Żywność i żywienie w ujęciu historycznym- zmiany w narzędziach i procesach technologicznych wykorzystywanych w sferze żywności i ich uwarunkowania
Celem poniższej pracy jest uzmysłowienie czytelnikowi, a przede wszystkim sobie samemu jak ogromne zmiany w narzędziach i procesach technologicznych dokonały się w sferze żywności i żywienia w toku historii. Jak odbywała się ewolucja narzędzi do wytwarzania i przetwarzania żywności oraz procesów jej utrwalania, aby jak najdłużej zachowywała swoje walory użytkowe. Dość ważnym i podsumowującym elementem pracy będzie także uświadomienie, jakie były uwarunkowania tych zmian i dlaczego tak wszystko się zmieniało.
Najpowszechniejszym pożywieniem człowieka na wszystkich kontynentach jest jakaś forma chleba - z żyta, pszenicy, fasoli, ziemniaków czy też trawy. Przepis na chleb można znaleźć w Biblii: „Weź sobie pszenicy i jęczmienia, bobu i soczewicy, prosa i orkiszu: włóż je do tego samego naczynia i przygotuj sobie z tego chleb”. Bardzo wcześnie ludzie odkryli wartość odżywczą ziarna zbożowego, które najpierw po prostu rozgryzano w ustach i łykano, później rozgniatano kamieniami na mąkę, poczym, dodając wody, wyrabiano z mąki ciasto.
Chleb zaczęto już wypiekać w młodszej epoce kamienia około 12 000 lat temu, zapewne z ziarna pokruszonego na grubą śrutę z dodatkiem wody. Tak wyrobione ciasto w formie placków kładziono na rozgrzane kamienie i przykrywano gorącym popiołem (Kopaliński 1987).
Około roku 2600 p.n.e. Egipcjanie jako pierwsi dokonali wiekopomnego wynalazku rozpulchniania placków przez pozostawienie ciasta samorzutnej fermentacji nadającej im strukturę gąbczastą. Do wywołania fermentacji używali oni zakwasu (kawałka ciasta z poprzedniego zaczynu) albo drożdży z osadów winiarskich. Egipcjanom zawdzięczamy także wynalezienie pierwszego pieca piekarskiego. Najwcześniejsze znane przykłady to naczynia walcowate ulepione z gliny nilowej i wypalone, zwężone u góry na kształt stożka. W Grecji zaś w IV w. p.n.e. do pieczenia chleba wykorzystywano gliniane ruszty i peki - gliniane klosze. Kiedyś ciasto wyrabiano ręcznie i było to domowe zajęcie pań. Dzisiaj robią to nowoczesne piekarnie wyposażone w całe ciągi maszyn do przygotowania i wypiekania chleba.
Zanim jednak można było wypiekać chleb potrzebny był surowiec, którym była oczywiście mąka. Chcąc ją uzyskać trzeba było zmielić lub rozgnieść ziarna zbóż. Przez wieki czynności związane z przerobem ziarna na mąkę za pomocą tłuczka lub żaren należały do obowiązków kobiet lub niewolników. Żarna były używane już w neolicie i składały się z dwóch walcowatych kamieni, między którymi rozcierano ziarno. Z biegiem czasu pracę ludzkich rąk zastępowano nowszymi źródłami energii. Początkowo używano siły zwierząt: osłów, koni czy też wołów wprzęganych do kieratu, siły wody i wiatru w młynach wodnych i wiatrakach, później energii parowej, a wreszcie spalinowej i elektrycznej. Ciekawym zjawiskiem jest też to, że w Starożytności przed zmieleniem prażono ziarna. Miało to służyć jego aromatyzacji i ułatwiało przemiał.
Kolejnym bardzo ważnym produktem spożywczym jest mleko i jego przetwory. Z mleka produkuje się bardzo dużo produktów, m. in. mleko zagęszczone i w proszku, masło oraz sery.
Wydawałoby się, że mleko zagęszczone i w proszku to wynalazki XX w. Tymczasem Tatarzy już w XIII w. umieli zagęszczać mleko do konsystencji pasty i prawdopodobnie z tej pasty robić proszek mleczny (Kopaliński 1987).
Wzmianka o maśle była już nawet w Biblii, a w weneckiej książce kucharskiej z XIV w. czytamy: „utrzeć świeży ser w ciepłej wodzie potem zebrać tłuszcz, który pływa po powierzchni i utłuc” (Toussaint - Samat 2002).
