Na początku chcę napisać, że to nie jest moje "dzieło". Jest to list, który napisała moja przyjaciółka do pewnego kolegi, który swoim zachowaniem pokazał, na ile go stać i że nie jest godny miana przyjaciela. Tą moją znajomą jest osoba, która niegdyś dość często wchodziła tu pod nickiem „oLeNkA89”. Wtedy nie chciała wypowiadać się na ten dość nieprzyjemny dla niej temat (teraz też nie lubi się tym "chwalić"). Zawsze twierdziła, że ćpanie jest dla tych, co ćpać potrafią. Przekonała się, że tak bardzo się myliła... Dwa dni temu wylądowała w szpitalu i nie wie o tym arcie. Zabiłaby mnie… Chcę jednak, abyście ujrzeli, jakie myśli przechodzą przez głowę osobie, która z pozoru jest taka jak my… (Pisząc to pełne uczuć dzieło była "podćpana"…) "Kiedy tak sobie siedzę kolejnej nudnej, monotonnej nocy, nie zważając na okoliczności, zupełnie niespodziewanie zaczynam myśleć o Tobie. Znowu… Tłumaczę sobie: "Takie życie…". Ale czy to rzeczywiście musi tak wyglądać?! Nawet w najgorszych koszmarach nie sądziłam, że coś tak z pozoru głupiego będzie mnie dręczyć do tego stopnia, że coś wywoła taką emocjonalną pułapkę. To jest okropne! To jest złe! Nigdy nie wiem, kiedy się tego spodziewać, kiedy się przygotować. Pojawia się zawsze, gdy najmniej tego potrzebuję. Ale dziwnym trafem cały czas. Wszędzie! Przecież dookoła są dziesiątki chłopaków, z którymi potrafię rozmawiać, bawić się, śmiać… Ale nie, ja muszę myśleć o kimś, z kim się nigdy nie spotkam! O kimś, kogo nigdy nie zobaczę! Dziwny jest ten świat... Dziwna jest opatrzność boska... Dziwna jestem ja. Każdy ma swoje chwile słabości, złe dni, ale ja miewam je codziennie. I to nie jest super. Codziennie budzę się z myślą, że już trzeba zakończyć ten dzień, ale co mi z końca dnia, jeśli nastanie kolejny? A później kolejny i kolejny… A każdy następny będzie gorszy od poprzedniego... Każdy następny będzie bardziej monotonny, nudny... Więc po co żyć? Po co się męczyć? Po co kontynuować ten pieprzony kontrast? Kontrast ze światem, z tą fałszywą otaczającą nas świadomością... Z każdym mijającym nas człowiekiem, nawet z wiatrem…
Droga/gi ... ! Na początku mojego listu chcę Cię przeprosić za to, że tak długo nie pisałam. Wiem, co się stało i wiem, że Ci jest bardzo ciężko. Przyjmij moje wyrazy współczucia. Nikt nam nie gwarantuje, że nasze życie bedzie cudowne i usłane różami. Często los płata nam figle i urozmaica życie, zsyłając radosne i smutne dni. Dobrze wiesz, że naszą dolę można porównać do koła fortuny, raz jest dla nas łaskawa innym razem szydzi z nas. Człowiek musi być przygotowany zarówno na radośc jak i na rozczarowanie, bo szczęście i cierpienie idą w parze. to:. Pamiętaj, że cały czas nie będzie źle, po smutku przychodzi radość. Nie ma tak ciemnej nocy, aby po niej nie nadszedł dzień :"Bo nie już słońce ostatnie zachodzi, a po złej nocy piękny dzień przychodzi". Uwierz w to! Masz mnie, przyjaciół, rodzinę. Zawsze możesz na nas liczyć. Możesz też liczyć na Boga. Należy zawierzyć i bezgranicznie Mu zaufać, On może odwrócić wszytko. Bóg to przyjaciel, to Ten, który jest bliko, w każej chwili gotowy Ci pomóc. Bardzo bym chciała, zebyś przemyślała to, co napisałam ci w tym liście. Pozdrawiam Cię brdzo serdecznie i przesyłam gorące uściski. Trzymaj się! Bedzie dobrze. podpis.