Reportaż Gdzie kończy się wrażliwość, a zaczyna hipokryzja? Naród przeżywa zbiorowe katharsis, a wtórują mu media, które patetycznie ubarwiają rzeczywistośd w chopinowskie nuty. W tym bądź co bądź smutnym okresie, nawet szeroko pojęta europejskośd zeszła na dalszy plan. Nie czujemy się już takimi kosmopolitami, nie zaglądamy zachłannie za irlandzką granicę, a ci których sprzyjające okoliczności na obczyznę zepchnęły już nie wstydzą się mówid po polsku. Po tych wydarzeniach wszyscy, jak przystało na naród zjednoczony, maszerujemy, płaczemy, podtrzymujemy ramieniem słabszych, ustępujemy miejsca chorym i modlimy się zawzięcie, jak nigdy wcześniej. Próbujemy uśmiechad się do siebie przez łzy i nie byłoby w tym nic nagannego, gdybyśmy na co dzieo nie srali w swoje gniazdo, które było przeklęte i wyklęte, a nagle staje się krainą mlekiem i miodem płynącą z przywódcą dumnym, prawdziwie polskim i z godnymi tegoż przywódcy patriotycznymi obywatelami. Tylko pani ze spożywczego, podstarzała matka piątki dzieci, żyjąc od pierwszego do pierwszego przypomina mi o szarej rzeczywistośd ubranej w odświętne ciuchy, a jej jest tylko żal tego, że zamkną sklepy w pewną niedziele i nadgodzin nie będzie! Parafrazując jedną z dziennikarek spełniającą rolę kolejnego wszechwiedzącego narratora, Brygidę Grysiak, Pan Prezydent za życia był ojcem Narodu, my Go kochaliśmy i On kochał Nas. Skoro tyle tej miłości w naszym narodzie było, dlaczego nikt do diabła nie wyjął z rąk szanownego Pana Palikota, tego gumowego penisa i nie wsadził mu w usta? Zastanawiało mnie to wcześniej i zastanawia mnie to dziś. Pełnienie najważniejszego urzędu w paostwie zobowiązuję, ale nie tylko jednostkę, również rozpasane, demokratyczne społeczeostwo, które o kulturze przypomina sobie w obliczu tragedii. Pod tym zapewne podpisał by się i pan Jacek Żakowski, który w nowym numerze ???Polityki??? [ nr 16 (2752) 17kwietnia2010] nieśmiało przyznaje, że bywało, owszem z prezydentem się nie zgadzał, ale póki, co warto skoncentrowad na wszystkich jego heroicznych czynach, którymi nas uraczył podczas swojej kadencji, że był to ludzki człowiek i o tym warto, a może bardziej, o tym mamy pamiętad. Zobaczyłam tytuł i nie pofatygowałam się zatrzymad się nad artykułem dłużej, po czym wzruszyd się i klęczed na grochu za cały kraj, a nawet za śmierd ponad 400 osób po niedawnym trzęsieniu ziemi w Chinach. Prawie bym uwierzyła w to nawrócenie, gdyby nie okładka ???Polityki??? *nr 7 (2734) z 13 lutego2010) na której mamy fotografię śp. Pana Prezydenta ledwo dosięgającego do sejmowej klamki??? głową. Zastanawia mnie wciąż, dlaczego do tej pory o tych wszelkich zasługach lokujących Parę Prezydencką na Wawelu słyszę dopiero dziś? Większośd parająca się dziennikarskim fachem ceni sobie swój obiektywizm. Sama bym go ceniła, gdybym go tylko widziała. Przed pałacem prezydenckim płynie rzeka, ba, morze ludzi. Jednoczą się ze sobą podając wzajemnie wieoce kwiatów, na ostatnie pożegnanie czekając po kilkanaście godzin, a ja się pytam gdzie ta dotychczasowa nienawiśd, gdzie te obelgi, kłamstwa, zarzuty i inwektywy, co teraz z naszym żenującym poziomem debaty publicznej? Czy nie będziemy mieli już, co oglądad? Jeden z piosenkarzy zaśpiewałyby ???to już jest koniec, nie ma już nic???. Dziennikarze, politycy mają spuszczone głowy i spuchnięte oczy, bo jest im głupio, bo jest im wstyd. Za tę małostkowośd, za tę jakoś polskości, którą dotychczas reprezentowali. I ja w zupełności ten wstyd popieram, próbuję wierzyd w skruchę narodu, aby morze ludzkich łez i rąk trwało, jak najdłużej. Tylko chcę widzied skruchę świadomą, przemyślaną, niechwiejną, skruchę niosącą wizję na przyszłośd i wewnętrzne zmiany. Niech nie kooczy się na rozgrzebywaniu ran, na wspomnieniach o cierpieniu, żeby nie niósł nas nieustanny żal za grzechy, które z szaleoczą precyzją i zachłannością powtarzamy, które piętrzą się nad nami zasłaniając słooce, piętrzą się tak długo, aż wreszcie stajemy się sobie zupełnie obcy i odgradzamy się murem nienawiści, aż wreszcie jakiś przypadek, ślepy los, życie toczące się obok przypomni, że bywa wiosna i że warto się nią po ludzku cieszyd, że w pogodni za niedogonionym człowieczeostwo nie umiera, a przynajmniej nie powinno. Może nawet przyklasnęłabym Stanisławowi Tymowi, który w swoim felietonie apeluje do umęczonego narodu ???Przez pamięd dla tych wszystkich, którzy zginęli, powtarzam ??? wszystkich -spróbujmy byd dla siebie lepsi???. Owszem zgadzam się z tą tezą, ale czy musi ginąd 96 osób naraz, żebyśmy My, Polacy z krwi i kości, sobie o tym przypomnieli? A, co do Wawelu? Zacytuję jednego internautę ???Czemu nie Watykan???? A, co do mnie? Ubolewam, współczuję, szkoda mi i żal, ale o swoich czynach i jakości życia myślę, co dzieo, czasem wychodzi, czasem nie, ale opamiętanie przychodzi zawsze nie tylko w obliczu katastrofy. Czy faktycznie jesteśmy narodem pięknym? De gustibus non est disputandum???
Napisz reportaz na dowolny temat Dam naj.
Odpowiedź
Dodaj swoją odpowiedź