Pewnego ranka Władzio siedział sobie przed komputerem. Grał już od 2 dni w tą samą grę i odziwo mu się nie nudziła. Około 10 w okno walnęła śnieżka. Władek aż podskoczył, przez co stracił 1 życie. Bardzo się tym wkurzył i podszedł do okna. stał za nim jego przyjaciel Jarek.-Choć na dwór!-krzyknął. Chłopcu nawet na myśl nie przyszło wyjść. Już tak daaleko zaszedł.- Teraz nie wyjdę. Gram sobie na komputerze. -Choć no! Potem wieczorem pograsz. Ulepimy bałwana i porzucamy się śnieżkami póki jest ładna pogoda. Dopiera po ładnych paru minutach przekonywania chłopiec dał się skusić. Swiętnie się bawił. Około 5 popołudniu spojrzał na zegarek. - O jejciu! Za 5 min wygaśnie muj kontrakt w grze! -powiedział to i szybko wbiegł do pokoju.- Ej, ale nie skończyliśmy lepić bałwana!. - Nie teraz!. - Ale ci coś powiedzieć musze! - Spadaj. Chłopiec smutny odszedł. Następnego ranka kiedy wyszedł na dwór Jarka tam nie było. Okazało się że wyjechał do Ameryki i nie będzie go mięsiąc. - Co ja zrobiłem?- pomyślał. Po chwili rozmyślania wpadł na pomysł. Dokończył lepić bałwana, zrobił mu zdjęcie i wysłał paczką razem z prezentem gwiazdkowym. Kiedy kolega Władka wrócił pogodzili się i od tej pory co roku wspólnie robili bałwana.
