"Był ciepły wieczorny wieczór, kiedy poznałem Różę. Była fantastyczną kobietą i miała kota na punkcie psów. Nie wiem czemu, ale urzekły mnie w niej piękne błękitne oczy, jej spojrzenie przyprawiało mnie o dreszcze, a każdy wydech szarego dymu który wydobywał się z jej ciemnoczerwonych ust sprawiał, że pociły mi się dłonie. Zauważyłem że zawsze kiedy byłem podniecony moje dłonie były śliskie jakbym przed chwilą chwytał w nie własnoręcznie ukręcone śmietankowe masło . " - Babciu, w jaki sposób zmarł dziadek? - Dziadek skonał z miłości. Kochał morze które go pochłonęło. Babcia zawsze była ograniczona w swoich odpowiedziach, ale przy tym strasznie intrygowało mnie w niej to, że zawsze była strasznie tajemnicza i przez to tam bardzo lubiłem spędzać z nią czas. Zawsze zaskakiwała mnie spontanicznym wybuchaniem smiechem, albo płaczem. Dorośli zazwyczaj nie okazywali uczuć w taki sposób jak ona... W spadku, otrzymałem jego pamiętnik. Był zamknięty na kluczyk, który babcia trzymała w swojej szufladzie. Wiem, że go nie otwierała. To nie w jej stylu... Kiedy otrzymałem pamietnik, wyruszyłem w podróż po morzach, górach, dolinach... Mój dziadek był fantastyczny. Dlaczego dopiero dziś, dowiaduję się, że mój dziadek przeżywał i zarabiał na życie w taki sposób w jaki ja zawsze chciałem spełniać swoje marzenia? Fotografowanie wściekłych rekinów i przyjacielskich delfinów zawsze znajdowało sie na mojej liście, którą nazwałem "cichacze". Dlaczego cichacze? Bo nigdy nie opowiadałem nikomu o swoich pragnieniach. Pamiętnik dziadka był dla mnie czymś w rodzaju nowego odkrycia. Nowego poznawania wszystkiego co było dla mnie znane z innej strony. Moja babcia, dziwna, ale w sumie zawsze uznawana za zwykłą istotę 80 letnia kobieta. Wydaje się, że jeszcze wczoraj widziałem w niej starą wariatkę, a dziś drapieżną i srogą kobietę, o której względy dziadek musiał nieźle się ubiegac...
Niesprawiedliwość Na sali ucichły rozmowy. Kazda para oczu zwróciła sie w strone drzwi, w których za chwilę miał pojawic się wysoki sad. Sala była obszerna i bardzo czysta. Znajdowało sie w niej szereg ławek i 2 na boku dla oskarzonych i adwokatów i kilka miejsc dla sędziego, ławników i prokuratora. Na ławie oskarzonych znajdowało sie 3 mężczyzn, wsród których był mój ojciec. Może bedzie lepiej jak sie przedstawię...Nazywam się Jerzy Bojanowski, chłopcy w szkole nazywają mnie "Tyka" z powodu wzrostu. Mamy zupełnie nie pamietam, zgineła w wypadku, ojciec jednak czesto mi o niej opowiada. Jestem uczniem ...No ale nie o mnie tu mowa- teraz najwazniejszy jest ojciec. Sędzia najpierw wygłosił z jakich paragrafów są sądzeni wszyscy oskarżeni, potem każdy wygłaszał swoją mówkę.Kumpel ojca Marian Krawczyk próbował całą wine zwalić na Edka Soplice i ojca, nawet jego swiadkowie mu nie pomogli, chociaż ich dobrze przygotował. Edek zasłaniał się niepamięcią, był bardzo pijany i nie wie skąd u niego w walizce znalazły się te złote precjoza. Jednak najwiecej przy sobie miał mój ojciec... Zaraz, zaraz, co on mówi? Z zamyslenia wyrwał mnie głos ojca. - Nie, nie jestem winny- no, xle dosłyszałem... -Soplica poprosił mnie- kontynuował tata- bym zawiózł ich do Gdańska, bo jego auto się im rozkraczyło na trasie, a wie, że ja nie pożyczam nikomu nigdy mojej "lanci".Przy okazji mogłem wziąc córke, która jest schorowana i mogłaby nad morzem powdychac swieżego jodu. Dalej mówił o tym, jak to nie wie skąd nagle przed nimi wyrosła blokada, a potem wszystko szybko się potoczyło. W jego aucie znaleziono najwięcej złota w sztabkach , banknotów pochodzących z ostatniej kradzieży na kantor, banknoty były znaczone. Ja wierzę ojcu, że on taki spokojny i dobry człowiek nie mógł ukraść czy nawet pomagac w przewózce kradzionego mienia, nie był do tego zdolny. Jednak po całej sprawie okazało się, że każdy dostał inny wyrok. Ojciec otrzymał 2 lata i sporo grzywny, ale z uwagi na sytuację rodzinną i niekaralniość, otrzymał możliwość spłaty grzywny na raty. Zycie sie teraz bardzo nam skomplikowało. Jakze my teraz sobie damy radę, trzeba sciągnąc babcię- pomyślałem. Mieliśmy sporo problemów, babcia musiała walczyć o nas , bo chciano nas zabrać do rodzin zastępczych, porozdzielac, potem moje plany grzęzły w gruzach- wymarzona szkoła była nieosiągalna, musiałem iść gdzieś dorobić i pomóc spłacać ojcu, poszedłem więc do wieczorówki. Ojciec miał wyjść dokładnie w dniu urodzin naszej mamy- czcimy tę rocznice zawsze nad