zrób kartkę z pamiętnika palacza

zrób kartkę z pamiętnika palacza
Odpowiedź

28.05.10 Piątek: Pierwszy raz od warzyłem się zapalić papierosa. Było nawet nie źle tylko na początku trochę się krztusiłem. Myślę że pół papierosa na pierwszy raz to nie jest mało. 29.05.10 Sobota: Mój drugi papieros wypalony całkowicie! Następny raz zabieram ze sobą przyjaciół. 30.05.10 Niedziela: Dziś paliłem z kumplami co prawda wypaliliśmy jednego na spółę ale i tak było fajnie. Poczuliśmy się tacy doroślejszy. 31.05.10 Poniedziałek: Dzień bez papierosa, ale jutro kumpel ma skołować całą paczkę. Myślę że i tak nie wypalimy całej ale przy najmniej z 2. 1.06.10 Wtorek To był super dzień dziecka wypaliliśmy po 3 szlugi i jeszcze po kieliszku wódki. Teraz już nam mniej rzeczy ie znanych. Mam tylko nadzieję że rodzice się nie połapią. Myślę że pomogłam :)

Muszę ci się zwierzyć, Basiu, z pewnego kłopotu - powiedziała Hanka - Znów chodzi o Adama. Czyżby strzelił jakąś gafę? Jeśli tak, powinnaś go nazwać strzelcem wyborowym. - Żartujesz, a to poważna sprawa. Było tak: wybrałam się z mamą po zakupy i gdy wróciłyśmy obładowane paczkami, spotkałyśmy Adama. Szedł ulicą i palił papierosa. Spostrzegłszy nas ukłonił się z papierosem w zębach. Zawrócił, szedł z nami, rozmawialiśmy. Ale rozmowa utykała co chwila, gdyż my obie straciłyśmy humor, bo nie dość, że nie pomógł nam w niesieniu paczek, co przecież powinien zrobić, to jeszcze palił. Z początku myślałam, że on tylko tak "trzyma fason", żeby nie uchodzić za przyłapanego na brzydkim uczynku i gdy skończy palić tego papierosa, będzie zachowywał się jak należy. Tymczasem on, wyobraź sobie, sięgnął po następny papieros. I wtedy mama zwróciła mu uwagę, że nie powinien palić, tym bardziej na ulicy, w towarzystwie kobiety, w dodatku starszej kobiety. - Tak? Muszę to przemyśleć - powiedział z dziwnym uśmiechem, może drwiąco, a może tylko był zażenowany. Gdy ukłonił się i odszedł z przylepionym do wargi papierosem, jak człowiek z marginesu społecznego, mama kontynuowała wzburzona, że gdyby szedł tylko ze mną i to jakąś polną drogą, to też powinien spytać, czy wolno mu zapalić. Wszystko, co mówiła było słuszne, ale mnie bolało, bo przecież dotyczyło Adama. "Dobrze, wytłumaczę mu, że postąpił niewłaściwie" - przyrzekłam mamie. I naprawdę chciałabym mu wytłumaczyć, ale boję się, że to dla mnie zbyt trudne zadanie. - Zgrywał się! Że niby taki dorosły. Bardzo młodzi chłopcy lubią to robić. - Nasz Daniel też kiedyś postępował podobnie, a teraz nie lubi, gdy mu przypominać "szczeniackie wygłupy". - Ja też właśnie czuję, że Adam pozuje na dorosłego. Ale jak wytłumaczyć komuś, że postępuje nieładnie, gdy on sam tego nie czuje? - Musimy się nad tym zastanowić - powiedziała Beata - Przecież każda norma i forma postępowania musi mieć jakieś uzasadnienie. Najczęściej chodzi po prostu o nie sprawianie przykrości innym. - Albo o względy estetyczne. - I o higieniczne. Już wiem! Palenie na ulicy jest przede wszystkim niezdrowe. Wciągając więcej powietrza do płuc, wdychamy również więcej dymu. To możesz powiedzieć Adamowi. I jeszcze mu powiedz, że człowiek palący na ulicy sprawia wrażenie nieopanowanego łakomczucha. I że innym dmucha w nos dymem, który miał w ustach. I w tłoku może komuś wypalić dziurę w ubraniu. A na koniec powiedz mu, że paląc wcale nie wywołuje takiego wrażenia, jakie sobie wydumał, lecz krańcowo inne, bo nikt nie bierze go za dorosłego dżentelmena, tylko