"Moje Credo" na podstawie głównych prawd wiary oraz wyznania wiary Zależy mi na czasie. Z góry dzięki i oczywiście nagradzam pkt.

"Moje Credo" na podstawie głównych prawd wiary oraz wyznania wiary Zależy mi na czasie. Z góry dzięki i oczywiście nagradzam pkt.
Odpowiedź

Pierwsze moje credo powstało na potrzeby mojej strony Gabinet Astropsychologii, ponieważ nieustająco byłam (a właściwe wciąż jestem) nękana przez palących się do nawracania mnie na chrześcijaństwo misjonarzy i innych nadgorliwych krzyżowców. Co ciekawe, równie agresywni, napastliwi i żarliwi w swoich misjonarskich zapędach okazali się „racjonaliści”, którzy rzucili się na mnie z zapałem godnym świętej inkwizycji, wprost paląc się do tego, by upiec mnie na stosie dla heretyków, głoszących teorie niezgodne z materialistyczną ortodoksją! Najwyraźniej dopuściłam się tu obrazy ich uczuć ateistycznych, lol. Szanowny sceptyku-racjonalisto! Spróbuj sobie wyobrazić, tak czysto teoretycznie, że żyjesz w społeczeństwie daltonistów. Wyobraź sobie następnie, że jesteś jednym z nielicznych szczęściarzy, którym „przypadkowy skok ewolucyjny” umożliwił widzenie kolorów. Cieszysz się, prawda? A ja cię zmartwię – nic dobrego z tego dla ciebie nie wyniknie, bo prawda jest taka, że inni cię nigdy, przenigdy nie zrozumieją. Jeśli im powiesz, że widzisz czerwone wiśnie i zielone liście, uznają cię za kłamcę. Jeśli będziesz się przy swoim upierał, spuszczą ci łomot. A jeśli nie spokorniejesz i dalej będziesz się upierał przy zmyślaniu tych ohydnych bajek, wyszydzą cię, wsadzą cię do wariatkowa, a w końcu upieką cię na stosie. To, że jesteś ślepy na kolory, nie znaczy, że inni ich nie widzą. To, że nie masz zmysłu umożliwiającego ci widzenie i rozumienie tego, czym zajmuje się ezoteryka, nie upoważnia cię do wyśmiewania i prześladowania tych, którzy te zmysły posiadają. To nie ezoterycy są upośledzeni. To wy, materialistyczni „racjonaliści”, jesteście daltonistami – duchowymi. I dlatego powinniście nauczyć się pokory. ———– Moje credo (nowa wersja, skrócona) Pełna wersja znajduje się na blogu ezoterycznym, a tu będzie krótko i treściwie. Jestem NIEWIERZĄCA. Generalnie i totalnie. Moja niewiara obejmuje wszystkie religie, New Age, naukę, racjonalizm, ateizm, darwinizm, kreacjonizm, sceptycyzm, feminizm, politykę, demokrację, światopogląd prawicowy, lewicowy, liberalny i każdy inny, …………………… (tu możecie sobie wpisać wszystko to, co zapomniałam wymienić). Nie wierzę w te wszystkie rzeczy, ale też niczego generalnie nie odrzucam. Jestem za, a nawet przeciw, więc zapoznaję się z zainteresowaniem ze wszystkimi możliwymi opcjami światopoglądowymi i wybieram z nich dla siebie wyłącznie to, co mi pasuje. A to, co mi nie pasuje wyrzucam, bo nie jest mi to potrzebne. Nie zamierzam obciążać się żadnym ideowym balastem: czarnym, białym, prawym, lewym, …….., itp., ponieważ prawda i tak zawsze leży nie na prawo i nie na lewo, lecz pośrodku. Katolicyzm zdejmuje z ludzi całą odpowiedzialność za rozwój osobisty i zamiast tego każe im wierzyć w „zbawienie”, które rzekomo zagwarantował im Jezus, pozwalając się zamordować na krzyżu. Większej bzdury nie można wymyślić, naprawdę, to się wprost w głowie nie mieści. Nikt ani nic Cię nie zbawi. „Zbawić się” (cokolwiek to słowo znaczy) możesz wyłącznie ty sam/a, ale to wymaga świadomości i ciężkiej pracy nad sobą. Nikt Cię w tej pracy nie wyręczy, nie licz na to, że pójdzie gładko i bez bólu. Wiara w „zbawienie” potrzebna jest „Systemowi” po to, żeby ludzie nie pracowali nad sobą, nie rozwijali się i nie starali się być lepsi. Mówiąc wprost, chodzi o to, żeby każdy żył w przekonaniu, że jest świetny taki, jakim go (rzekomo) Bóg stworzył i że nie musi się starać być lepszy. Bo po co się starać, skoro „zbawienie” należy się za samą wiarę, a nie za uczynki. Taka postawa powoduje, że w społeczeństwie nie ma miłości, zrozumienia ani chęci współpracy. To wszystko jest niepotrzebne, bo i tak będziemy zbawieni. Przez wiarę. Amen! Co jeszcze gorsze, wiara w „zbawienie” sprawia, że człowiek staje się infantylny i do końca życia zachowuje się jak nieodpowiedzialne dziecko, które czeka, aż zjawi się Duży Tatuś i je uratuje. Po co się starać, skoro Tatuś i tak przyjdzie i wyciągnie z każdych tarapatów? Czy człowiek wierzący w takie cuda może stać się