Wreszcie nadszedł długo wyczekiwany dzień. Dzień wyjazdu na wymianę do Francji. Pan Michał czeka na nas na peronie. Tośka podchodzi do kiosku i kupuje malboro light. Idę za nią, razem z jej chłopakiem, Karolem. W czerwonych spodniach. Jakiś czas temu dyskutowałyśmy o czerwonych spodniach. Tośka zawsze mówiła, że nie należy ufać facetom czerwonych spodniach. Jednak spodnie Karola zostały jednogłośnie uznane za spodnie w kolorze wina z odcieniem khaki. Podekscytowane, wsiadłyśmy do pociągu. Wybrałyśmy oddzielny przedział, gdzie ze wszystkich uczniów byłyśmy tylko my. Wyjrzałyśmy przez okno. Tośka machała do Karola. Ja do mamy, taty i dwóch sióstr ??? Miśki i Ani. Siadamy na fotelach. Tośka wyciąga telefon i pisze sms-a do Karola. Krzywo się na nią patrzę. Pokazuje mi język jak rozkapryszone dziecko. Pociąg rusza. Zmęczona tłokiem, oddałam się w ramiona Morfeusza. Obudziłam się około dwóch godzin później. Odkąd znaleźliśmy się po drugiej stronie kanału La Manche, pociąg jechał szybciej i łagodniej. To przecież oczywiste ??? po tej stronie wszystko jest lepsze. Tośka nadal pochrapuje. Nie mam serca jej budzić. Nie mogę uwierzyć, że przespałam tunel. I jestem już we Francji! Krajobraz wygląda przepięknie. Bardziej płaski, niż sądziłam. Ciemne, nierówne pola rozciągały się aż do linii horyzontu. W oddali widać kościół ze strzelistą wieżą, drogą idzie mężczyzna z psem na smyczy. Powoli wieś zmienia się w miasteczko. Wysokie budynki, chodniki, samochody. We francuskich domach jest coś pięknego. Ostre, spadziste dachy, złociste cegły, poręcze balkonów z kutego żelaza. Nigdzie na świecie takich nie ma. Najwyraźniej dojeżdżamy już do Paryża. To dziwne, że opiekun jeszcze po nas nie przyszedł. Pociąg powoli zwalnia, Tośka się budzi. Już za parę minut moje stopy dotkną francuskiej ziemi. Zapamiętam tę chwilę do końca życia. Nagle zadzwonił telefon Tośki. Wyczytałam z ruchów jej warg, że to pan Michał. Chyba jest na nas zły. I to bardzo. Wiem, bo zasłoniła twarz włosami i ani razu nie pokazała mi języka. Chudy człowiek w mundurze też coś do nas krzyczy i dużo gestykuluje, ale moją znajomość francuskiego diabli wzięli. Wtedy dotarło do mnie to, co się stało. Nie jesteśmy w Paryżu. Nawet nie we Francji. Jesteśmy wiele kilometrów dalej. Gdybym uważała na lekcjach geografii, wiedziałabym ile. Tośka kończy połączenie i mówi: -Jesteśmy w Belgii…
napisz opowiadanie pt. wakacyjne plany z dialogiem
z góry dziekuje
Odpowiedź
Dodaj swoją odpowiedź