Moim najmilszym wspomnieniem z dzieciństwa było jak z całą rodziną pojechaliśmy nad wodę, a oprócz nas nikogo nie było. Najpierw, weszliśmy do wody (ja i moi kuzyni) tak do kolan, potem weszliśmy do pasa, a gdy jeden z nas się przewrócił i cały zamoczył reszta poszła w jego ślady. Zabawa była na całego, pływaliśmy pod prąd i z prądem, skakaliśmy ze skarpy do wody, robiliśmy zawody, kto dłużej wytrzyma pod wodą i wiele, wiele innych. Gdy po dwóch godzinach wyszliśmy z wody, byliśmy niemiłosiernie głodni. Każdy zjadł po dwie kanapki z dżemem, po jednym kawałku kabanosa z bułką i wypił po jednej szklance mleka. Po zjedzonym posiłku, poszliśmy się trochę poopalać. Rozłożyliśmy sobie koce na łące i leżeliśmy tak z godzinkę. Po dokładnym opaleniu naszych młodych wiotkich ciał poszliśmy pobawić się w piasku, nad brzegiem rzeki. Zabawa była wyśmienita! Najpierw zbudowaliśmy wielka fortecę, która z czasem została przekształcona w port nadmorski, do którego wpływały statki (liście bądź patyki), a po zabraniu pasażerów (mrówek albo piasku) wypływały w daleki rejs po morzu. Po skończeniu budowli, zaczęliśmy się ganiać. Ganialiśmy się z jednego brzegu rzeki na drugi (przechodziliśmy po kładce). Po pewnym czasie ktoś z rodziny wykrzyknął żebyśmy powoli kończyli się bawić, bo czas się zbierać, bo komary niedługo zaczną gryźć. Zrobiło się chłodno, więc zaczęliśmy się ubierać (do tej pory biegaliśmy w samych slipkach). Po pewnym czasie postanowiliśmy się pobawić w chowanego. Zabawa okazała by się z pewnością całkiem ciekawa gdyby jeden z nas nie zauważył, że nieopodal rosną jeżyny. Natychmiast przerwaliśmy zabawę i rzuciliśmy się na wielki krzak, który po piętnastu minutach był już zupełnie pusty. Gdy skończyliśmy „ucztę” moja mama zawołała nas abyśmy przyszli i ubrali się, bo czas już jechać do domu. Każdy przyjął to z wielkim smutkiem. Każdy ubrał się z pokorą i wsiadł do samochodu. Samochody były dwa, jeden, którym pojechali wszyscy rodzice i drugi, którym pojechaliśmy my, (czyli wszystkie dzieci). Dzień był fascynujący! Wszyscy byli tak zmęczeni, że gdy tylko przyjechaliśmy do domu, położyliśmy się spać. Nazajutrz wszyscy z radością i wielkim entuzjazmem wspominali wczorajszy dzień.
" Bunkry " Jak miałem 4 lata to wybrałem się z kolegami na spacer do lasu. Gdy już szliśmy do zobaczyliśmy ogromną dziurę. To nie wszystko. Zobaczyliśmy jescze, że tam jest jakieś potajemne wejście pod ziemię. Postanowiliśmy rozwiązać tę zagadkę.Gdy tam wskoczyliśmy zobaczyliśmy mnóstwo ammunicji, karabinów i drogocennych rzeczy. Włączył się alarm. Przestraszenieni uciekliśmy z lasu. Szybko pobiegliśmy na policję. Władze to miejsce zabezpieczyły. Ta historia mnie nauczyła, żebym nigdy nie chodził sam w miejsca mi nieznane.
Był to dzień moich piątych urodzin. Była akurat to bardzo słoneczna sobota. Nie mogłam doczekać się godziny 17 bo właśnie o tej porze miała przyjść do mnie babcia z dziadkiem. Miałam zamówiony prześliczny różowy tort w kształcie serca. Wreszcie wybiła godzina 17. Byłam uradowana mama kazała mi się przebrać w najpiękniejszą z sukienek jaką miałam. Posłusznie ubrałam się i podeszłam do drzwi oczekiwać upragnionych gości. Jednak nikt nie nadchodził. Spytałam mamy czy aby na pewno mieli dzisiaj przyjść. Mama powiedziała że babcia z dziadkiem w końcu nie przyjdą. Smutna poszłam do pokoju. Nagle tata wszedł i oznajmił że mam iść do salonu. Patrze, a ta babcia z dziadkiem siedzą przy stole. Ucieszyłam się na ich widok. Był to najwspanialszy prezent w całym moim życiu