Prosze o recenzję na j.polski jakiegoś filmu.Pilne z góry dzięki

Prosze o recenzję na j.polski jakiegoś filmu.Pilne z góry dzięki
Odpowiedź

Film Sierociniec Chęć oglądania horrorów sama w sobie może kojarzyć się trochę ze skłonnościami masochistycznymi – głodni odrobiny ekstremalnej rozrywki, nerwowego obgryzania paznokci i powstrzymywania się od wrzasków siedzimy w obecności innych tak samo przerażonych jak my kinomanów i przeżywamy parędziesiąt minut grozy. Często jednak mimo umieszczonego nadmiaru brutalnych scen w rodzaju wbijania szpilek w rany czy obcinania głowy siekierą reżyserzy nie potrafią utrzymać w swoich filmach klimatu prawdziwego napięcia, niekiedy nawet bezpiecznie zbliżając się do czegoś bardziej groteskowego niż autentycznie przerażającego. „Sierociniec” hiszpańskiego debiutanta Juan Antonio Bayona jest jednak zdecydowanym przeciwieństwem tego typu nieudolnych produkcji. Fabuła „Sierocińca” opiera się na relacji między Laurą (Belén Rueda), trzydziestosiedmioletnią byłą wychowanką domu dziecka a jej adoptowanym synem Simónem(Roger Príncep). Laura i jej mąż Carlos (Fernando Cayo) planują przystosowanie sierocińca, w którym kobieta mieszkała w dzieciństwie, na ośrodek dla dzieci niepełnosprawnych i umożliwienie kilkorgu z nich dorastanie w normalnych warunkach. Małżonkowie mają też nadzieję, że pojawienie się w domu gromadki dzieci spowoduje, że osamotniony do tej pory Simón zapomni o swoich wymyślonych przyjaciołach Watsonie i Pepe. Pewnego dnia do domu Laury i Carlosa przybywa staruszka Benigna podająca się za pracownicę opieki społecznej, która chce porozmawiać z matką Simóna na temat kwestii związanych z jego wychowaniem. Jednak od czasu jej wizyty w życiu rodziny zaczynają dziać się trudne do wytłumaczenia rzeczy, a ciąg tych tajemniczych wydarzeń osiąga swój punkt kulminacyjny w momencie nagłego zniknięcia Simóna podczas przyjęcia dla niepełnosprawnych dzieci. Od tego czasu Laura rozpoczyna heroiczną walkę o odzyskanie chłopca, równocześnie uświadamiając sobie, że jej własną przeszłość również skrywa niejedną mroczną tajemnicę. „Sierociniec” to przede wszystkim piękno – pełne plastyki ujęcia, krajobrazy, muzyka, umiejętne operowanie barwami, stylowo udekorowane wnętrza składają się na bardzo przyjemny w odbiorze, klimatyczny, artystyczny niemalże twór. Podejrzewam, że oglądając ten film w domu nie odczujemy nawet połowy wrażeń, jakie zapewnia kino – „Sierociniec” to produkcja z gatunku tych, w których ważny jest każdy szczegół, a muzyka ustawiona na odpowiednim poziomie natężenia potrafi zarówno uspokajać, relaksować, odprężać jak i przerażać, niepokojąco świdrować głowę (znacie to z japońskiego „Kręgu”), podkreślać i potęgować lęk dostarczany przez obraz. Mocną stroną „Sierocińca” jest także umiejętne wykorzystanie konwencjonalnych „elementów podstawowych” filmów grozy, czyli takich psychologicznych straszaków jak np. zło wcielone w postać małego dzieciaczka, ciemne, ciasne komórki z tajemniczymi trzaskami, upiorne strachy na wróble czy kojarzące się wyglądem z Chucky laleczki z okresu dzieciństwa. Prawda jest taka, że każdy z nas zna już te sztuczki i widział je już po pięć razy w niezliczonych superprodukcjach, jednak tutaj dzięki bardzo rzetelnemu dopracowaniu detali i ciekawemu spojrzeniu reżyserowi udało się zrobić film, którego fabuła być może nie urzeka oryginalnością, ale całość zasługuje na miano naprawdę porządnie zrobionego horroru, niepozwalającego widzowi ani na chwilę odwrócić wzroku od ekranu. Dodatkowym plusem filmu jest moim zdaniem jego zakończenie, którego początek zaskakuje niespodziewanym infantylizmem, by w dalszej części rozwiązać w oczach widza fabułę z niekłamaną, niewymuszoną godnością. Być może podkreślenie tego kontrastu to zamierzony efekt reżyserski, który ma nas prowadzić do „docenienia” tej właściwej końcówki? Nie wiem, ale jeśli tak to gratuluję, mi się podobało, podobnie jak cały film, który zdecydowanie polecam nie tylko wielbicielom ekstremalnych wrażeń w kinie, do których chyba zresztą nie do końca sama należę.

