napisz opowiadanie fantastyczno naukowo . nie ma być z neta ! bo spam . dużo pkt , bo kompletnie tego nie rozumiem , czekam do 20 . : )

napisz opowiadanie fantastyczno naukowo . nie ma być z neta ! bo spam . dużo pkt , bo kompletnie tego nie rozumiem , czekam do 20 . : )
Odpowiedź

Jeżeli obojętnie na jaki temat to ja kiedyś pisałam je sama na lekcję... Oczywiście nie jestem jakimś wybitnym humanistom wiec mogą być błędy. No ale przeczytaj i oceń: Był wczesny ranek, już świtało ale nadal było ciemno. Będąc w pokoju pełnym sprzętów elektronicznych usłyszałem pewien huk dobywający się z pracowni mojego pracodawcy, wybitnego naukowca pana Jonesa. Schodząc do pracowni znajdującej się w piwnicach laboratorium zastanawiałem się co się stało, miałem pełne prawo myśleć, że mogła to być jakaś mniejsza eksplozja, ponieważ ściany były zbudowane z takich materiałów, których nie ruszył by zwykły wybuch, ewentualnie bomba atomowa miała by siłę je zniszczyć. Wszedłem i ujrzałem Jonesa. Stał przede mną wyprostowany, szczęśliwy i dumny z siebie. Nie wiedziałem co myśleć, zbiło mnie to z tropu więc zapytałem niepewnie: - Wszystko w porządku panie Jones?- dopiero teraz zwróciłem uwagę na wszędzie porozrzucane kartki, dokumentacje i całkiem spore metalowe części. -Jak w najlepszym – odparł – dokonałem wielkiego odkrycia na skalę światową. Wczoraj wieczorem konstruowałem roboty pomagające w pracach przydomowych i nagle mnie olśniło… Zacząłem robić pewne wyliczenia i kalkulacje, i wpadłem na pomysł by stworzyć roboty zdolnego nie tylko bronić naszego kraju w czasie wojny ale także i atakować. I dziś rano skończyłem prototyp robota zabójcy. - Ale nasz kraj nie toczy żadnych wojen proszę pana- stwierdziłem. Jednak Jones traktując mnie jak dziecko, które jeszcze mało umie i rozumnie zaczął mi tłumaczyć: - Teraz może i nie ale wkrótce będziemy mogli zaatakować całą armią różne kraje by zdobyć bogactwo, pieniądze i różne surowce energetyczne, a przede wszystkim terytorium. I nikt ani nic nie będzie w stanie nas powstrzymać ponieważ roboty są praktycznie niezniszczalne. Pomyśl jaki zysk będziemy mieli. - Naprawdę nie można będzie ich powstrzymać? - zapytałem zaintrygowany i bardzo zaskoczony, bo Jones nigdy nie wykazywał żądnych chęci i pomysłów do podboju świata. - Oczywiście jest jeden sposób - odparł – tylko ja będę miał nad nimi kontrolę. Będę nimi sterował za pomocą moich komputerów, a za każde działanie będzie odpowiadał inny kod… Tylko mi znany. Długo zastanawiając się nad tym… powiedziałem już trochę zdenerwowany: - Ale tak nie można! To jest nie etyczne! Mamy pokój na świecie i powinniśmy dołożyć wszelkich starań by go utrzymać, a nie wszczynać wojny! - Myślę, że z czasem się przekonasz… - powiedział - Tylko popatrz – wskazał na małego robocika w kuloodpornym pomieszczeniu. Zobaczyłem jak to maleństwo niszczy z łatwością wszystko co było w tym pomieszczeniu zaczynająć od mniejszych gwoździ po naprawdę spore metalowe części jego wielkości, a nawet większe… Ze zdziwienia aż otworzyłem usta. Widząc to powiedział: - Stworzymy takie tylko kilka razy większe i kilkadziesiąt razy silniejsze, i bardziej wytrwałe. Chciałem już zacząć go przekonywać by wrócił jednak do konstruowania niewinnych robotów, które pomagały by rodzinom w domach. A jeżeli by się nie zgodził nawet byłem gotów zacząć grozić, byłem w stanie go nawet uderzyć. Ale mi przerwał i powiedział: - No zmykaj chłopcze - Fakt byłem od niego o dwadzieścia lat młodszy ale byłem już dorosłym mężczyznom. Kontynuował: Muszę przedstawić swój projekt całemu stowarzyszeniu naukowców naszego laboratorium i opatentować go. Wstępnie już wiedzą czego mogą się spodziewać. Będzie ich zazdrość zżerać ale i tak będą mnie i moje dzieło podziwiać z zachwytem. Żegnam. Jeszcze przez chwilę stałem w pracowni i nie mogłem się ruszyć, aż tak byłem zaskoczony. - Jeszcze nie wiem jak ale musze temu zapobiec… - Powiedziałem i wyszedłem.

Pewnego, pięknego dnia, gdy siedziałem na tarasie czytając gazetę, przybiegł do mnie mój stary przyjaciel Snork. Był całkiem zdyszały, nie mógł złapać tchu. W końcu zapytałem go co się stało, na to on mi oznajmił, że obcy z innej planety chcą podbić naszą Ziemię. Podszedłem do tego troszkę lekceważąco, rozbawiło mnie to. Snork zapewniał mnie, że nie ma się z czego śmiać. Mówił, że dowiedział się od cioty Sagity, że całe grona ufoludków zmierzają do nas. Zapytałem z niedowarzeniem, czy naprawdę wierzy w to, co powiedziała mu wróżka Sagita, on mi nie odpowiedział. Wiedziałem, że Snork jest łatwowierny, ale żeby aż tak? Następnego dnia około godziny 14 grałem w piłkę z Snorkiem, Milą, Sarą i innymi przyjaciółmi, gdy nagle zapadł zmrok. Uznaliśmy, że to tylko zaćmienie słońca, jednak na niebie widniał talerz, który rozbił się w ogródku osiemdziesiąt metrów od mojego domu. Snork i inni byli przerażeni. Nagle zrobiło się jasno, mrok opadł. Postanowiliśmy razem z przyjaciółmi i rodzicami zbadać "ground zero". Widzieliśmy ogromny statek kosmiczny. W środku znaleźliśmy dziwny sprzęt, prawdopodobnie należał do kosmity. Nagle statek zaczął się trząść, rozbłysły światła. Uciekaliśmy, aż pod dom, gdy statek zapadł się pod Ziemię zostawiając po sobie ogromny krater. Następnego dnia Mila znalazła w lesie małą istotę. Zaprowadziliśmy ją do domu, próbowaliśmy się z nią skontaktować, lecz mówiła niezrozumiałym językiem. Gdy położyliśmy tego osobnika na stół, mama przyniosła dziwne urządzenie które znaleźliśmy. Kosmita nacisnął przycisk tłumacza i zaczął z nami rozmawiać o tym, że zawsze przelatuje tutaj z rodzicami, gdy lecą na sąsiednią planetę zmarłych (tam modlą się za swoich zmarłych, ze swej planety). Tutaj przylecieli po to, aby zabrać do badań orzechy, żołędzie i inne. Młoda istota z planety ITOPAQW9787956, bo tak się nazywała, oznajmił, że szuka rodziców. W końcu oni sami przyszli pod dom i zabrali syna. Odlecieli innym statkiem kosmicznym. Nigdy nie zapomnę tej przygody.   Jak ci się podoba to strzel naj ;d.

Dodaj swoją odpowiedź