Siedziałem w swojej starej chacie i odmawiałem wieczorną modlitwę przy świetle świec. Nagle jakiś szelest zakłócił ciszę. Odsłoniłem okno i wyjrzałem na zewnątrz - nikogo nie zobaczyłem. Wróciłem do modlitwy, gdy ktoś zastukał do drzwi. Otworzyłem je. Do izby wbiegła kobieta. Miała dłonie we krwi. Opowiedziała mi, że zdradziła męża, gdy ten był na wojnie. Gdy powrócił, zamordowała go, bojąc się kary, jaka ją czekała za niewierność. Kobieta pełna rozpaczy prosiła mnie o radę, jak może dostać odpust za swoje zbrodnie. - Idź do domy niewiasto. To co zrobiłaś, może potwierdzić tylko twój mąż, a on przecież nie żyje - odpowiedziałem. Kobieta podziękowała i wybiegła z mej chaty. Zmartwiłem się, bo wiedziałem, że ona bardziej bała się kary, niż żałowała swoich czynów. Domyśliłem się, że za jakiś czas znów do mnie zawita. Nie myliłem się. Kobieta odwiedziła mnie i ponownie prosiła o radę. Opowiadała o braciach jej męża, którzy prosili ja o rękę. Nie mogła zdecydować, za którego wyjść. Mówiła też o nocnych koszmarach, o duchu byłego męża, który ją prześladuje. - Córko, nie masz zbrodni bez kary - odpowiedziałem - chociaż twój mąż nie żyje, jeszcze dziś go wskrzeszę! Na moje słowa zbladła. Z trwogą błagała, bym tego nie uczynił. Doradziłem więc, by nakazała swoim szwagrom upleść wianki, a tego, którego wianek bardziej jej się spodoba, zostanie żoną. Radziłem również, by nie martwiła się nocnymi zmorami. W niedzielę udałem się do cerkwi, by przyjrzeć się zaślubinom. Przez okno widziała leżące na ołtarzu wieńce uwite z białych lilii. Kobieta wybrała jeden z nich. Bracia zaczęli się sprzeczać, którego jest to dzieło. Obaj zrywali kwiaty na grobie brata. Wyjęli broń i zaczęli walczyć na śmierć i życie. Wtem drzwi świątyni rozwarły się. Zimny wiatr porwał kobiecie kwiaty z rąk i zgasił świece. Zrobiło się ciemno i ponuro. Pojawiła się postać w bieli, wszyscy zadrżeli na jej widok. Rozpoznali męża kobiety. - Mój wieniec i ty moja! - tajemnicza postać przerwała ciszę - Biada tobie żono! Źli bracia - biada obu! - krzyknął upiór. Nagle świątynia zadrgała, dach trzeszczał, witraże sypały się z okien. Ziemia się rozstąpiła i pochłonęła wszystkich. Wiedziałem, że ta historia nie będzie miała szczęśliwego zakończenia. Sprawdziła się stara mądrość: "nie masz zbrodni bez kary". Gdyby Pani okazała skruchę, starała się żyć cnotliwie, w modlitwie, może historia potoczyłaby się inaczej. Mężczyźni również ponieśli karę, bo zauroczeni wdziękami kobiety, szybko zapomnieli o sowim bracie.
,,Lilije" A.Mickiewicza Napisz opowiadanie A.Mickiewicza ,,Lilije" jako pustelnik (czyli praktycznie to samo tylko narratorem ma byc pustelnik )
Odpowiedź
Dodaj swoją odpowiedź