za wygłupiającego się smarkacza. - Nie, tego ostatniego mu nie powiem. Przecież ja go... Rozumiesz. I dlatego muszę go wychowywać. - Tak, masz słuszność. Lepiej działać powoli, łagodnie, a systematycznie. - Najlepiej wytłumaczę mu, że nie powinien palić na ulicy, w domu natomiast nie będę zabraniała. Nawet podam mu ogień... - Coś ty! Kobieta nie zapala mężczyźnie papierosa. Może podać mu zapałki, żeby sam sobie zapalił. - Ach tak? U nas nikt nie pali, więc ja jestem zupełnie zielona w tych sprawach. Naucz mnie trochę! - To jest tak: kobieta nigdy nie zapala mężczyźnie papierosa (chyba, że jakiemuś prastaremu dziadkowi). Jeśli oboje palą, mężczyzna najpierw zapala papierosa jej, a potem sobie. Nie pali się przy podawaniu ręki na powitanie, przy stole, gdy inni jedzą... Są okoliczności, w których sam rozsądek nie pozwala palić, np. przy łóżku chorego... - Albo w pokoju, gdzie śpi małe dziecko. Albo podczas tańca... - No właśnie! A wiesz Hanka, ja nie zakochałabym się w chłopaku, który pali. Bo z chłopca przecież wyrośnie mąż i będzie miał już wtedy ugruntowany nałóg palenia. Dziękuję za takiego w domu! Te "uwędzone" garnitury, te paluchy żółte od nikotyny, ten popiół wszędzie, te dziury w obrusach! A ten oddech! Pfe! Jeden z moich wujków palił, to wiem jak to było. - A teraz już nie pali? Umarł na raka? - Żyje i nawet dobrze się ma, ale nie pali. Ciotka go odzwyczaiła. Tak, tak, powoli, a systematycznie. Przede wszystkim udowodniła mu, że wszystkie papierosy, włącznie z tymi najlepszymi, są trujące. Istnieje przecież przysłowie: "Papieros jest zły na wszystko". Ciotka wykaligrafowała je na kartonie i powiesiła wujkowi nad łóżkiem. Następnie uprzytomniła mu, że wciąganie dymu w usta i po przyprawieniu zapachem wydmuchiwanie komuś pod nos jest po prostu grubiaństwem i mało różni się od psucia powietrza w inny sposób. - Tego też chyba Adamowi nie powiem, ale muszę, muszę oduczyć go jakoś palenia, a tym samym, uchronię go również od popełniania gaf z papierosem. Do pokoju wszedł dziadek Basi. - Słyszę, że rozmawiacie o paleniu papierosów - powiedział i począł maszerować dookoła stołu, co kazało spodziewać się dłuższej pogawędki - Wstrętny nałóg. Wielu najznakomitszych ludzi miało obrzydzenie do palenia tytoniu. Np. Goethe nie cierpiał organicznie zapachu nikotyny. Powiedział kiedyś, że z dwojga złego wolałby już wąchać... to, co się do wąchania zupełnie nie nadaje. Balzak naigrywał się z pisarzy "wysysających natchnienie z cuchnącego cybucha". Nasz Prus, bardzo wrażliwy na zapachy, dosłownie uciekał od tytoniu i ludzi zapowietrzonych jego nieznośnym swędem. A Zimorowicz na długo przed nim wypowiedział mową wiązaną swoją opinie o paleniu: "Jako gdy kto tabaką dymną mózg podkurzy, Że mu się rozum zaćmi, fantazja zaburzy..." - Ciekawa jestem Dziadku, czy kiedyś zdarzali się amatorzy "cudzesów" - zaśmiała się Basta - Może korzystanie z cudzych papierosów, a oszczędzanie własnych, jest wynalazkiem źle wychowanych ludzi naszych czasów. Jak dziadek przypuszcza? - Nie potrzebuję przypuszczać, wiem na pewno: amatorzy cudzesów byli zawsze. Na przykład Trembecki, znakomity poeta z epoki Stanisława Augusta, człowiek bystry i wielce dowcipny, też nie wymigiwał się od żadnych poczęstunków i wolał korzystać z cudzego niż częstować swoim. Ile razy spostrzegł, że ktoś zażywa dobrej tabaki, nader chętnie, choć oczywiście bardzo grzecznie, wyciągał po nią rękę.

Dodaj swoją odpowiedź