świadomy i dorosły? Nigdy! Jest rzeczą oczywistą, że wiara jest ślepa i że pozbawia rozumu. Jeśli jednak przystałeś do klanu „racjonalistów” wcale nie postępujesz racjonalnie, ponieważ przyjmując ich światopogląd również kierujesz się wiarą, która jest tak samo ślepa, jak religijna (oni wierzą w Boga, a ty wierzysz w nieistnienie Boga i/lub w ludzki rozum – i jedno i drugie to również wiara). Jeśli wierzysz komuś, kto ci mówi, co masz myśleć, NIE JESTEŚ racjonalistą, lecz WYZNAWCĄ. „Racjonalizm” w rzeczywistości nie ma nic wspólnego z rozumem, co odkryłbyś szybko, gdybyś rzeczywiście posługiwał się rozumem. To ogłupiająca ideologia, stworzona specjalnie po to, żeby łapać w sidła tych ludzi, którzy wyzwolili się ze zniewolenia religijnego. Człowiek nie ma prawa być wolny. Człowiek musi być zniewolony i nieświadomy własnej mocy oraz potencjału. Żadna władza, ani religijna, ani świecka, nie potrzebuje ludzi przebudzonych, samodzielnie myślących i wolnych. Takimi ludźmi nie da się rządzić. „System” potrzebuje bezwolnych baranów i dlatego zastawia na ludzi 2 pułapki: religijną i ateistyczną. Jedna i druga ma za zadanie nie tylko ogłupianie, ale co jeszcze ważniejsze (i groźniejsze) – antagonizowanie ludzi. Katolicy muszą zionąć nienawiścią do „bezbożnych” i „niemoralnych” ateistów, a ateiści do „bezmyślnych” i „zabobonnych” katolików. [Nawiasem mówiąc od obu tych grup dostaję maile. Katolicy wyzywają mi od niemoralnych ateistów, a ateiści od głupich moherowych beretów - jedni i drudzy reprezentują ten sam brak kultury i ten sam poziom duchowy]. Jeśli nie wierzysz, zajrzyj na dowolny portal, reprezentujący przekonania przeciwne niż twoje i ujawnij się z nimi. Sam się przekonasz, z jaką nienawiścią cię tam przywitają. Jeśli chcesz być naprawdę wolny musisz porzucić wszystkie gotowe światopoglądy, którymi mami Cię System. Występując z obozu, do którego należałeś wcześniej i nie przechodząc do przeciwnego, lecz stając w neutralnym punkcie automatycznie przestajesz mieć przeciwników. Ale wtedy Ty stajesz się zagrożeniem dla obu zwykle wrogich sobie stad i oba zaczną na ciebie polować. Jednak nie obawiaj się, dopóki się nie poddasz lękowi, nic Ci nie zrobią. Pokonać Cię może tylko lęk – Twój własny. To on jest Twoim największym (i jedynym) wrogiem. Jako lekturę wyjaśniającą dokładniej wiele poruszonych tu kwestii polecam moje Mapy świadomości (wciąż w fazie tworzenia). Kwestia Boga Zdecydowana większość ludzi utożsamia wiarę w nauczanie Kościoła z wiarą w Boga. Mało tego! Niektórzy utożsamiają nawet sam Kościół z Bogiem! Mądrzy czy głupi, wierzący czy ateiści, wszyscy popełniają ten sam niedorzeczny błąd logiczny: odejście z Kościoła uznają za odejście od Boga. Katolik który zaczyna widzieć oszustwo religii i nieuczciwość kleru dochodzi do pokrętnego wniosku, że to Bóg go rozczarował i z hukiem staje się ateistą. Natomiast ateista, który widzi, że ateizm jest ścieżką prowadzącą donikąd nawraca się na… katolicyzm lub wstępuje do innej sekty biblijnej i przyjmuje chrzest. Ludzie w ogóle nie widzą możliwości wiary w Boga w oderwaniu od religii i instytucji Kościoła. Nie widzą niczego poza skrajnościami, nie potrafią stanąć w neutralnym punkcie, więc nie są zdolni do dostrzeżenia obiektywnej prawdy. Zamiast wybierać między religią a ateizmem można przecież przyjąć założenie, że istnieje (jakkolwiek pojmowana) duchowa Siła Wyższa. Takie założenie uwalnia od obowiązku wiary w religijne dogmaty i mity i w niczym nie ogranicza. Odrzucając wiarę w biblijnego, osobowego, patriarchalnego i mściwego Boga-Ojca wcale nie musisz odrzucać wiary w możliwość istnienia Boga. Takiego prawdziwego. To, co chrześcijaństwo uznaje za boga w żadnym razie Bogiem być nie może, ponieważ byt ten nie posiada żadnych atrybutów boskości i doskonałości. Jest on na wskroś ludzki, a więc raczej stworzony na ludzki obraz i podobieństwo. A przecież rzekomo było odwrotnie. Bóg jest niepojętą Siłą Stwórczą, Kosmiczną Inteligencją, która stoi u podstaw wszelkiego stworzenia. Każdy Wielki Projekt musi mieć Inteligentnego Projektanta, ale Projektant ten bynajmniej nie musi być srogim dziadkiem z siwą brodą majstrującym coś z niczego w Edenie. Posłuchajcie, co o tym biblijnym “bogu” mówi Robert Anton Wilson, może to da wam do myślenia:

Dodaj swoją odpowiedź