W ferie zimowe pojechałem z rodzicami w góry. Pewnego wieczoru, gdy było już bardzo późno i mroźno jechaliśmy do miasta. Niestety, gdy już do niego dojeżdżaliśmy, nasz samochód, który jest już bardzo stary wpadł w ogromny dół. Razem z tatą próbowaliśmy go wyciągnąć, ale nie dawaliśmy rady. Mama była bardzo zaniepokojona, ponieważ zbliżała się już północ, a my staliśmy w środku lasu, zziębnięci i głodni. Gdy już straciliśmy nadzieję, że ktokolwiek nam pomoże nagle ujrzeliśmy jak nadjeżdża duży samochód. Ludzie, którzy nim jechali pomogli nam wyciągnąć samochód. Wkrótce zmęczeni i zmarznięci od tego chłodu wróciliśmy bezpiecznie do domu.
Nastał wieczór. Było bardzo późno a na dworze skrzypiał biały mróz. Karol szedł wtedy nocą. Można było odczuć ten niepokój na jego twarzy. Dotarł do domu. Chłód z podwórka dostał się nie szczelnymi drzwiami do ciepłego domu. Chłopiec zapalił w kominku, który był bardzo piękny, ozdobiony hebanowym drewnem . Nastała północ. Usiadł wygodnie w fotelu aby skończyć książkę. Nagle usłyszał ciche skomlenie na górze. Otworzył drzwi i ujrzał swojego psa. Zapomniał go wypuścić. Psu doskwierał straszliwy głód więc obaj zeszli na dół i zjedli ciepły posiłek.