jej grobem- ojciec uczy nas, że pamięc o zmarłych jest bardzo ważna. Nauka mi w szkole jakoś nie szła, rodzeństwo moje też jakos podupadło, zaczęły wpadac jedynki- cóż nasze życie nie było teraz normalne. Babcia starała się jak mogła, by stworzyć nam normalny dom, ale bez ojca on nie był normalny. Nie pozwalaono nam też odwiedzić go w areszcie. Jakże bardzo tęskniłem za nim, gdy miałem ogromny problem z chłopakami w szkole. Ktos dowiedział się o ojcu w więzieniu i teraz nie dają mi życ, wciąż zaczepki, wyzwiska. Tata napewno wiedziałby jak zaradzic i załagodzic problem, babci nie powiem szkodają martwić. Jaka to jest niesprawiedliwość ludzka, że jedni maja wszystkich w domu, rodziców, rosdzeństwo i nie doceniają tego, na rodziców mówią starzy lub zgredy...a my- pomyślałem sobie- dlaczego...?Dlaczego tak nas los ukarał. Niedługo minie rok jak ojciec został osadzony. Jakoś przetrwaliśmy, ale jeszcze ponad rok rozłąki z ojcem. Tomek, mój brat, nie słucha mnie, ani babci, wdał się w jakieś szemrane towarzystwo. Brak silnej ręki taty... Wczoraj nie przyszedł na noc do domu. Martwiliśmy się z babcią,. Aśka wydzwaniała do wszystkich jego kumpli i koleżanek, am z nim lepszy kontakt, ale nigdzie go nie było. Jutro rocznica urodzin mamusi. Chcemy jak zwykle wybrać się tam, chociaż tym razem , niestety nie wszyscy razem. Dziś od rana jestem jakis podekscytowany, może dlatego że spotkam się z mama. Wyzalę się, popłacze... Tomka jak nie ma tak nie ma, nie chcemy na razie iść na policję, bo jeszcze moglibyśmy go wkopać w jakąś sprawę. No i stało się. Idziemy na cmentarz sami, bez Tomka. Babcia też cos jakaś nerwowa, każdy coś sobie w duchu mysli ale nic nie mówi, idziemy w milczeniu. Z odddali spostrzegam nad grobem jakieś dwie pochylone sylwetki. Któżby to mógł być? Gdy zbliżamy się bliżej rozpoznaje w nich ojca...tak to tata i Tomek zamyśleni i rozmodleni . Jednak można miec jeszcze nadzieję na lepsze jutro...
Szklarz ------------------------------------------------------------------------------ Na placyku zabaw dla dzieci ucichły rozmowy. Wszyscy poczęli się przyglądać młodemu chłopcu w wieku lat około piętnastu. To był Tomek "Szklarz" Karski z osiedla Kazimierzowskiego. Był wysoki, miał rude włosy i piękne niebieskie oczy, ale było w nim coś zatrważającego. Gdy człowiek stanął na przeciw, to bał patrzeć mu się w oczy za długo. Nikt nie wiedział dlaczego, ale Tomek nie tolerował patrzenia w oczy. Nie mówił tego nigdy, ale jego wzrok stawał się tak bezlitosny, że to było czuć. Poza tym Szklarz nie przepadał za swoimi rówieśnikami, a tym bardziej za dziewczętami. Chłopak zadawał się wyłącznie z osobami ponad 2 lata młodszymi, lub ponad 4 starszymi. Kobiety praktycznie ignorował. Z reguły trzymał się z boku. Jednak tym razem Szklarz był w centrum uwagi. Dzieci szeptały "Ooo, przyniósł blanty!", starsi chłopcy mówili "Będzie bakanie" z uśmiechem na twarzy. Gdy Tomek już pokazał wszystkim, że przyniósł "toffanę" to powiedział: -Wiecie, że jesteśmy na nielegalu. Jak nas zwiną, to pożałujemy. Prawdopodobnie nie wyszłabym na górę, ale Dominika mnie namawiała, więc poszłyśmy. Na górze wszyscy siedzieli w kole, i podawali sobie "skręta" ciągnąc po "buszku". Gdy zniknął towar puszczono muzykę i przyniesiono wódkę. Wszyscy bardzo dobrze się bawili, niestety nikt nie wpadł na to, aby wrócić na dół. Po godzinie Szklarz jako "gospodarz"(on przyniósł blanty) rozpoczął tańce(widać sporo wypalił). Po paru skokach potknął się i zawisł na najwyższym balkonie. Chłopaki krzyczeli "wracaj!", dziewczyny piszczały, a dzieci płakały. Po kilku minutach szamotania się Tomek spadł z 12 piętra. Wszyscy zbiegliśmy na dół. Na dole była mokra plama i kilka kości. Bardzo szybko zjawiła się policja i pogotowie. Nikt nie powiedział o blantach. Spisano nas za picie alkoholu(mam 16 lat) i imprezowanie w miejscach niebezpiecznych. Potem rozmawiałam z mamą Tomka. Opowiedziałam jej o "blantach" i o wszystkim, a ona mi, że Tomek nie miał Ojca i że nie był rozmowny, bo miał przykre doświadczenia z Policją i nikomu nie ufał. Mówiła też, że on się po części bał dziewczyn, ale wiele razy opowiadał Jej o mnie i że ona myślała, że mnie lubi. Z całej tej historii pozostaje tylko żal, że widząc jak zachowuje się w stosunku do innych dziewczyn bałam się podejść do niego i porozmawiać... __________________________________________________________ Liczę na status najlepszego rozwiązania.