Przez wiele wieków produkcja masła odbywała się prymitywnym sposobem przy użyciu prostego, drewnianego przyrządu tzw. masielnicy. Nadeszła jednak era wielkiego przemysłu spożywczego i produkcję przejęły wielkie mleczarnie.
Ser jak głosi legenda został „wyprodukowany” przez zwykły przypadek. Pewien kupiec arabski wędrując przez góry Azji chcąc urozmaicić swój jadłospis, wlał świeże kozie mleko do wysuszonego żołądka owcy służącego jako worek. Jakież było jego zdziwienie gdy po kilku godzinach podróży w worku zobaczył sztywną masę. Przyczyną zmiany mleka w ser był enzym renina. Odnośnie serów twarogowych mamy wzmiankę u Homera o odcedzaniu serwatki od zsiadłego mleka przez misternie plecione koszyki. W Średniowieczu zaś przy pomocy glinianych mis z dziurkami.
Przymierze między człowiekiem i drzewem oliwnym, czyli uprawną oliwką europejską, jest jednym z najstarszych w historii i najpłodniejszych zarówno dla człowieka jak i dla drzewa (Kopaliński 1987).
Pierwsze wzmianki o wyciskaniu oleju były jakieś 5000 lat temu na wschodnim wybrzeżu Morza Śródziemnego. Od tamtego czasu znane były też prasy oliwne, który ułatwiały tłoczenie oliwy.
Olejarstwo to także produkcja margaryny, która została wynaleziona w 1869 roku i początkowo wyrabiana była z miękkiej frakcji łoju wołowego i z serwatki. Trzeba było jednak jeszcze kilkudziesięciu lat aby wynaleźć margarynę z olejów roślinnych taką jaką mamy dziś.
Cukier stanowi produkt spożywczy dostarczający tyle samo energii, co i przyjemności. Już w Indiach ok roku 3000 p.n.e. produkowano cukier z trzciny cukrowej. Pierwszymi Europejczykami, którzy skosztowali cukru byli żołnierze króla Aleksandra Macedońskiego, który w roku 327 p.n.e. przedsięwziął wyprawę przeciw Indiom. Wtedy to jeden z jego admirałów opowiadał o gotowaniu soku z trzciny cukrowej. W rzeczy samej pod wpływem warunków klimatycznych i długiego transportu syrop wyglądał jak gęsty likier krystalizujący się w wyniku wysuszenia i fermentacji. W XVIII w. w skutek nieporozumienia między Francją i Anglią, kiedy doszło do blokady Anglii i odcięcia jej od źródła cukru trzcinowego w koloniach, Anglicy zaczęli szukać możliwości zastąpienia importowanego cukru. Ktoś nawiązał do pomysłu niemieckiego chemika Margraffa z 1747 roku, który twierdził, że wśród różnych roślin zawierających cukier, na największą uwagę zasługuje burak. Już pierwsze próby wydobycia cukru z buraka okazały się pomyślne i to w cenie nawet niższej niż cukier z trzciny.
Słodycze człowiek zna już od bardzo wielu stuleci jako delikatesowe urozmaicenia pożywienia. Były one nieodłącznym elementem uczt i okazyjnych uroczystości jak daleko sięga historia cywilizacji, ale rzadko trafiały na stół ludności niezamożnej. Zanim poznano cukier do osładzania sobie życia Grecy i Rzymianie używali miodu. Obtaczali w nim lub smażyli owoce, kwiaty, nasiona oraz łodygi roślin. Kiedy już poznano cukier, uważane za protoplastów cukierków: goździki, imbir, ziarna anyżku i jałowca, migdały oraz nasiona szyszki sosnowej zanurzano w roztopionym cukrze. Po czym były gotowane wielokrotnie, aż do powstania karmelu. Niezłym smakołykiem były też gotowane owoce oraz smażone przyprawy, owoce i konfitury w cukrze.
W Meksyku i Gwatemali najbardziej ceniono sobie wywar z ziaren pochodzących z drzewa kakaowego. Przygotowanie wywaru odbywało się w specjalny sposób. Ziarna prażono najpierw na glinianym piecu, a następnie tłuczono między dwoma kamieniami. Do uzyskanego proszku dolewano wrzącej wody, aż do ukazania się bąbelków i dodawano jeszcze ostrej papryki, muszkatu oraz miodu lub mąki kukurydzianej (Toussaint - Samat 2002).
