W nocy odwiedziła mnie Matka Boża z Dzieciątkiem Jezus na ręku. Radość napełniła duszę moją i rzekłam: Maryjo, Matko moja, czy Ty wiesz jak strasznie cierpię. I odpowiedziała mi Matka Boża: wiem ile cierpisz, ale nie lękaj się, Ja współczuję z tobą i zawsze współczuć będę. Uśmiechnęła się serdecznie i znikła.
W środku nocy, gdy leżałam na łóżku, dostrzegłam za oknem białe światło. Przyglądając się temu zaówarzyłam, że zbliża się ku mnie. Patrzyłam przez jakiś czas i nagle światło jakby zderzyło się z moim oknem. W pokoju było światło tak jasne, że raziło moje oczy. Po chwili popatrzałam na to zdarzenie i w bieli dostrzegłam postać kobiety. Na głowie miała jakby koronę ubrana w biękitno-białe szaty. Zbliżała się ku mnie. Myślałam, że to Maryja, ale nie chciałam wieżyć, że przyszła do mnie. Ale jednak po jakimś czasie byłam pewna, że to ona. Czas stanął. Była przedemną. Jej twarz była jasna jak niebo w wiosenny dzień, pełna dobroci i miłości. Ciało silne lecz kruche. Wyglądała jak anioł bez skrzydeł. Stała na jakby chmurce Białej jak światło dookoła. Patrzyła się ne mnie z lekkim uśmiechem, a ja na nią z radością, ale i przerażeniem co się dzieje. Po czasie zaczeła do mnie mówić, lecz jej usta się nie ruszały. Teraz wiedziałam, że przyszła mnie ostrzec, ostrzec przez niebespieczęstwie. Nie mogę powiedzieć co powiedziała bo tego się nie pamięta, ale wiem, że powiedziała mi abym uważała na swoje życie. Potem światło powoli gasło, aż całkowicie znikło... Koniec Proszę bardzo:)