasy, zaorane pola i niesamowite wrażenie, jakie robi czerwony spągowiec skąpany w słońcu - purpurowo-ceglaste skiby gleby w równych bruzdach, ciągnące się po horyzont i łączące z błękitnym niebiem i białymi kłębami chmur... A na lini styku zielona korona samotnego drzewa rosnącego na wzgórzu... Szkoda, że nie miałam ze sobą aparatu ...
Często słyszę, czytam te słowa w przeróżnych miejscach i widzę, że ludzie używają tego powiedzenia (?), gdy mają na myśli coś w rodzaju przestrogi, np. "nie wracaj do byłego faceta, bo nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki". Tu na Wizażu też tych słów często używa się w takim znaczeniu. Ja natomiast pamiętam, że ten, kto to powiedział (Heraklit z Efezu?) wyraził tym pogląd, że nie można wejść dwa razy do TAKIEJ SAMEJ rzeki, bo wszystko się zmienia, płynie czas itp. Nie wiem czy słowa tego filozofa tak ewoluowały, czy powiedzenie w tytule jest odrębnym zupełnie zdaniem, niezwiązanym z tym drugim? Jak Wy to rozumiecie i w jakim znaczeniu używacie tych słów? Bo mnie trochę hmm... irytuje to powiedzenie w w tytule...