"Pan Tadeusz" - recenzja z filmu.
Rok 1999 w kinematografii polskiej zaznaczył się dwoma super produkcjami, które odniosły ogromny sukces zarówno artystyczny jak i komercyjny. Mam tu na myśli ekranizacje dwóch wielkich dzieł polskiej literatury: „Ogniem i mieczem” w reżyserii Jerzego Hofmana oraz „Pana Tadeusza” Andrzeja Wajdy. Uważam jednak, że porównywanie obu filmów, z czym ostatnio często się spotykamy, jest niewłaściwe. Bezwzględnie przed trudniejszym zadaniem stanął reżyser „Pana Tadeusza”- Andrzej Wajda dlatego, iż jego scenariusz oparty jest na utworze poetyckim pisanym trzynastozgłoskowcem, gdzie ilość poetyckich dialogów jest mocno ograniczona. Reżyser musiał połączyć akcję, watki filmowe ze znakomitymi obrazami epickimi. Pomógł mu w osiągnięciu sukcesu znakomity dobór obsady aktorskiej, który niejednokrotnie przed obejrzeniem filmu budził wiele wątpliwości, które dotyczyły głównie osady roli Hrabiego przez Marka Konrada, księdza Robaka przez Bogusława Lindę. Reżyser wykazał się ogromną intuicją powierzając rolę Zosi młodej licealistce z Zakopanego Alicji Bachledzie-Curuś. Dobrym pomysłem reżysera było wprowadzenie do filmu postaci Adama Mickiewicza granego przez Krzysztofa Kolbergera, którego narracje wiążą elementy epicko-refleksyjne utworu z elementami akcji. Według mnie największą kreację aktorską stworzyła Grażyna Szapołowska grająca Telimenę. Mankamentem filmu jest to, że podczas ponad dwugodzinnej projekcji nie potrafiłem wciągnąć się w akcję filmu. Bardziej interesowały mnie rozwiązania, dzięki którym udało się z utworu poetyckiego stworzyć film fabularny. Film zanotował ogromny sukces propagandowy i kasowy i nie wiem czy wynika on z ogromnego zainteresowania nim, czy po prostu ze swoistego obowiązku jego obejrzenia. Nie sądzę aby dobrym pomysłem było zgłoszenie „Pana Tadeusza” do nagrody Oscara, gdyż uważam, że jego odbiór przez widza, któremu obce są polskie realia będzie bardzo trudny.