Lody wodne (z miodem i substancjami aromatycznymi) znano już w starożytności, w czasach cesarstwa rzymskiego. Jeśli natomiast chcemy mówić o pochodzeniu tej mrożonej mieszanki mleka, śmietanki, jaj, cukru, soków owocowych z różnymi dodatkami, musimy sięgnąć myślą do Wenecjanina Marco Polo. Otóż jak się zdaje, właśnie Marco Polo przywiózł z Dalekiego Wschodu do Wenecji w 1295 roku przepis na wyrób lodów mlecznych. Przemysłowa produkcja lodów mogła się rozpocząć dopiero w ostatniej ćwierci XIX w., kiedy skonstruowano amoniakalną sprężarkową maszynę chłodniczą.
Kawa i herbata nie mają specjalnych wartości odżywczych, a bez nich człowiek mógłby się obejść, to jednak stanowią poważną pozycję w odżywianiu i to tym większą, że od wieków już tradycyjną.
Legenda głosi, że pewien pasterz etiopski zauważył, że jego kozy po zjedzeniu liści i owoców z pewnego drzewa stają się „wesołe”. Pasterz postanowił pójść w ich ślady i zaczął pić odwar z liści i jagód. Wynik był zaskakujący, gdyż całkowicie znikło zmęczenie i senność. Wieść o niezwykłym zielu szybko się rozeszła. Zaczęto przyrządzać odwary z dodatkiem miodu i mleka. Dzisiaj robi się to o wiele prościej, bowiem zalewa się wrzątkiem ziarno kawowe poddane wcześniejszemu prażeniu w ściśle określonych warunkach.
Drugim po kawie napojem o światowej popularności jest, określając rzeczowo, wywar z chińskiego ziela albo oficjalnie - herbata. Zwyczaj picia herbaty wprowadzić miał około roku 2737 p.n.e. cesarz chiński Szen Nung. Przyrządzanie herbaty polegało tak jak i dzisiaj na zalaniu wrzątkiem ususzonych liści. Wtedy jednak nie znano takich metod jak znamy dzisiaj. Bowiem dzisiaj mamy herbatę: skoncentrowaną w proszku, ekspresową oraz silnie schłodzoną jako napój orzeźwiający.
Jeśli omawiamy napoje, trudno pominąć specjalną ich kategorię - alkohole. Również i one nie są składnikami odżywczymi, ale są tak powszechnie spożywane, iż stały się częścią jadłospisu. Człowiek zna i spożywa alkohol chyba tak dawno jak chleb. Początkowo uważał fermentowanie soku owocowego za sposób utrwalania napoju, później zaczął rozsmakowywać się właśnie w tak zmienionym napoju i nauczył się wytwarzać wina.
Wino było znane już w czasach starożytnych w krajach Bliskiego Wschodu, skąd rozpowszechniło się z uprawą winorośli w krajach zachodniej i środkowej Europy i następnie na innych kontynentach (Koreywo 1969).
Kiedyś produkcja wina opierała się jedynie na fermentacji. W dzisiejszych czasach produkcja tego trunku to prawdziwa sztuka począwszy od winobrania, poprzez fermentację, klarowanie oraz wiele innych procesów, dzięki którym otrzymuje się te najlepsze wina.
Potem człowiek odkrył, że „wspaniały, podniecający napój” można sporządzić nie tylko z jagód winorośli, lecz także z wielu innych ziemiopłodów - ryżu, trzciny cukrowej, kaktusów, miodu, jęczmienia, kukurydzy, żyta i wreszcie ziemniaków. Tam gdzie winorośl nie chciała rosnąć, człowiek sięgał do innych źródeł i wymyślał sposoby wyrabiania coraz silniejszych trunków (Koreywo 1969).
Pierwsza wzmianka o produkcji alkoholi w procesie destylacji pochodzi z 420 roku. Irlandzki mnich, czczony pod imieniem świętego Patryka, wyruszył głosić słowo boże po Europie i Bliskim Wschodzie. Kiedy był w Egipcie, zapoznano go właśnie z destylacją. Zaś w dziele maga z Teheranu znajduje się pierwsza na piśmie informacja o alkoholu, który przypadkowo uzyskał przez destylacje wina Geber Sufi. Później to już tylko ulepszano metody tego procesu otrzymując coraz to nowe rodzaje alkoholi. Dzisiaj produkcja alkoholu odbywa się na skalę przemysłową przy użyciu odpowiednio do tego przystosowanych maszyn.
