moja babcia ;) pamietam, jak ogłosili stan wojenny, ja byłam z mama i bracmi w domu, tata w pracy, musiał zostac na noc, brat jak poszedł do smietnika smieci wynieśc, to sie przewrócił i złamał reke, niestety, pogotowie nie mogło przyjechac, do szpitala tez nie było jak się dostac, nic nie jeździło, pomimo, że ojciec był lekarzem, nie mógł syna zabrac na odział i zagipsowac złamanbej ręki, to była pierwsza noc stanu wojennego i telefony tez były wyłączone. mam cała noc siedziała przy moim bracie i bała sie o niego, on biedak płakał, bo reka bolała, tyle pamietam,. byłam wteduy dzieciakiem, ale bałam sie strasznie, nic nie rozumiałam...
jeśli chodzi o II wojne światową to oczywiście mam i to jest moje prawdziwe zdarzenie.. w 1939 roku wywieziono moją babcie do obozu w potulicach wraz z jej mamą i 3-miesięcznym braciszkiem . po roku jej matkę wywieziono do innego obozu a brat zmarł. jedyna ona przetrwała. przeżywała tam najgorsze chwile swojego życia.. była bita , często brakowało jedzenia.. ciężko jest jej o tym wspominać. co roku do Potulic przyjeżdża na spotkania tych osób co przetrwały to piekło.