Często w czasie wakacji chodzę po lasach, spaceruję po dobrze mi znanych ścieżkach i odkrywam nowe ustronne zakątki. Właśnie tego lata, kiedy byłeam ostatnim razem na wakacjiach, wybrałem się pewnego dnia na leśne wędrowanie. Było wcześnie rano, ale słoce już było wysoko i igrało z lasem tysiącem zielonych cieni i blasków. Wśród puszystego mchu czerniły się jagody z migotającymi brylantowymi kroplami rosy. Złotopomaraniczowa kula słońca coraz intensywniej rozjaśniała leśne mroki. Szłem ścieszką po iglinie i zeschłych gałązkach, raz po raz schylając się po ukryką wśród liści szkarłatną poziomkę. Las nabierał ciepła od słońca, a spomiędzy drzew słychać było śpiew ptaków. Z jednej choinki na drugą skoczyła żwawo ognistopłowa wiewiórka z imponująca kitą i kremowym brzuszkiem. Gdzieś w pobliżu szumiała rzeka, otulona zaroślami. Lekki ożywczy wiaterek poruszał gałęziami majestatyczny świerkot. Wchodziłem coraz głębiej w urokliwy gęsty las, błądziłem ścieżkami z przydeptaną leśną trawą. Nieraz, niespodziewanie dla siebie samego, dotarłem na odległość zaledwie kilku kroków od szklącej się, zielonobłękitnej tafli małego stawu. Był skąpany w słońcu i lśnił jak lustro. Przy brzegu błyszczącej tafli, na jednaj patykowatej nodze, stał czarny bocian. Zaczołem skradać się powoli w jego kierunku pokonując bujne zielska i ostre krzewy. Trzask nadepniętej przeze mnie gałęzi spłoszył ptaka, zanim zdołałe m mu się przyjrzeć. Stałem zachwycony jego czarnymi, błyszczącymi piórami, białym brzuszkiemi czerwonym dziobem, który pozwalał odróżnić ciemną sylwetkę bocianą od ocienionych drzew przeciwległego brzegu. Przez moment na wodzie powstały kręgi, które potem zniknęły. Cienie choinek tańczyły lekko po lustrze wody nieruchomego i jakby uśpionego stawu. W pobliskiej kępce polnych kwiatów uwijały się trzmiele i pszczoły. Szum malutkiego strumyka rozpraszał nieco sennośćtej okolicy. Siedząc pod brzozą, której listki szeleściły w takt koncertujących opodal świerszczy, poddawałem się urokowi stawu i jego ożywionych i nieożywionych towarzyszy. Cieszyłem się wielośćią barw i odcieni. Dopiero póżnym popołudniem, razem ze słoneczną pomarańczową, która szła za mną jak ogromny balon ciągnięty na niewidzialnym sznurku, wruciłem do domu i do rzeczywistości.
Napisz opowiedanie z elementami opisu i dialogiem dotyczące zdarzenia, którego nie można racjonalnie wytłumaczyć. Możesz przedstawić wymyśloną sytuacje lub przygodę, która przytrafila Ci się naprawd
Odpowiedź
Dodaj swoją odpowiedź