Omawiając alkohole można także wspomnieć o piwie, którego historia jest równie ciekawa. Piwo było już znane u starożytnych Egipcjan. Twierdzili oni bowiem, że to bóg Ozyrys zrobił zacier z jęczmienia i zapomniawszy o nim, zostawił go na słońcu. Zacier sfermentował i takie były ponoć początki piwa. Wgłębiając się w historię, możemy dowiedzieć się, że Babilończycy zostawili nam pierwsze przepisy na warzenie piwa. Ziarna zbóż (nie łuskane i nie mielone) nasączano wodą i zostawiano na słońcu, gotowano w garnkach na ogniu lub wrzucano gorące kamienie do pojemnika ze skóry wypełnionego zacierem. Piwo takie było najczęściej zagęszczane mąką. W dzisiejszych czasach do produkcji tego trunku stosuje się chmiel (odkryty w XV w.) i drożdże. Jest to proces wieloetapowy i zmechanizowany.
Procesy technologiczne to nie tylko wytwarzanie i produkcja żywności, bowiem do nich zaliczamy także jej utrwalanie.
Wszystko co nadaje się do zjedzenia ulega zepsuciu. Niektóre produkty spożywcze psują się szybciej, inne wolniej, wszystkie jednak po pewnym czasie nie nadają się do zjedzenia (Koreywo 1969).
Człowiek od wieków starał się chronić żywność przed zepsuciem stosując: suszenie, solenie, pieczenie, wędzenie, fermentowanie, cukrzenie i chłodzenie.
Suszenie to najstarsza i najdawniej znana ludzkości metoda utrwalania, bowiem służyła człowiekowi jeszcze wtedy, gdy nie posługiwał się ogniem. Wtedy już suszył na słońcu i wietrze płaty mięsa i liście roślin (Koreywo 1969).
Ta metoda przetrwała wiele tysięcy lat, aż do dzisiaj, gdzie nowoczesne suszenie odbywa się w zakładach przemysłowych.
Solenie, podobnie jak suszenie na słońcu, należy do najstarszych metod utrwalania żywności. Już cywilizacja sumeryjska korzystała w szerokim zakresie z soli jako środka konserwującego i jako przyprawy. We współczesnych warunkach solenie traci na znaczeniu, wypierane przez znacznie skuteczniejsze metody utrwalania. Niemniej jednak stosuje się je jeszcze szeroko na świecie w domowym konserwowaniu żywności.
Bardzo ważnym wydarzeniem, które pozwoliło na nowe metody utrwalania, było bez wątpienia zdobycie ognia. Kiedyś zdarzyło się, że obficie owłosionego i niemal nagiego mieszkańca ciemnej pieczary, na polowaniu zaskoczył wybuch wulkanu. Wtedy to uciekając w panicznym strachu natknął się na spieczoną ogniem wulkanu, nieżywą świnię. Mięso jej było zadziwiająco smakowite. Od tamtej pory podjęto wszelkie próby zdobycia tego bożyszcza, które mięso zwierzęce czyniło smaczniejszym. Kiedy nadarzyła się kolejna okazja, aby stanąć oko w oko z ogniem, człowiek pierwotny już nie uciekał. Zrobił wszystko aby przynieść płonącą gałąź do pieczary i zacząć podsycać ogień. Później wrzucił kawał mięsa i za chwilę delektował się aromatem.
Potem nauczył się wyciągać z ognia jeszcze jedną korzyść - umieszczał mięso w dymie i nadawał mu w ten sposób większą trwałość (Koreywo 1969).
Nauczył się wędzenia. Obecnie niestety rzadko można skosztować znakomitej kiełbasy wędzonej starannie domowym sposobem. Wędliny zaś, które kupujemy w sklepach, mało mają wspólnego ze smakowitymi produktami, którymi delektowali się jeszcze nasi ojcowie.
Fermentacja również jest znana od najdawniejszych czasów, głównie jako proces przemiany soku winorośli w wino i w ten sposób utrwalenia smakowitego produktu owocowego. Później człowiek nauczył się kwasić kapustę, utrwalając ją na długie miesiące, a także inne warzywa i owoce (Koreywo 1969).