Film "Pianista" jest fabularyzowaną biografią wielkiego muzyka - Władysława Szpilmana, który, będąc Żydem, przeżył prawdziwe piekło podczas II wojny światowej. Jego historia jest nam o tyle bliska, że akcja filmu rozgrywała się w Warszawie, a większość problemów jest związanych z historią naszego państwa. "Pianista" opowiada prawdziwą historię życia ludzi w getcie, gdy na tereny Polski wkroczyli Niemcy z jak najmniej pokojowymi zamiarami. Główny bohater - Władysław Szpilman jest wspaniałym muzykiem. Przesiedlenie Żydów na 403 hektarowy obszar, otoczony murem i kolczatką, przerywa jego dobrze zapowiadającą się karierę. Szpilman miał szczęście, że przeżył, ponieważ całą jego rodzinę wywieziono do obozu zagłady w Treblince, a z 500.000 Żydów holocaust przeżyło niewielu. W przetrwaniu głównemu bohaterowi pomogli dobrzy Polacy i oficer niemiecki, który pomógł mu przeżyć dostarczając żywność. Film pokazuje okrucieństwo Niemców wobec Żydów, których pozbawiano życia bez skrupułów, czasem nawet śmiejąc się. Film został doceniony nie tylko przeze mnie - otrzymał on aż 3 nagrody Amerykańskiej Akademii Filmowej - Oskary. Jeden z nich przypadł Romanowi Polańskiemu za reżyserię, drugi za scenariusz, a ostatni dla Adriena Brody za pierwszoplanową rolę męską. Bardzo się cieszę, że nasz, polski reżyser, został tak wielce uhonorowany za swoją twórczość, jednak mam wątpliwości co do aktora grającego Władysława Szpilmana, ponieważ niespecjalnie mi się podobał w tej roli, uważam, że jego gra była trochę "sztuczna". Jeśli chodzi jednak o sam film, to najbardziej wstrząsnęły mną sceny mordów na Żydach. Przejmujący był także powrót zmęczonego ciągłym ukrywaniem się Szpilmana do getta, z którego zostały tylko ruiny domów i ludzkie ciała. Cała, jakże realistyczna scena, wzbudziła we mnie gniew, a zarazem smutek nad ludzką nietolerancją i chęcią dominacji. Dotarło do mnie, że sama mogłam być Żydówką, chować się w podziemiach i walczyć o życie. "Pianista" wzbudził we mnie także dobre emocje - uświadomiłam sobie, jak ważna jest w życiu pasja i zamiłowanie do czegoś - w przypadku Szpilmana była to muzyka. Pozwalała mu ona zarobić na życie, ale również pokonać samotność i strach. Według mnie "Pianista" jest filmem, który naprawdę warto zobaczyć, chociażby po to, aby uświadomić sobie, jak wielkim problemem jest rasizm i nietolerancja religijna. Film ten powinien pomóc nam nie tylko przenieść się w świat, gdzie ludzie ginęli przez czyjąś pychę i dążenie do władzy, ale także zrozumieć, jak wielkim szczęściem jest pokój.

Dodaj swoją odpowiedź