Trójka pierwszych to bohaterowie książki i filmu „Weronika postanawia umrzeć”. Ten ostatni to ich twórca. Pulo Coelho zyskał sobie uwielbienie na całym świecie, a większość jego fanek to dość rozchwiane emocjonalnie panie (z całym szacunkiem dla pozostałej grupy). Jednak jego krytycy uważają, że jego działa pod pozorem głębi skrywają banalne i tandetne morały. Nie mogę oceniać pisarza, nigdy nie udało mi się przebrnąć przez jego książki. Ale film na podstawie bestsellera Coelho ma wszystkie wady, na które wskazują krytycy pisarza. Oto Weronika, dobiegająca trzydziestki pracownica korporacji (75 000 $ rocznie plus bonusy) wiedzie pozornie ustabilizowane i szczęśliwe życie. Ale jest samotna (wyścig szczurów alienuje ludzi – cóż za odkrycie!) i pogrążona w depresji. W końcu próbuje popełnić samobójstwo. Odratowana trafia do prywatnej kliniki psychiatrycznej, gdzie dowiaduje się, że nieodwracalnie uszkodziła serce i zostało jej tylko kilka tygodni życia. W obliczu śmierci odkrywa na nowo jego wartość. Życie jest cudem, każdy dzień jest cudem, wszyscy jesteśmy szaleni. Takie wątki przewijają się przez film. Wątki wzięte żywcem z poradników sprzedawanych w księgarniach w czteropakach za dwadzieścia złotych, rodem z lat 80. Banał aż zęby bolą. Do tego Sarah Michelle Gellar w tytułowej roli jest strasznie sztywna i nieprzekonująca. Jakoś nie widać po niej tej radości życia. Zdecydowanie wolałem, gdy poprzestawała na likwidowaniu wampirów. Banalną fabułę ratuje nieco wątek skomplikowanych relacji między dyrektorem szpitala (David Thevlis, znany z roli Lupina w serii o Harrym Potterze) i jego pacjentami. To jedyny element, który nie spada w banał. Do końca zadajemy sobie pytanie na ile jego manipulacje faktycznie miały na celu dobro pacjentów, a na ile zastępowały mu prawdziwe życie. Warto też zwrócić uwagę na rolę Jonathana Tuckera, który zagrał Edwarda, katatonika, który wpada w oko Weronice. W oczach Edwarda faktycznie widać szaleństwo, jest naprawdę przekonujący. Reżyserka próbowała ratować fabułę poprzez masę artystycznych, często wręcz lirycznych ujęć. Chyba jednak przedobrzyła i to, co początkowo mi się podobało, później stało się jedynie zapychaczem. Co warto pochwalić? Poza niezłą grą wspomnianych wyżej aktorów, na pewno warta wspomnienia jest nastrojowa muzyka. W kilku scenach przemawia za aktorów i wręcz buduje wątki. Nieco ciekawiej robi się pod koniec filmu. Przez moment miałem nadzieję, że jednak uda się uciec od banału. Ale niestety, końcówka przebija wszystko. No cóż, „Weronika postanawia umrzeć” to propozycja głównie dla fanów Coelho. Jeśli podoba wam się styl pisarski Brazylijczyka, to i film przypadnie wam do gustu.
Zredagować recenzje filmu: "Weronika postanawia umrzeć".
Potrzebne na jutro!!!
Odpowiedź
Dodaj swoją odpowiedź