Podobno w dolinie rzeki Indus znano w starożytności wyrób marmolady. Przygotowywano ją z pokrojonej w kostki trzciny cukrowej oraz owoców, a mieszaninę taką długo gotowano, aż po odparowaniu stała się gęsta. Ale ani wówczas, ani w ciągu wielu późniejszych wieków nikt nie wpadł na pomysł, że trwałość tak spreparowanych owoców zawdzięczać należy słodkiej substancji zawartej w trzcinie. Jeszcze do dziś w wielu krajach gospodynie corocznie przystępują do smażenia konfitur, stosując cukier.
Stosowanie niskich temperatur to także metoda utrwalania żywności, którą znał już nasz daleki przodek - człowiek pierwotny. Znał on dobrze konserwujące działanie chłodu na żywność, gdyż świeżo złowione ryby zagrzebywał w śniegu lub lodzie (Koreywo 1969). Także rzymianie znali chłodzenie żywności przez okładanie lodem. Jednak było to raczej wyrazem fantazji bogaczy, którzy chcieli imponować swoim gościom. Lód wtedy sprowadzano z krajów północnych nakładem wielkich wysiłków i kosztów. Dzisiaj nikt nie musi szukać skrytki lodowej w śniegu, dzięki wynalazkowi jakim jest lodówka czy też zamrażarka.
Historycznym wydarzeniem, które w dużym stopniu wpłynęło na zrewolucjonizowanie metod utrwalania, było odkrycie, że żywność można zamknąć w puszce i przechowywać ją dowolnie długo. Wszystko zaczęło się od 1809 roku, kiedy to Napoleon przygotowując wyprawę na Moskwę, ogłosił, że wypłaci wysoką nagrodę temu, kto opracuje łatwą metodę konserwacji żywności. Tym kimś okazał się Nicolas Appert, którego wynalazek polegał na tym, iż kawałki mięsa umieszczone w szklanym słoju, hermetycznie zamkniętym, gotował w wodzie przez kilkanaście minut. Pomysł ten okazał się znakomity i do dzisiaj jest stosowany na szeroką skalę.
Jak widać, już w najdawniejszych czasach człowiek umiał konserwować żywność. W prawdzie były to najprostsze sposoby, w których wykorzystywano działanie słońca, lodu czy też procesy, których tak do końca działania nie znano. Jednak dzięki ich działaniu człowiek nauczył się gromadzić żywność, a z biegiem czasu podjął próby ich doskonalenia i opracowywania nowych metod. Właśnie w chwili obecnej mamy do czynienia z tymi udoskonalonymi i nowymi procesami. Naukowcy jednak nie zaprzestają na tym i pracują nad coraz to lepszymi metodami walki z drobnoustrojami
Rozważając powyższy temat o narzędziach i procesach technologicznych nie wypadałoby nie wspomnieć o takim naczyniu jakim jest garnek. To dzięki niemu odkryto, że obok wędzenia, także gotowanie nadaje dodatkowy smak.
Zapewne przez przypadek zdarzyło się, że człowiek zrozumiał znaczenie naczynia. Zaspokoił pragnienie wodą deszczową zgromadzoną w tykwie, a po chwili namysłu przyniósł ją do swojej jaskini i może postawił zbyt blisko ognia. Kawał suszącego się mięsa wpadł do wody i ugotował się (Koreywo 1969).
Początkowo nasi przodkowie znajdowali stworzone przez przyrodę naczynia, tj. skorupy jaj strusich czy właśnie owoce tykwy. Umieli też wyżłobić je kamiennym narzędziem z drewna. Jednak co z tego, gdy nie można ich było postawić na ogniu.
Następnie nasz przodek nauczył się wyplatania z trawy sitowia, pędów krzewów i drzew oraz korzeni takich przedmiotów jak kosze. Ktoś z kolei wpadł na pomysł wysmarowania wnętrza kosza, mokrą gliną, która po wysuszeniu twardniała i dobrze spełniała zadanie uszczelniacza dziurek koszyka. Teraz ziarno przenoszone w koszu nie przesypywało się przez dziurki.
Zdarzyło się kiedyś przypadkiem, że taki koszyk wpadł do ogniska i spalił się. Był to pierwszy w dziejach garnek z wypalonej, skamieniałej gliny.
Do dziś wyrabia się naczynia z gliny chałupniczo (wytwórczość ludowa) i w pracowniach artystów - ceramików.
Ciekawym faktem jest też to, że podobnie jak w przypadku garnka, pomysł naczynia do przechowywania i przewożenia cieczy, naszym przodkom podsunęła natura. W tym przypadku także zasłużył się owoc tykwy, której twarda pokrywa kształtu gruszkowatego, butelkowatego lub cylindrycznego, po wydrążeniu służyła jako butelka na wodę lub beczka. Wyrabiano z niej także kubki, czerpaki, chochle i inne naczynia (Kopaliński 1987).
Znacznie lżejszym i poręczniejszym od tykwy naczyniem na wodę, również stworzonym przez naturę, był pęcherz zwierzęcy, a znacznie trwalszym i praktyczniejszym był worek zszyty ze skóry zwierzęcia (tzw. bukłak). Bardzo głębokiej starożytności sięga też wyrób wypalanych butelek ceramicznych z gliny. Butelki wyrabiano także z brązu (V w. p.n.e.), z białej glinki (IV w. ne.), z drewna (VI - VII w.), a także już przed rokiem 1500 p.n.e. ze szkła.
Wiemy już jak wyglądały pierwsze garnki i naczynia na wodę, a jak to było ze sztućcami i naczyniami stołowymi? Sądzić należy, że wynalazek noża, widelca i łyżki nie przyszedł naszym przodkom do głowy jako nagłe objawienie, bowiem jego podstawowa idea mieści się przecież w naszych rękach. Garść jest protoplastą łyżki, palce - widelca, a cała ręka, umiejąca drzeć, rwać i rozszarpywać mięso - noża. Teraz należałoby się zastanowić, który z tych trzech przedmiotów wynaleziono najpierw. Zdaje się nie ulegać wątpliwości, że pierwsza była łyżka, której pierwowzorów nie brak w otaczającej nas przyrodzie. Na plaży będą to wydrążone przez wodę kamienie lub muszle o przeróżnych kształtach. Pierwsze zrobione całkowicie przez człowieka łyżki lepiono z gliny, a potem wypalano razem czerpak i trzonek. Później łyżki wykonywano już z kości i drewna. Narzędzia do cięcia kształtowano pierwotnie z kamienia, następnie z bogatego w krzemionkę szkliwa wulkanicznego i wreszcie z kości i muszli (Kopaliński 1987).
Pierwszych płaskich talerzy, wykonanych z gliny z dwoma poziomymi imadłami używano już w starożytnej Grecji. W średniowieczu talerz spełniał rolę półmiska do podawania jadła. W XIV - XV w. jako nakrycia indywidualnego używano grubej kromki chleba, na którą nakładano kawałki mięsiwa wzięte ręką z ogólnej misy. Później stosowano w tym celu kwadratowe, drewniane deseczki, na których krajano chleb i mięso (Kopaliński 1987).
Podsumowując powyższe rozważania możemy stwierdzić, że podstawowym czynnikiem wpływającym na zmiany w narzędziach i procesach technologicznych, bez wątpienia było odżywianie człowieka. Odżywianie człowieka jest jednym z podstawowych warunków jego życia, rozwoju, zdrowia, sprawności fizycznej i reprodukcji. Człowiek odżywiał się, odżywia i zawsze będzie się odżywiał. Dlatego zdobywanie żywności, jej przetwarzanie oraz utrwalanie były i zawsze będą najważniejszymi zajęciami i zadaniami ludzkości. Człowiek wprowadzając coraz to nowe technologie chciał pod każdym względem ulepszać swoją żywność, tak aby jak najdłużej zachowywała swoje wartości odżywcze.
Dużą zasługę w uwarunkowywaniu powyższych zmian miała także przyroda, która nie tylko dawała człowiekowi gotowe surowce spożywcze ale także narzędzia do ich przetwarzania. To od przyrody otrzymaliśmy m. in. kamienie do rozgniatania ziaren zbóż i pieczenia pierwszego chleba, owoce tykwy na naczynia i glinę do ich wyrabiania.
Także przyroda podarowała nam pierwsze metody utrwalania żywności. To dzięki działaniu promieni słonecznych i oddziaływaniu wiatru nasi przodkowie mogli suszyć mięso, a przy pomocy lodu i śniegu, poznali konserwujące działanie niskich temperatur. Takich przykładów, czym obdarowała nas przyroda można mnożyć bez końca.
Ważnym czynnikiem warunkującym zmiany w dziedzinie żywności, były także liczne odkrycia i transformacje w nauce i technice, mające wielki wpływ na sposób przetwarzania i utrwalania żywności.